Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mniej ludzi świętowało sylwestra

POL
Najgłośniejsza, największa i najlepsza - taka miała być zabawa sylwestrowa w Krakowie. Wystąpiła plejada polskich DJ-ów, pośród których byli Robert M i DJ Namteh, oraz gwiazdy światowego formatu, takie jak Kelis i R.I.O, ale pod scenę ustawioną przed Sukiennicami w większości przyszli świętować tylko młodzi ludzie.

Fot. Anna Kaczmarz

ZABAWA. Pokazy laserów, deszcz konfetti oraz największy w Europie parkiet klubowy. Na krakowskim Rynku witało Nowy Rok mniej osób niż zwykle, ale ci którzy przyszli byli zachwyceni.

Organizatorzy spodziewali się około 100 tysięcy uczestników, podobnie jak przed rokiem. Według szacunków policji bawiących się było około 50 tysięcy.- Nareszcie pomyślano o młodzieży. Nie wszyscy chcą się przecież bawić przy szlagierach. Uważam, że to najlepszy sylwester na Rynku, jaki kiedykolwiek został zorganizowany - twierdził Patryk Boroń, który tańczył przed samą sceną wraz z grupą znajomych. Na WOW!Night na krakowskim Rynku oprócz mieszkańców Krakowa bawiło się wiele osób, które na sylwestrowe szaleństwo przyjechały specjalnie z całej Polski. - W Krakowie jesteśmy pierwszy raz i jest naprawdę fantastycznie. Warto było jechać tyle godzin, by poczuć tę atmosferę - mówiła Katarzyna Kuchta z Włodawy.

- Życzę wam, aby ta noc rozpoczęła udany rok, który będzie dobry dla wszystkich pod każdym względem, ale i dla naszego miasta. Wszystkiego dobrego - mówił punktualnie o północy prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. W chwilę później niebo nad Rynkiem Głównym rozbłysło od sztucznych ogni (pokaz trwał kilkanaście minut).

W znanym krakowskim klubie "Pod Jaszczurami" na biletowanej imprezie bawiło się około 200 osób. - Najmocniejszą stroną tego miejsca jest bez wątpienia muzyka. Jest sporo miejsca na parkiecie, ponadto całkiem niezłe jedzenie - mówiła Agata Micherta, która na zabawę przyszła z kilkunastoma przyjaciółmi.

Tradycyjnie już po raz XVI w Pałacu Wielopolskich odbył się Bal Charytatywny, w trakcie którego kwestowano na rzecz akcji "Podarujmy Lato Dzieciom ze Wschodu". W sumie udało się zebrać 6100 zł. - Trzeba przyznać, że nie tylko u nas, ale w całym mieście mniej ludzi świętuje koniec roku. Być może to efekt wielu trudnych, traumatycznych wydarzeń, jak powódź, katastrofa smoleńska, kryzys gospodarczy - mówił organizator balu Kazimierz Barczyk. Goście wzięli udział w aukcji charytatywnej na rzecz dzieci z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Królewca. - Myślałem, że zawita tu cała elita Krakowa. Wszystkie ważne i znane osoby powinny czynnie włączać się w takie akcje. Jestem naprawdę zawiedziony, że takie osoby nie dopisały - mówił biznesmen Andrzej Izdebski, który wylicytował album przekazany przez marszałka senatu Bogdana Borusewicza za tysiąc złotych.

W artystycznej atmosferze i kameralnym gronie świętowali nadejście Nowego Roku goście "Piwnicy pod Baranami". Po raz pierwszy wydarzeniem wieczoru był występ kabaretowy, który zainaugurował jubileuszowy 55. rok działalności "Piwnicy". - Ogromnie się cieszę, że wykorzystana została szansa kontynuowania tradycji kabaretowej i dzieła Piotra Skrzyneckiego. Nareszcie zdjęto z tych ścian piętno przeszłości i to miejsce tętni życiem - mówił w chwilę po północy Leszek Wójtowicz, który kolejny rok przywitał wykonaniem legendarnych pieśni "Moja Litania" i "Śpiewałem Tobie". (WARS)

W górach (prawie) pełna kultura

Tym razem na tatrzańskich szlakach było znacznie spokojniej niż w latach ubiegłych. Straż Parku udzieliła zaledwie kilku pouczeń, interweniowano dwa razy w przypadku grup, które hałasowały i rzucały butelkami. Nie wystawiono jednak ani jednego mandatu.
Na problem fajerwerków i płoszenia zwierzyny Tatrzański Park Narodowy zwracał uwagę już w okresie przedsylwestrowym. Za pośrednictwem portalu społecznościowego Facebook przyłączył się do ogólnopolskiej akcji "Nie strzelam w sylwestra", apelował o ciszę w górach. Paweł Skawiński, dyrektor TPN, wspominał: - Znany jest sprzed kilku lat przypadek niedźwiedzia obudzonego w sylwestra hukiem petard. Wędrował ogłupiały przez tatrzańskie granie, a było tak jak teraz - twardo, zalodzone zbocza - pokrwawił sobie łapy. Wiemy, że dwukrotnie przekroczył wysokość 2 tys. metrów w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca. Nie wiadomo, czy znalazł znowu gawrę i zasnął, czy gdzieś walczył o przeżycie.

Tym razem jednak na szlakach było dużo mniej śladów po petardach. Czy to wynik apelu, czy zbieg okoliczności - na razie trudno oceniać. Sporo ludzi tradycyjnie przywitało Nowy Rok na Wiktorówkach, Kalatówkach, w Dolinie Chochołowskiej, Strążyskiej i na Sarniej Skałce. Obyło się jednak bez ekstremalnych przypadków, o jakich mówił Edward Wlazło, komendant Straży Parku: - W ubiegłym roku zwoziliśmy z Kalatówek nastolatków, którzy sami nie byli w stanie wrócić do domów, bo byli tak pijani. Teraz nie było takich sytuacji. Nie odnotowano również nielegalnych wjazdów do Morskiego Oka.

(POL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski