MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moje przyjemności

Redakcja
Rzecz jasna, wspominam o tych, które ze świata czerpiąc, światu mogę wyjawić.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Ocean, ba, bezmiar przyjemności moich mniejszych, powiedzmy ogródkowo- prywatnych (tedy i o gąskach z tego ogródka) jak każdy łowca, pastuszek, przemilczam. Któżby o tym publicznie trąbił? Tedy po jasno wyłożonym wstępie, wyznaję, że niedawno, w ostatnią niedzielę, 14 tego lutego, doznałem szczególnej przyjemności. Poniekąd urodzinowej. Sto pięćdziesiąty raz, otoczona rydwanem fanfar (z Lekkiej Kawalerii) pomknęła w przestworza na falach Radia Kraków, półgodzinna moja coniedzielna audycja PRZYJEMNOŚCI NIEDZIELI. (emitowana o 13, 30, dostępna także w Internecie) Dlaczego o tym piszę? Chyba nie musze objaśniać. Tytuł wystarczająco rzecz ujmuje. Ale tez nie piszę po to, by się ) w ten sposób chwalić. Choć trzyletnia obecność programu na antenie, żywotność pomysłu może potwierdzać. Tedy piszę, bo nikt inny nie napisze, Nie wiem, kto by też chciał dostrzec i pewien aspekt szczególny tej audycji. Do czego wrócę. Najpierw wtrącę jeszcze tylko, że z lekkością oddam moje trzyletnie honorarium komukolwiek, kto wskaże jakiekolwiek pisanie o jakości audycji radiowych, w ostatnich latach. Ta kwestia absolutnie wyparowała z obiegu publicznego. O ile się jeszcze napotyka coś a propos produkcji telewizyjnej, to o jakości programów i roboty radiowej nic. Pustynia.. Nie trąbię przeto, by sobie przysładzać, chwalby napędzać. Ale żeby ukazać dodatkowe funkcje, niejako przy okazji tej mojej w istocie zabawowo-przyjemnościowej audycji, "misyjki ukryte", które usiłuję przemycać.

Otóż prócz muzyki, która została wygnana z większości stacji radiowych, a którą ja przypominam, mam na uwadze jeszcze i ten cel - podpowiadać, ośmielać. Aby słuchacz czuł się swobodniej w zadawaniu się z tak zwanymi dobrami kul- tury. Żeby się z nimi lepiej i n t e g r o w a ł, był wobec nich swobodniejszy. By stanowiły one niejako immanentną część jego własną, a nie żeby - musiał p r z y s t ę p o w a ć do nich. Zalatuje mi tu Gombrowiczem i jego nauczaniem., Ależ tak! Jeszcze i jeszcze raz. Tak na to wychodzi.! O tym wszak trąbił - Polak okropnie sztywny, zalękniony, Przez to niezdarny i skompleksiały. Albo pada na kolana wobec świetności, o d ś w i ę t n o ś c i Kultury, albo się zadaje z byle łupu cupu i leci w przaśność. W odpustowe przystrojenia podrygi i zalecanki. Skąd takie postawy? Po pierwsze, niedouczony (nie dosłuchany, nie przeczytany, nie do oglądany) . Na wszelki wypadek, lękając się zdemaskowania nieuctwa swego, woli hołdy bić i cmokać. Leniwy, woli się zadawać z picem, co mu tam wepchną. A już handlarze, urobieni krytycy spryciarze, już mu tam dopowiedzą.. Tam namaszcza, a tu . dolę swoją ugrają. Z buraka wyciągną, a bezpieczni, buractwo wyszydzą.- Co ja tu mam do roboty? Ano to, żeby te niekompetencje, braki ukazać. Mechanizm namaszczania i mechanizm rynku odsłaniać. Żeby zachęcić do samodzielnego sądu, wyboru. I do swobody z obcowaniem, czyli z zadawaniem się z dziełem. Z tzw. dobrem kultury. To jest temat, Bo tu się zaczyna dopiero przyjemność. Najpierw poznać, potem się oswoić, a potem dopiero - swobodnie się z tym zadawać. Fantazjować, używać, być z tym w realnych swobodnych relacjach, Konkretnie? Ot pierwszy przykład. Pół godziny i skojarzenie - wiosna. .. Na ile można sposobów? No to wesprzyjmy czymś pięknym z literatury, z fragmentem poetyckim? Złączmy to z żywiołem muzyki? Jasne, nie bez znaczenia nasz komentarz. Nasze motywacje, nasza j a k o ś ć. Ale jakież rysują się możliwości zabawy... Weźmy na ten przykład, po wysokościach lecąc - od Vivaldiego, po Strawińskiego (Święto Wiosny). Trąćmy Griega. Przelećmy po pieśniach Ryszarda Straussa. (Czemu nie zajrzeć do dworku, do chałupki Moniuszki?) A potem? Morze, morze orkiestr, solistów, szlagierów tysiące. Retro, i nowe... Ulicy gwar... Żywioł na gałęziach, uliczne na chodnikach granie... Ot, jedna, z niepoliczalnych wersji., Zapewniam, że pól godzinki przemknie jak wiosenne musujące wino... Tyle pokrótce o kuchni mych Przyjemności. Szkoda że już się limit miejsca wyczerpuje, bo jeszcze rad bym o balu, na którym, akurat noc przed jubileuszem, spędziłem. Więc kawalątko jeno z zaproszenia przepisuję :" Inauguracyjno ostatkowy BAL PO PRAWEJ STRONIE (na Brackiej, na pięterku, idąc od Rynku, po prawej stronie.) W programie atrakcje gwarantowane : tańce śpiewy dowolne, poczęstunki, gorąca kolacja, alkohole programowane, nadto prawdopodobieństwo atrakcji wielu, jeszcze niesprecyzowanych. - Demonstracja moherowa, przywalenie wschodnią ścianą, endeckie pohukiwania, bogoojczyźniane apostrofy, parafiańskie pokropki, biały mazur, Rota o świtaniu... Ufff... oj, mówię Wam! Wasz radiowo-dziennikowy, sobotnio-niedzielny dostawca przyjemności - LD (przykładnie popiołem posypany).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski