Alicja Bachleda-Curuś z Eweliną Jędrys, wolontariuszką, która pomaga organizatorom Dnia Dawcy Szpiku. Ewelina ma aplazję (zanik szpiku kostnego), jest bohaterką reportaży, które ukazały się w "Dzienniku Polskim" ("Ewelina czeka na zdrowie" i "Inne życie Eweliny"). Studentkę zarządzania na AGH też czeka przeszczep, jeśli tylko znajdzie się zgodny dawca. FOT. MAJKA LISIŃSKA- KOZIOŁ
- Nie odwiedzała Pani Krakowa dosyć dawno. Spotykamy się na Rynku Głównym podczas Dnia Dawcy Szpiku.
- Oficjalnie miałam długą przerwę, ale tak naprawdę byłam tu dziesięć dni temu i jestem teraz. Przyczyna jest ta sama, chcę pomóc bliskiej mi osobie i być z nią.
- Oddała Pani krew, zarejestrowała się i dołączyła do grona potencjalnych dawców szpiku kostnego. Pobieranie krwi bolało?
- Nic a nic. Nie zemdlałam, nie zrobiło mi się słabo. Pani pielęgniarka spisała się znakomicie. Zachęcam wszystkich zdrowych ludzi do pójścia w moje ślady. Robimy to dla innych, ale kto wie, może też dla siebie.
Czytaj także: Daj szansę na nowe życie!- Gdy białaczka zostanie zdiagnozowana u kogoś, kogo znamy, kochamy - cierpnie nam skóra ze strachu. Chcemy zrobić wszystko, żeby pomóc.
- To prawda. Dla większości osób z białaczką jedynym sposobem na to, żeby wyzdrowiały, jest przeszczep szpiku. Byłam zaskoczona i przerażona, gdy usłyszałam, że właściwie co godzinę ktoś dowiaduje się o tym, że ma białaczkę. W dodatku działa ona podstępnie, często nie daje objawów, a gdy one się pojawiają, jest już bardzo zaawansowana. Tylko szybkie znalezienie dawcy może wtedy uratować życie.
- Pani popularność na pewno sprawi, że więcej osób odda krew i zostanie dawcą.
- Mam nadzieję. To dzięki zwykłym ludziom tak naprawdę jesteśmy popularni, to dzięki nim mamy takie, a nie inne życie, więc powinniśmy zrobić też coś dla nich. Właściwie zawsze wiedziałam, że osoby znane mają taki obowiązek. Ale jak to w życiu; najpierw trzeba było załatwić to, potem jeszcze tamto. Jednak przychodzi taki moment, kiedy rzuca się wszystko.
- Pani rzuciła?
- Odłożyłam na razie swoje zobowiązania. Tu byłam bardziej potrzebna. Choroba bliskiej osoby stała się moją rzeczywistością. W maju jednak muszę dokończyć pewien projekt w Ameryce, w perspektywie mam zdjęcia do kilku filmów.
- Poradzi sobie Pani?
- Muszę. Tak to już jest, że w niektórych momentach życia jesteśmy silniejsi, niż nam się wcześniej wydawało.
- Jak się miewa synek Henry-Tadeusz?
- Dziękuję, dobrze. Zaczyna dopiero mówić, jest w fantastycznym wieku i daje mi wiele szczęścia. Bardzo tęsknię i już jutro wracam do niego. Nie lubię go zostawiać samego na długo. Dwa tygodnie to maksimum.
- A co najbardziej lubicie robić z synem we dwoje?
- Chodzimy do parku, ale tak naprawdę to on uwielbia ciu-ciu?
- Ciu-ciu?
- Ciuchcie, lokomotywy, parowozy. Dlatego często jeździmy do muzeum kolei i oglądamy pociągi.
- Była już z nim Pani w Chabówce? Jest tam sporo pociągów do oglądania.
- Jeszcze nie, ale na pewno go tam zabiorę.
Rozmawiała MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?