MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Muchy i motyle

Redakcja
Wielu pedagogom w głowie się nie mieści, że miły, kulturalny chłopiec może brać narkotyki. A gdy okaże się, że również je rozprowadza, wszyscy są w szoku

GRAŻYNA STARZAK

GRAŻYNA STARZAK

Wielu pedagogom w głowie się nie mieści, że miły, kulturalny chłopiec może brać narkotyki. A gdy okaże się, że również je rozprowadza, wszyscy są w szoku

   _T_uż przed feriami do szkół i internatów w Lesku zapukali funkcjonariusze policji. Mieli ze sobą listę z nazwiskami 20 uczniów. Wprost z lekcji zabrali ich na komendę. Uczniowie nie wrócili już po feriach do szkoły. O tym, że byli zamieszani w handel narkotykami, nauczyciele dowiedzieli się z prasy.
   Mówi Marek Wojtanowski, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej Komendy Powiatowej Policji w Lesku: - Pierwszy raz mamy do czynienia z narkotykową aferą na taką skalę. Są dowody, że do leskich szkół wprowadzono ponad tysiąc tabletek amfetaminy, a to nie koniec sprawy. Mogą nastąpić zatrzymania w kolejnych szkołach.
   Lesko to spokojne miasteczko. Tutejsza policja dotąd głównie zajmowała się kradzieżami i drobnymi włamaniami. Raz zdarzył się tu napad z bronią, która okazała się atrapą.
   Zatrzymani przez policję uczniowie (najmłodszy miał 16 lat, najstarszy 19) pochodzą z tak zwanych dobrych rodzin. Większość nieźle się uczyła. Jedyne, co można było niektórym zarzucić - to sporo opuszczonych bez usprawiedliwienia godzin lekcyjnych. Rodzice wszystkich zatrzymanych byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, o co podejrzewane są ich dzieci. Niektórzy nie wierzą do dzisiaj, mimo że policja znalazła prochy w ich mieszkaniu.
   Policjanci z Leska

nie mogą ujawniać

wszystkich szczegółów sprawy. Odsłaniają tylko niektóre fragmenty tej nie do końca poznanej jeszcze układanki. Centralną postacią jest tu 20-letnia krakowianka, która spędzała wakacje w pobliskim Polańczyku. To ona dostarczała towar w Bieszczady. Rozprowadzali go uczniowie leskich szkół i jeden student.
   Marek Wojtanowski zwraca uwagę, że stereotypowy obraz narkomana, brudnego, obskurnego ćpuna, śpiącego na ławce w parku, odchodzi do przeszłości. - Uzależnionymi od narkotyków są coraz częściej ludzie dobrze wykształceni - uczniowie, studenci, pracownicy renomowanych firm. Większość z nich żyje w przekonaniu, że nie są narkomanami, dopóki nie dojdzie do tragicznego finału.
   Podkarpacie, a zwłaszcza rejon Bieszczad, to podobno doskonały rynek dla handlarzy białą śmiercią. Dlatego przyjeżdża tu coraz więcej dealerów z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Katowic. Narkotyki kupują najczęściej turyści z dużych miast.
   - Ci ludzie nie wybiorą się na dyskotekę, na której nie będą mogli kupić tabletki extasy. Nasza młodzież nie chce czuć się gorsza, chce zaszpanować, pokazać warszawiakom, że Bieszczady to nie jest koniec świata - mówi Jarek, mój przewodnik po Lesku.
   Jeśli mu wierzyć, narkotykowi dealerzy pojawiają się już w podstawówkach. - W mojej szkole był trzynastolatek, który sprzedawał w małych ilościach, na tzw. lufki, nie na gramy. Nieraz częstował za darmo, promocyjnie - tak mówił. Gdy byłem w ósmej klasie, wszyscy wiedzieli, że prócz niego w szkole działają jeszcze dwie inne osoby, od których można kupić narkotyki.
   Jackowi Guzikowi, wicedyrektorowi Zespołu Szkół Leśnych w Lesku, trudno uwierzyć w to, co się stało: - Od czasu do czasu czytaliśmy w prasie, że gdzieś tam w Polsce przyłapano uczniów na handlu narkotykami. Wtedy mówiliśmy między sobą, że na szczęście nas to nie dotyczy. Dzisiaj mamy inne spojrzenie na narkotykowy problem, chociaż pocieszamy się, że zatrzymano tylko czterech naszych uczniów.
   Dyrekcja szkoły natychmiast po policyjnej akcji rozpoczęła własne śledztwo. - Zatrzymani przez policję uczniowie tłumaczyli się, że nie są dealerami, że po prostu podzielili się kupioną "na mieście" tabletką extasy - mówi Wojciech Wyrozumski, dyrektor placówki. - Nie wiem, czy im wierzyć. Od ustalenia faktów jest policja. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że ani w szkole, ani w internacie nie mieliśmy do tej pory większych problemów

z dyscypliną.

   Również wychowawcy ze znajdującego się w pobliżu Zespołu Szkół Ekonomiczno-Rolniczych nie mieli takich problemów. To prawdziwy kombinat edukacyjny - naukę pobiera prawie 600 młodych ludzi.
   - Wiadomość, że nasi uczniowie są zamieszani w narkotykową aferę, to dla nas jak kubeł zimnej wody. Młodzież wywodzi się ze środowisk wiejskich i raczej nie sprawia kłopotów wychowawczych. Chlubiliśmy się tym, że szkoła rolnicza jest placówką wolną od narkotyków. Policyjna akcja była szokiem! - wyznaje Teresa Bętkowska, pedagog z ponaddwudziestoletnim stażem.
   Andrzej Szczecina, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomiczno-Rolniczych, przypomina sobie, że gdy kilka lat temu przeprowadzano ankietę wśród uczniów, niewielka grupa przyznała się, że brała narkotyki, ale sporadycznie i poza szkołą. - Odpowiedź "nie" na pytanie: "Czy nadal bierzesz?" - całkowicie nas uspokoiła. Nikt nie podejrzewał, że dzieje się coś niedobrego. Dlatego byliśmy zaskoczeni, gdy policja stwierdziła, że handel narkotykami w szkołach w Lesku trwa już od pewnego czasu - mówi dyrektor.
   Według naczelnika dochodzeniówki z Komendy Powiatowej Policji w Lesku handel narkotykami stanowi pokusę łatwego zarobku dla młodzieży. - Można policzyć, ile zarobili zatrzymani przez nas dealerzy, rozprowadzając w trzy miesiące tysiąc tabletek amfetaminy. Za jedną można dostać od 10 do nawet 15 zł. Dlatego trudno się dziwić, że w Lesku mamy narkotykową aferę. Do tutejszych szkół - rolniczej, drzewnej i leśnej - trafia młodzież raczej z mniej zasobnych domów - mówi Marek Wojtanowski.
   - Do szkół średnich w Lesku przychodzi sporo młodzieży z popegeerowskich wsi. O stypendium socjalne nie jest łatwo. A pieniądze unijne na wyrównywanie szans młodzieży z uboższych regionów to do ręki zaledwie 60, najwyżej 100 zł. A ile formularzy trzeba przy tym wypełnić - mówi Jacek Guzik.
   Uczniowie nie mają natomiast wątpliwości, że bieda może uczynić z młodych ludzi dealerów.
   - Rodzice wyliczają mi pieniądze co do grosza, sumując wydatki na wyżywienie - 8,50 zł dziennie i 35 zł miesięcznie za nocleg w internacie. Dodają do tego 30 zł na książki i zeszyty oraz drugie tyle na artykuły higieniczne. Bilety na podróż do domu i z powrotem do Leska kupują sami. Dostaję stypendium socjalne, ale to są grosze. Nie wystarczy nawet na jeden modny ciuch - zwierza się 16-letnia Ania, uczennica Technikum Rolniczego.
   Łatwe pieniądze to pokusa nie do odparcia, ale są również inne przyczyny.
   - Myślę, że ci, którzy dają się w to wciągnąć, robią to nie tylko dla pieniędzy, ale z nudów! W Lesku życie zamiera już około 16. W zimie nawet jeszcze wcześniej. Po szkole nie ma co robić. Nic, tylko wyć do księżyca. Ja akurat mam swoją pasję - biorę udział w konkursach recytatorskich, więc w czasie wolnym dużo czytam, ale widzę, że inni liczą muchy na ścianie. Gdy powąchają kleju lub wezmą jakiegoś procha, z tych much robią się im barwne motyle. Wtedy mają złudzenie, że świat jest lepszy, bardziej kolorowy, ciekawszy niż w rzeczywistości - mówi Ania.
   - Nie mogę się zgodzić, że w naszych placówkach nic się po lekcjach nie dzieje - mówi Jacek Guzik z Zespołu Szkół Leśnych. - Można przecież uprawiać sport, brać udział w zajęciach muzycznych. Zespół trębaczy grających sygnały myśliwskie to chluba naszej szkoły. Zastanawialiśmy się nad wspólnymi wyjściami do kina czy na basen, ale nie wszystkich stać na bilety.
   Młodzież, która przychodzi do szkół średnich z gimnazjum, jest krnąbrna, pewna siebie, trudna do upilnowania. - Wydawało się nam, że dobrze będzie zgromadzić pierwszaków na jednym piętrze internatu. Okazało się, że popełniliśmy błąd.
   Wychowawcy skarżą się, iż największe problemy z wyegzekwowaniem dyscypliny mają właśnie na tym piętrze - mówi Jacek Guzik.
   W opinii policjantów z sekcji dochodzeniowo-śledczej nauczyciele, zwłaszcza w szkołach z internatem, mają do odegrania ogromną rolę w zapobieganiu narkomanii. - Zdaję sobie sprawę, że nauczycielom nie jest łatwo wykryć, kto miał, czy ma kontakt z narkotykami. Jednakże bywa i tak, że w niektórych placówkach ukrywa się fakt, że nauczyciel złapał ucznia np. na wąchaniu kleju w toalecie. Zwykle, gdy już sprawy nie można ukryć, wyrzuca się ucznia, ale podaje się inną przyczynę relegowania. Szkoły chronią się w ten sposób przed utratą reputacji - mówi Marek Wojtanowski.
   - Szkoły nie radzą sobie z tym problemem. M.in. dlatego, że wiedza nauczycieli z tej dziedziny jest niewielka - mówi jeden z rzeszowskich psychologów, specjalizujących się w problematyce uzależnień, prosząc o niepodawanie jego nazwiska. Niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że nauczyciele

nie mają pojęcia

o mechanizmach psychologicznych i społecznych prowadzących do używania narkotyków. - Miejsce rzetelnej wiedzy zajmują stereotypy. Wielu pedagogom, zwłaszcza z małych miasteczek, w głowie się nie mieści, że miły, kulturalny chłopiec może brać narkotyki. A gdy okaże się, że ten miły, kulturalny chłopiec również je rozprowadza, wszyscy są w szoku - podsumowuje psycholog.
   Uważa też, że opracowane w kuratoriach oświaty programy profilaktyczne nie przynoszą oczekiwanego efektu, bo skierowane są do wszystkich, a więc jakby do nikogo. - Te same słowa i obrazy mają dotrzeć zarówno do uczniów, którzy tylko raz próbowali, do uzależnionych, jak i do tych, którzy jeszcze nie zetknęli się z narkotykami.
   Małgorzata Wasiluk, terapeuta z Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego "Karan" w Rzeszowie, uważa, że nauczyciele częściej niż np. rodzice chcą brać udział w spotkaniach szkoleniowych. - Rodzice w ogóle nie dopuszczają do siebie myśli, że ich pociecha bierze lub co gorsza rozprowadza narkotyki. Dopóki nie zaakceptują tego faktu, nie potrafią pomóc swoim dzieciom.
   PS Imiona uczniów, którzy występują w reportażu, zostały zmienione

BIORĄ CORAZ MŁODSI

Z badań przeprowadzonych przez Janusza Sierosławskiego z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie wynika, że w ciągu ostatnich paru lat znacznie wzrósł odsetek uczniów, którzy choć raz mieli kontakt z narkotykami. Najbardziej wśród tych, którzy sięgają po amfetaminę, heroinę, kokainę i extasy. Badania z ostatniego roku pokazują, że 11 proc. uczniów szkół średnich choć raz w życiu zażywało amfetaminę, 7 proc. przyznało się, że brało heroinę, a 3 proc. zażywało extasy. Z badań wynika, że młodzi ludzie sięgają po coraz mocniejsze środki, a marihuanę uważają za narkotyk, który nie robi żadnej szkody w organizmie. Palenie marihuany jest często traktowane przez młodzież tak samo jak wypicie puszki piwa. Po narkotyki sięgają coraz młodsi ludzie.

PRZED EGzaMINEM

Pierwszy kontakt z narkotykami następuje zazwyczaj w szkole, w dyskotece, na prywatce lub w czasie wakacji. Młodzi ludzie biorą je przed egzaminem, aby rozładować stres, w chwilach załamania, np. po rozstaniu z dziewczyną, chłopakiem itp. Często powodem jest chęć dostosowania się do środowiska rówieśników. Wśród młodzieży szkolnej najbardziej popularna jest amfetamina, która w ich opinii "rozjaśnia horyzonty", a także marihuana, extasy i LSD. Coraz rzadziej w sprzedaży jest tzw. kompot, czyli polska heroina. Zażywają ją jedynie starzy narkomani, przygotowując sobie samodzielnie wywary ze słomy lub suszu roślinnego. Młodzież ma świadomość, że dożylne aplikowanie sobie narkotyku może prowadzić do zarażenia się wirusem HIV.

Po czym poznaĆ, Że dziecko bierze

Rozszerzone lub bardzo wąskie źrenice, przekrwione oczy, wzmożony apetyt lub jego brak, nagły spadek wagi, brak koordynacji ruchów, bełkotliwa, niewyraźna mowa. W przypadku używania marihuany lub kleju - charakterystyczny zapach, ślady po ukłuciach, krew na bieliźnie, wzmożona senność lub trudności ze snem, poranne bóle brzucha, wymioty. Sygnałem dla rodziców lub opiekunów może też być nieprzestrzeganie zasad higieny, napady agresji, huśtawka nastrojów, częste wietrzenie pokoju, używanie kadzidełek i odświeżaczy.

Po czym poznaĆ, Że dziecko handluje

M.in. po wypowiedziach, zawierających pozytywny stosunek do narkotyków; po nowych strojach i trudno wytłumaczalnym przypływie gotówki; po nagłej zmianie przyjaciół, częstych wyjściach i trwających bardzo krótko rozmowach telefonicznych.

5 LAT WIĘZIENIA

Posiadanie narkotyków jest zagrożone karą więzienia do 5 lat i grzywną. Za produkcję środków odurzających można trafić za kratki na 6 miesięcy, ale i na 10 lat. Za handel narkotykami grozi kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat i grzywna. W przypadku sprzedaży narkotyku osobie małoletniej - na czas nie krótszy niż 3 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski