FLESZ - Dzieci umierają przez Putina!
- Ten pomnik jest nie tylko wspomnieniem tamtych czasów, ale też rysuje ducha polskiego narodu. Narodu, który jest wrażliwy na krzywdę drugiego człowieka, jest przywiązany do swoich wartości i który zawsze, nawet w ekstremalnych warunkach okupacji, jest gotowy do pomocy - mówił na chwilę przed odsłonięciem obelisku prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki.
Przypomniał, że osobą, która zainicjowała powstanie pomnika, był zastępca prezesa IPN Mateusz Szpytma.
Mord w Siedliskach był tragedią w dwóch aktach. Pierwszy miał miejsce 15 marca 1943 roku, gdy na terenie gospodarstwa zamieszkiwanego przez pięcioosobową rodzinę Baranków pojawili się uzbrojeni niemieccy żandarmi. Wraz ze spędzonymi ze wsi mężczyznami rozpoczęli przeszukanie gospodarstwa, gdyż mieli informację, że ukrywają się w nim Żydzi. Szybko znaleźli przebywających w schowku między domem a budynkiem gospodarczym czterech mężczyzn.
- Sposób działania Niemców wskazuje, że dobrze wiedzieli, gdzie szukać ukrywających się - mówi Adam Czarnecki, bratanek Łucji Baranek.
Przechowywani Żydzi byli krawcami o nazwisku Gottfried. Według relacji byli to ojciec i jego trzej synowie. Ich imiona nie są znane. Cała czwórka została natychmiast rozstrzelana, a Niemcy kazali ich zakopać za stodołą. W gospodarstwie ukrywał się jeszcze piąty Żyd, ale on wcześniej miał wyjechać na targ do Jędrzejowa i w ten sposób ocalał. Prawdopodobnie jednak nie przeżył wojny, bo nikt o nim więcej w Siedliskach nie słyszał.
Po zamordowanych Żydach przyszła kolei na mieszkańców gospodarstwa. Po krótkim przesłuchaniu Niemcy rozstrzelali w stodole 44-letniego Wincentego Baranka i jego 35-letnią żonę Łucję. Po chwili los rodziców podzieliły dzieci: Henryk (12 lat) i Tadeusz (10 lat).
- Kazali im spojrzeć na rodziców. Gdy chłopcy się pochylili, zastrzelili ich strzałami w tył głowy - wspominała kilka lat temu na naszych łamach kuzynka pomordowanych chłopców Emilia Śliwoń. Ze względu na stan zdrowia nie mogła wziąć udział w czwartkowym odsłonięciu pomnika, a była niemal bezpośrednim świadkiem tamtych wydarzeń. Często przebywała w domu Baranków, bawiąc się z kuzynami. Feralnego dnia była jednak z swoim domu w Pstroszycach.
Drugi akt tragedii rozegrał się nazajutrz. Niemcy wiedzieli, że w gospodarstwie powinna się znajdować jeszcze przybrana matka Wincentego, 58-letnia Katarzyna Baranek, ale nie udało jej się znaleźć. Wtedy zagrozili, że jeżeli kobieta nie zostanie do następnego dnia doprowadzona na posterunek, rozstrzelają 40 osób i spalą wieś. Sterroryzowani mieszkańcy odnaleźli kobietę (ukrywała się w schowku między piecem a ścianą) i skrępowaną zawieźli do Miechowa. Tam Katarzyna została zamordowana.
Do dzisiaj nie ustalono, skąd Niemcy wiedzieli, że w gospodarstwie Baranków ukrywali się Żydzi. Był o to podejrzewany żołnierz AK Bolesław Falencki, ale po wojnie sąd oczyścił go z zarzutu. Adam Czarnecki uważa, że dla prawdy historycznej Instytut Pamięci Narodowej powinien podjąć kroki w celu ustalenia, kto doniósł na rodzinę Baranków. - Było szereg przesłanek, wskazujących kto mógł to zrobić – mówi.
Żyjący potomkowie Baranków wspominają, że tragedia z 1943 roku na wiele lat wpłynęła na życie rodziny. - W domu mama bardzo często do tego wracała, opowiadała nam o tym. Był ogromny strach, że na tym się nie skończy, że Niemcy wymordują również pozostałych członków rodziny. Przecież żyła wtedy jeszcze matka Łucji – wspomina Barbara Biernacka, siostrzenica Łucji Baranek, urodzona rok po tragicznych wydarzeniach.
W latach 2012 i 2013 roku rozstrzelani członkowie rodziny Baranków zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 2013 roku Wincenty, Łucja i Katarzyna Baranek zostali odznaczeni Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Odsłonięcie pomnika, który stanął w sąsiedztwie kościoła Świętego Krzyża w Miechowie jest zwieńczeniem ich ofiary.
- Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że rodzina Baranków doczekała się takiego upamiętnienia. Oni wiedzieli doskonale, że mogą wszyscy zginąć, mieli dwójkę małych dzieci. Bardzo się bali, bardzo to przeżywali, a mimo to zdecydowali się pomagać i przyjęli pod dach żydowską rodzinę – mówiła w imieniu rodziny Maria Siniarska.
Podczas czwartkowej uroczystości mszę świętą odprawił miechowski proboszcz ks. Franciszek Siarek. Obecni byli m. in. miechowscy samorządowcy, delegacje szkół, harcerze, wicewojewoda małopolski Ryszard Pagacz, Magdalena Merta z Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Adam Siwek. Krakowski oddział IPN reprezentowali zastępca dyrektora Cecylia Radoń oraz dr Maciej Korkuć i Michał Masłowski.
- Kiełbasa swojska, pieczona szynka, wędzony boczek prosto od rolnika. Drogo?
- Książ Wielki. Dyrektor Sadowska o strefie gospodarczej: Sprawy idą w dobrym kierunku
- Mieszkać na wsi, ale niedaleko od Krakowa. Ceny działek budowlanych w pow. krakowskim
- Nowe Brzesko z budżetem na 2022 rok. Będzie sporo „wodnych” inwestycji
- Korea, Prusy, Praga. Dziwne nazwy małopolskich wsi [TOP20]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?