Tak mówił Jan Polkowski na jubileuszu Bronisława Wildsteina: poeta i bohater antykomunistycznej opozycji na spotkaniu poświęconemu publicyście i innemu bohaterowi antykomunistycznej opozycji. Obaj mają o wiele więcej tytułów do tego, by o nich pamiętać, ale doświadczenia walki o wolną Polskę w obu biografiach nabierają szczególnego znaczenia.
Piszę o tym, bo od kilku tygodni w księgarniach można spotkać skromną z pozoru książkę Polkowskiego „Polska moja miłość”.
Autor twierdzi, że to zbiór felietonów, ale – nic nie ujmując felietonistom – taka etykieta może czytelnika gruntownie wprowadzić w błąd.
Polkowski, niegdyś redaktor naczelny podziemnej „Arki”, później „Czasu Krakowskiego”, jeden z najwybitniejszych (chociaż rzadko publikujących) współczesnych poetów, dwa lata temu wstrząsnął światem literackim, wydając powieść „Ślady krwi”.
Teraz do księgarń trafił zbiór utworów, wcześniej drukowanych w tygodniku, ale niepasujących do tygodniowego rytmu prasowych tekstów, tak jak wieczorny pacierz nie przystaje do całodziennej gadaniny.
Czytamy – i milknie wokół nas zgiełk mijających lat, a przedwiośnie leniwie jak kot wyciąga się na słońcu. Polkowski pisze tak, jakby słowa, które jeszcze pamiętamy z dzieciństwa, a może tylko pamiętali je nasi rodzice, odzyskały głos i opowiadały o sprawach, których już nie umiemy nazwać.
Polkowski pisze o historii, która nie mija, ale dotyka nas dzisiaj. Pisze o języku wielkiej literatury, któremu przyszło zmagać się z naszym narzuconym prostactwem. Pisze o dumie, która spełzła jak porzucony sztandar. A przecież pisze o każdym z nas: „choćbyś zaklinał czas, nienawiść i śmierć, choćbyś zdeptał przeszłość i usiłował przehandlować przyszłość – jesteś po stokroć Polakiem”. Polkowski pisze więc o Polsce.
Pisze też o hydrze komunizmu, która zagnieździła się w naszych głowach i wyżera nam serca. O sowieckiej agenturze, która przetrwała Sowiety i nadal służy każdej złej sprawie. O swoim ojcu, którego wraz z siedmioma tysiącami żołnierzy AK wywieziono spod Ostrej Bramy, ale który wrócił z łagrów i potem w Nowej Hucie „żył, pracował, ale mógł już tylko płakać nad Polską”.
Polkowski jest doświadczonym pisarzem, który pozostał poetą i jak nikt umie spuentować bolesną refleksję. Kiedyś, przy innej okazji, napisałem, że Polkowski nie pozwala nam łudzić się nadzieją. Może to nieprawda, bo kogo stać na taką szarżę słów: „nadzieja zawsze otwiera drzwi do prawdziwego życia i wielkiej historii”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?