Mniejsze partie także próbowały się pokazać

Kiedy dwie największe partie (PiS i PO) rywalizowały o palmę pierwszeństwa w przekazach telewizyjnych, mniejsze ugrupowania także chciały zaistnieć. Ale nawet niewielkie zaskoczenia okazały się zbyt słabym magnesem dla przyciągnięcia opinii publicznej.

Największa rewolucja zapowiadała się u ludowców. Niektórzy działacze PSL (m.in. radny małopolskiego sejmiku Jacek Soska) namawiali do zerwania rządowej koalicji i przejścia do opozycji. Bardziej prawdopodobny scenariusz zakładał zmianę na stanowisku prezesa partii ludowej. Pojawił się nawet wniosek o wprowadzenie takiego punktu pod obrady Rady Naczelnej PSL, ale nie uzyskał większości. Gdyby doszło do odwołania Janusza Piechocińskiego, jego miejsce miał zająć minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz z Krakowa.

Można za to powiedzieć, że do małej rewolucji doszło w Twoim Ruchu. Do tej pory absolutny lider tego ugrupowania Janusz Palikot dopuścił do współrządzenia partią Barbarę Nowacką. Tak naprawdę nie miał wyjścia, bo gdyby tego nie zrobił, większość działaczy poszłaby za Nowacką do jednoczącej się pod auspicjami szefa OPZZ Jana Guza lewicy.

Zgodę na przystąpienie do tej inicjatywy wyraziły także władze SLD. To oznacza, że czołowej roli w najbliższej kampanii nie będzie odgrywał lider sojuszu Leszek Miller, bo na jego osobę jako twarz jednoczącej się lewicy nie godzą się inni uczestnicy rozmów w siedzibie centrali OPZZ.

W ubiegłym tygodniu Jan Guz spotkał się z przedstawicielami 30 organizacji lewicowych. Kolejne rozmowy odbędą się w tym tygodniu. Ich efektem ma być wspólny program wyborczy i jedna lista wyborcza do Sejmu. Wielu komentatorów nie wierzy, że liderzy, tacy jak choćby Leszek Miller czy Janusz Palikot powściągną swoje ambicje, a tylko to może przynieść dobry wynik wyborczy lewicy.