MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mówią o nich: anioły

Redakcja
Diagnoza potwierdzająca raka piersi wywołuje przerażenie, bunt, czasami załamanie nerwowe. Gdy przy szpitalnym łóżku chorej pojawia się amazonka - ochotniczka, strach nie znika, ale zostaje ujarzmiony.

doświadczeniem oraz wiedzą

Same przeszły trudny proces leczenia, utraty piersi i powrotu do normalności. Pani Małgorzata, emerytowana nauczycielka, przez miesiąc po operacji nie odbierała telefonów. Kryzys u pani Wiktorii, przyszedł znacznie później, kilka lat po diagnozie. Dziś obie aktywnie korzystają z życia i swoim
dzielą się z innymi kobietami. - Początek rozmowy przy szpitalnym łóżku nie jest łatwy. Często słyszę od pacjentki w formie zarzutu: przecież pani tryska życiem, co pani może wiedzieć o mojej tragedii - zaczyna swoją relację Małgorzata Szczepaniak, amazonka od 10. lat.
Według statystyk, co dwunasta kobieta w Polsce w ciągu swojego życia zachoruje na raka piersi. Niepokojące są również doniesienia o niskiej frekwencji na badaniach mammograficznych. Najbardziej zagrożone są kobiety, u których w bliskiej rodzinie występował ten typ nowotworu lub rak jajnika - chorowała matka, siostra, ciotka, babka i to przed pięćdziesiątym rokiem życia.
- Kiedy 15 lat temu trafiałam do szpitala, bardzo mało wiedziałam o raku. Pomogła mi pani z sąsiedniego łóżka. Opowiedziała o swoich doświadczeniach, wytłumaczyła jak rehabilitować rękę po operacji, wsparła dobrym słowem - wspomina Wiktoria Regnowska, dziś pani inżynier na emeryturze. - Na własnej skórze doświadczyłam, jak ważne jest, żeby w takiej chwili obok pacjentki pojawiła się osoba, która sobą zaświadczy, że walka z rakiem jest do wygrania - dodaje.
W Krakowskim Towarzystwie "Amazonki" na około setkę członkiń

czynnie działa 27 ochotniczek.

Według regulaminu może nią zostać kobieta po upływie minimum dwóch latach po mastektomii. To czas na to, żeby uporać się ze sobą i odnaleźć w nowej rzeczywistości. Niektóre kobiety potrzebują go znacznie więcej.
Wolontariuszki przechodzą kursy psychologiczne organizowane przez Federację Kobiet po Mastektomii. Jednak nie każda może pracować przy łóżku, w bezpośrednim kontakcie z pacjentką. Do tego potrzeba szczególnej empatii, umiejętności słuchania i przede wszystkim odporności psychicznej.
Pani Wiktoria doskonale pamięta pierwszą chorą kobietę, z którą rozmawiała. Na początek miała tylko zobaczyć, jak taka wizyta wygląda. Towarzyszyła Grażynie Korzeniowskiej, prezes krakowskich amazonek. - W pewnym momencie lekarz odwołał Grażynę od łóżka i zostałam z pacjentką sama. To była starsza pani. Niedowidziała z powodu zaawansowanej cukrzycy i martwiła się o męża, który był tuż po zawale. Była załamana, że z niesprawną ręką po operacji nie będzie mogła się nim zaopiekować - opowiada ochotniczka. - To była bardzo trudna rozmowa, ale myślę, że poradziłam sobie. Pacjentka uwierzyła, że znajdzie siłę do walki.
Pani Małgorzata po raz pierwszy pomagała 32-letniej kobiecie, u której wystąpiły już przerzuty raka na inne organy. Ze ściśniętym gardłem odpowiadała na pytania dotyczące możliwości rekonstrukcji piersi. - Strach jest zawsze taki sam, ale każda pacjentka przeżywa go inaczej. Musimy wyczuć, co w danej chwili przyniesie jej ulgę i zmotywuje do zmagania się z chorobą - tłumaczy. Przy szpitalnym łóżku

wszystko ma znaczenie.

Każdy gest i słowo musi być przemyślane, po to, by nie zranić, ale podbudować często zrozpaczoną kobietę. Na szkoleniu uczą się, że istotny jest nawet ubiór, uczesanie, skromny makijaż.
Ochotniczki wiedzą, że nie wolno im zapewniać, że wszystko będzie dobrze. Mogą tylko podtrzymać na duchu, doradzić, przekazać potrzebne informacje o możliwościach załatwienia protezy, rehabilitacji lub sanatorium. - _Czasami wystarczy, że uścisnę dłoń pacjentki pokazując, że ręka po mastektomii może być prawie zupełnie sprawna - _mówi pani Wiktoria. - _Pacjentki życzą sobie nawet, żeby udowodnić, że się jest amazonką - _dodaje pani Małgorzata.
Bywają chore, do których trudno dotrzeć. Zamknięte w swoim nieszczęściu początkowo nie chcą rozmawiać. Inne na ochotniczkę wyrzucają wszystkie swoje żale. Zazwyczaj intuicja podpowiada, jak się zachować. Potem takie pacjentki mówią o ochotniczkach: był u mnie anioł.
Wolontariuszki pracują m.in. w Instytucie Onkologii przy ul. Garncarskiej i Szpitalu im. Rydygiera. Wspierają również chore i ich rodziny, które zgłoszą się do Klubu Amazonek istniejącym przy Instytucie.

Mówią o profilaktyce

Działalność ochotniczek nie zawęża się tylko do bezpośredniej pomocy pacjentkom. Pani Małgorzata od kilku lat zapraszana jest do szkół średnich i policealnych na terenie województwa małopolskiego. Organizuje zajęcia na temat profilaktyki raka piersi. Rocznie przeprowadza nawet 100 godzin prelekcji. Ciągle się dokształca. - Kiedy byłam chora, klasa, której byłam wychowawcą, pomogła mi wydźwignąć się z psychicznego dołka. Prowadząc warsztaty staram się spłacić dług wdzięczności wobec młodzieży - mówi pani Małgorzata. Dzięki spotkaniom cztery uczennice w porę odkryły, że powinny poddać się leczeniu.
Zdaniem ochotniczek, wciąż za mała jest świadomość społeczeństwa na temat nowotworów piersi. Często chore w najgorszych momentach czują się osamotnione, bo rodzina i znajomi nie wiedząc jak się zachować, wolą trzymać dystans. Tym cenniejsza jest wtedy wizyta "zwycięskiej" amazonki.
NATALIA ADAMSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski