MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młody człowiek może być niedoskonały, może błądzić. Ale gdy się topi, trzeba mu podać rękę

Rozmawia Katarzyna Kachel
Młodzi pytają mnie, czy warto wierzyć. Warto, za spokój sumienia i obietnicę życia wiecznego - mówi Ojciec Leon Knabit
Młodzi pytają mnie, czy warto wierzyć. Warto, za spokój sumienia i obietnicę życia wiecznego - mówi Ojciec Leon Knabit Fot. Robert Krawczyk
Mówi, że żyje ku zaskoczeniu lekarzy. I to całkiem aktywnie. Został choćby twarzą kampanii Małopolski przygotowanej z myślą o ŚDM. - Umysł ma prawo się starzeć, ciało karłowacieć, ale duch posiada predyspozycje, by istnieć poza czasem - twierdzi Ojciec Leon Knabit.

- Podczas spowiedzi pyta Ojciec o wiek?

- Rzadko.

- Dlaczego rzadko?

- Bo dzieci same mi mówią, a po dorosłych mniej więcej widzę, ile mają wiosen.

- Pytam, bo zastanawiam się, jak traktuje się ten sam grzech popełniony przez trzynastolatkę i trzydziestolatkę.

- Inaczej i zwykle to „inaczej” dotyczy ciężkich grzechów, bo w ocenianiu go istotna jest świadomość. Odpowiedź, czy ten, kto popełnił dany czyn, zdawał sobie z tego sprawę, na ile było to wyrachowane działanie, celowe i samodzielne. Kradzież dwóch złotych nie jest tożsama z kradzieżą 150 złotych, gdy pieniądze te były równowartością zarobku jednego dnia i mogły kogoś pozbawić możliwości kupienia jedzenia czy lekarstw. Nie mówię o takich zbrodniach jak oszustwo czy cudzołóstwo.

- Kiedy u człowieka pojawia się świadomość grzechu?

- Jest to szalenie zróżnicowane. Czasami już małe dzieci doskonale rozróżniają dobro i zło. Trzeba tylko uważać, by wraz z tą świadomością nie rozwijał się także strach i lęk przed wiecznym potępieniem.

- A czy zdarza się, że tej świadomości nie mają dojrzali ludzie?

- U górali tak bywa. Grzeszą, że „skoda godoć”, ale przy konfesjonale dziwią się, że taki czy inny uczynek w ogóle podchodzi pod kategorie czegoś niedopuszczalnego.

- Górale mają swój własny dekalog?

- Nie tylko oni. I choć o grzechach uczymy się w drugiej czy dziś w trzeciej klasie, tuż przed Komunią Świętą, jakoś ta wiedza później blaknie. Ulatuje Bóg wie gdzie. Działa mechanizm wypierania danych, faktów, uciekania od odpowiedzialności. Psychologicznie to bardzo logiczne działanie mózgu. Dlatego kapłan, podczas spowiedzi, ma bardzo trudne zadanie. Możliwość rozgrzeszenia jest wielkim darem, tyle że ja nie znam każdego człowieka do końca. Wiem o nim tyle, ile sam mi powie lub dopowiedzą o nim inni. Nie znam jego skłonności, genów, chorób. Nie znam go tak, jak znać go może tylko Bóg. Muszę zaufać swojemu instynktowi. A ten, mimo swojego wieku, wciąż mam w dobrej kondycji.

- W dobrej młodości.

- Tak jakoś jestem skonstruowany, co widać dziś w całym Krakowie. Trudno się ode mnie uwolnić.

- Młodość to stan ducha czy umysłu?

- Umysł może stać się zramolały, synapsy zbuntować się i przestać działać tak sprawnie jak kiedyś. Ciało może się zgiąć jak paragraf, nogi zacząć kuśtykać, ale gdy ktoś ma w sobie młodego ducha, da sobie w życiu radę. Będzie mu łatwiej.

- Gdzie jest ten duch?

- Święty Łukasz mówi: Raduje się duch mój w Bogu zbawcy moim. Co oznacza, że wiara jest tą drogą, która sprawia, że człowiek, mimo upływu lat zachowuje młodzieńczy optymizm i pogodę ducha.

-Niektórzy mówią, że młodość jest niedoskonała.

- Kto tak mówi?

- Choćby Gombrowicz tak pisał.

- I miał rację, bo przecież młodość to pączek, etap przed rozkwitnięciem, coś jeszcze niedoskonałego. I tu sięgnę do Księgi Mądrości, która jest w wielu momentach przydatnym poradnikiem psychologicznym. Czytamy w niej: „Stawszy się za krótki czas doskonałym, przeżył czasów wiele”, co oznacza, że dojrzewanie nie musi u każdego przebiegać w takim samym tempie. Są osoby młode, które mają umysły i emocjonalność bardziej rozwiniętą od niektórych osób w sile wieku.

- Młodości się więcej wybacza?

- Kiedy świństwo jest wyraźne, dokonane z premedytacją, trzeba ukarać tak samo surowo jak człowieka, który w prawie uznany jest za dorosłego. Jan Paweł II mówił, że miłość nie jest miłością, jeśli nie jest wymagająca. Małpie uczucie jest głupie, nie wychowuje, nie prowadzi do rzeczy dobrych. Podobnie jak ślepa nienawiść, której dziś bywamy coraz częściej świadkami. Żyjemy w trudnym czasie i w trudnym czasie odbywać się będą u nas Światowe Dni Młodzieży. To czas sporów, oskarżeń, spolaryzowania społecznego, które potęgują niepokoje na świecie, problemy z uchodźcami, terroryzmem. Zbyt łatwo karmimy się lękami.

- Jakie jest lekarstwo?

-Wielu mądrych ludzi, niekoniecznie dewotów, mówi i pisze, że jedynym wyjściem jest powrót do wartości chrześcijańskich. Do Dekalogu. Bo nawet kiedy odrzucimy trzy pierwsze przykazania, jako te ściśle związane z Bogiem, pozostałe odnoszą się do jedynego możliwego systemu funkcjonowania w społeczeństwie, nawet wśród niewierzących. Czcij ojca swego i matkę swoją, nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż. Przecież nikt nie chce żyć w świecie, w którym mordowania, cudzołóstwo byłyby dozwolone. I dalej „Nie mów fałszywego świadectwo przeciw bliźniemu swemu” - czy postępowanie według tej zasady nie złagodziłoby dyskusji publicznej? Wreszcie „Nie pożądaj żony bliźniego swego”. Proszę wskazać mi małżonka czy małżonkę, którzy chcą, by ktoś trzeci rozbił ich związek. Reguły gry ujęte w 10 przykazaniach nie przynależą wyłącznie do świata ludzi wierzących. Ich łamanie przecież wiąże się z wyrzutami sumienia. Grzech niszczy i drąży sumienie. A sumienie jest świeckie, ludzkie.

- Kara za grzech przynosi ulgę?

- Proszę sobie samemu odpowiedzieć. Czy jeśli zrobimy coś bardzo złego i nam się, mówiąc kolokwialnie, upiecze, czujemy satysfakcję? Czy życie w grzechu sprawia nam przyjemność. Oczywiście myślę tu o ludziach ze zdrową psychiką. Opowiadała mi matka dwójki dzieci, jak przyszła raz do domu i zobaczyła córkę stojącą w kącie. Zdziwiona dowiedziała się, że dziecko samo sobie wyznaczyło karę, bo było niegrzeczne.

- Dzisiaj młodym jest trudniej mądrze żyć niż kiedyś?

- Jest, bo zło wydaje się bardziej dostępne i głośne. Wystarczy włączyć telewizję, by usłyszeć o młodych zamachowcach, terrorystach, seksualnych dewiantach, dilerach. Kiedyś kino dostarczało nastolatkom ekstremalnych wrażeń, żyło się filmem przez trzy tygodnie, opowiadało o kolejnych scenach, aktorach. Podobnie było z książkami.

- Szukanie mocnych wrażeń może także wynikać z rozluźnienia rodzinnych więzi?

- I wynika na pewno. Kiedyś rodzina była jądrem, centrum odniesienia. Tyle że kto dziś spotyka się na obiedzie przy wspólnym stole, celebruje posiłki, traktuje ten czas niczym świętość. I często powtarzam młodym ludziom, którzy boją się żyć na serio, nie chcą wziąć odpowiedzialności za drugą osobę, dzieci, że w rodzinie jest siła i moc.

- Co jeszcze powinni usłyszeć młodzi?

- Tam, gdzie jesteście dobrzy, zostańcie dobrzy.

- Mogą zapytać: po co? Czy nam się to opłaca?

- Jest taki dowcip: ojciec mówi do syna: jak umyjesz porządnie szyję, pójdziemy na mecz bokserski. Syn na to: tata się rozmyśli, a ja jak głupi będę świecił czystą szyją. I choć to głupawy żarcik, pokazuje istotę sprawy.

- Dobro nie jest modne.

- Nie jest w cenie, nie promujemy go odpowiednio. Złe informacje lepiej się „klikają”, wystarczy spojrzeć na proporcję serwisów informacyjnych. Pokazywanie dobra w atrakcyjny sposób jest trudniejsze. Przez powtarzalność sensacji wytwarza się w odbiorcach pewne nawyki i przyzwyczajenia. Uzależnia od świata, który wydaje się czarno-czarny. A przecież taki nie jest.

- Gdzie w tym świecie jest miejsce dla Boga?

- To miejsce jest, tyle że robi się coraz ciaśniejsze. I tu samokrytykę powinni złożyć zarówno duchowni, jak i rodzice, którzy nie potrafią przekazywać dzieciom wartości. Młodzież potrzebuje pozytywnych bohaterów zgrabnie i atrakcyjnie podanych. Jeśli ich nie ma, kiełkuje w nich przekora, niedowierzanie. W tym momencie nasuwa mi się biblijna opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Kiedy leży gość już czwarty dzień, cuchnie, a Jezus mu mówi: Łazarzu wstań. Ten wychodzi, część zgromadzonych pada na kolana, ale są i tacy, którzy mówią: Ale cwaniak, sztuczki jakieś nam będzie pokazywać. Od razu założyli, że próbuje ich oszukać, wprowadzić w błąd, bo jaki może mieć interes, by go przywrócić do życia?

- Mówi Ojciec, że młodzież, by wierzyć, potrzebuje bohaterów atrakcyjnie podanych. Papież Franciszek jest takim bohaterem?

- Na mój gust tak, choć konserwatystom Franciszek nie jest w smak. Nie podoba im się, że szef Kościoła jest zbyt skromny, nie chce mieszkać w pałacach, czy jeździć superwozami. Pamiętasz przypowieść o kobiecie, która wylała funt drogocennego oleju Jezusowi na nogi? „Co to za szalona kobieta? Marnotrawi tak cenną rzecz” - oburzali się biesiadnicy. Judasz potępił ją słowami:” Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim”? Jezus mu wówczas odpowiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby {Mnie namaścić} na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale mnie nie zawsze macie.” Trzeba znać czas i miejsce, gdy można żyć ubogo, a także ważne momenty, który trzeba celebrować z należnym szacunkiem i oprawą. I papież doskonale to rozróżnia. Na dodatek, mimo wieku, jest wciąż młody duchem i ma świetny kontakt z młodzieżą. Nasz papież też taki był. Pamiętam, kiedy mówił w Krakowie: „Jestem już stary”, młodzi ludzie krzyczeli „Nie jesteś”. I nie był, bo wciąż chciał otwierać kolejne drzwi.

- Bycie młodym, to taki stan, kiedy chce się jeszcze poznawać nowe rzeczy? Kiedy jest się ciekawym ludzi i świata?

- Bez wątpienia. Starość to zmęczenie, dojście do ściany, symbolicznej, której nie mamy ochoty już przejść, nie interesuje nas, co jest za nią. To także jakiś kres miłości, czasami kryzys wiary, który pojawia się, kiedy przestaje być tajemnicą.

- Jak to Ojciec rozumie?

- Nawet mąż i żona, najbardziej kochający się mają miejsca w sobie, które są niedostępne. Głębia mojej intymności nie może być dostępna wszystkim, czasami nie może być dostępna nawet najbliższym. Z wiarą jest podobnie.

- Jaki mamy interes, by wierzyć?

- No właśnie, jaki? Wszechobecny relatywizm moralny, brak rozróżnienia między dobrem a złem, sprawia, że młodzi nie zawsze widzą sens, by trwać w wierze, by być dobrymi. Konsumpcjonizm, nastawienie na robienie rzeczy, które się opłacają, zabija w ludziach naturalne odruchy do czynienia rzeczy bezinteresownych, cennych. Dlatego wolą żyć łatwo, wygodnie. Mieć, nie być.

- Co wierzący ma w zamian?

- Spokój sumienia i obietnicę życia wiecznego. Młodzi często błądzą, mają do tego prawo. Mogą być niedoskonali, ale kiedy się topią, to ja ciągnę ich do brzegu. Podaję im rękę. I nie oceniam. Bo przeżyte przeze mnie lata nauczyły mnie ostrożności. Im jestem starszy, tym mniejsza we mnie odwaga do stawiania radykalnych, absolutnych tez. To tak jak z lekarzami, którzy narzekają, że ludzie nie chcą chorować według podręczników, z których się uczyli. Nie ma dwóch takich samych płatków śniegu, liści na drzewie. To jak może być dwóch takich samych ludzi?

***

O. Leon Knabit
urodził się 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim. Jest synem listonosza zamordowanego przez gestapo. Ukończył I Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa w Siedlcach. W latach 1945-1948 należał do Związku Harcerstwa Polskiego; był zastępowym.
Ukończył 6-letnie studia w Siedleckim Wyższym Seminarium Duchownym (1948-1954). Święcenia kapłańskie przyjął w Siedlcach 27 grudnia 1953 roku.
Dziś jest znanym publicystą, autorem książek i twarzą kampanii województwa małopolskiego „Młodość to stan ducha”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski