MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Myśli nad Narwią

Redakcja
Znany polski biznesmen ma miłe hobby. Dawniej o takich ludziach mówiono; "niesie kaganek oświaty". Dzisiaj ten kaganek dociera do stypendystów prywatnej fundacji biznesmena i jego żony. Z własnych pieniędzy nie tylko wspierają naukę dziewczyn i chłopców z biednych, trudnych rodzin. Organizują stypendystom wyjazdy do interesujących miejsc w towarzystwie ludzi, z którymi na co dzień nie mają kontaktu. Młodzież patrzy, przeżywa, uczy się, uczestnicząc w czymś odmiennym od codzienności.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Od czasu do czasu na takie spotkanie przyjeżdża grupa zaprzyjaźnionych profesorów i innych ludzi pracujących głową. Zawsze jest jakiś temat wiodący, na ogół dotyczący Podlasia. Właśnie wróciłem, z zaciśniętymi zębami.

Jednym z punktów programu był objazd umocnień polskiej linii obronnej z ostatniej wojny, opartej o linię Narwi. W dniach 7 - 10 września 1939 roku rozegrała się tutaj zażarta bitwa. Obronę Wizny nazwano później "polskimi Termopilami". Jak w antycznej Sparcie, garstka Polaków na cztery dni powstrzymała 60-krotnie liczniejsze zgrupowanie gen. Heinza Guderiana. Jeden z najlepszych dowódców niemieckich w swoich pamiętnikach pochlebnie ocenił polskich żołnierzy.

Dowódcą obrony odcinka Wizna był 31-letni kapitan Władysław Raginis. Miał 20 oficerów i 700 żołnierzy. Fortyfikacje składały się z sześciu żelbetowych bunkrów (nie wszystkie ukończone) i lekkich umocnień polowych. Atakował pancerny XIX korpus armijny liczący 42200 żołnierzy, w tym 1200 oficerów, 350 czołgów, wspierany przez Luftwaffe. Przewaga Niemców w artylerii była ponadstukrotna.

Wojska Guderiana miały z marszu przejechać grupkę kapitana Raginisa. Nie przejechały. Zatrzymane na kilka dni, straciły kilkuset żołnierzy oraz 20 czołgów i pojazdów opancerzonych. Te kilka dni umożliwiły Polakom organizację Armii Warszawa i skuteczne wycofanie się na południowy wschód kraju. Później część polskich sił przeszła do Rumunii. Ta bohaterska sprawność kapitana Raginisa w nadnarwiańskich bagnach przyczyniła się do powstania polskich sił zbrojnych na Zachodzie.

Sam Raginis tam nie trafił. Niemcy postawili mu ultimatum: albo skapituluje, albo wszyscy polscy jeńcy z jego grupy zostaną rozstrzelani. Nie było już amunicji. Ciężko ranny dowódca rozkazał załodze opuścić swój bunkier i zaprzestać walki. Sam nie poszedł do niewoli. W wypełnionym duszącym dymem prochowym i łuskami schronie zdetonował granat. Bohaterski syn wielkiego narodu.

Dzisiaj ruiny na Górze Strękowej są pomnikiem. Marnym, biednym, zaśmieconym. Czarna tablica kamienna z nieczytelnymi literami, wątły maszcik, na którym zwisa biało-czerwone płócienko udające flagę. Obok krzywy śmietnik z wianuszkiem papierów i butelek. Na pobliskiej drodze nie ma wielkiego znaku, zachęcającego do odwiedzenia tego historycznego miejsca. Jednego z najwspanialszych pomników patriotyzmu i bohaterstwa, jaki gdziekolwiek można znaleźć.

Zapyziała gablota przypominająca rozkład jazdy PKS jest wszystkim, na co informacyjnie zdołaliśmy się zdobyć. Całe szczęście, że trafił się szwedzki zespół heavy metal Sabatan. Lider grupy dowiedział się od polskiego fana o bitwie pod Wizną. Napisali piosenkę "40:1" (powinno być raczej 60:1) o dysproporcji sił i walce do końca. W ten sposób świat dowiedział się o sprawie. Na skromną skalę, bo Sabatan to jednak nie Rolling Stones.

Tyle mamy porywów patriotycznych w różnych miejscach, m.in. na chodniku pod Pałacem Prezydenckim. Niektórzy aktywiści stamtąd deklarują, że gotowi są oddać życie za wzniosłe ideały. Nikt nie musi oddawać życia za stworzenie z miejsca śmierci kapitana Władysława Raginisa jednego z najciekawszych pomników II wojny światowej w Europie. Wystarczy trochę wyobraźni, organizacji, zrozumienia wielkości sprawy i człowieka. Z tym jednak mamy problemy. Wolimy krzyczeć i wygrażać sobie wzajemnie, niż mądrze działać.

Za pięć lat będziemy mieli 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Zróbmy z tego międzynarodowy festiwal polskiego bohaterstwa, walki o wolność bez liczenia ofiar czy kosztów. Jeśli dodamy legendę "Solidarności", wyjdzie wspaniały obraz kraju mądrego, honorowego, bohaterskiego i rozsądnego. Usiłujemy stworzyć wizerunek Polski w świecie. Poszukujemy rewolucyjnych pomysłów, a wszystko mamy pod ręką. Trzeba to tylko zagospodarować.

Na razie mądrze i pięknie mówią o nas głównie cudzoziemcy. Kilka książek o lotnikach z Dywizjonu 303 (najlepsza jest amerykańska) powinno być lekturą obowiązkową. Trafiają się tu i ówdzie jakieś wzmianki w filmach. I to właściwie jest wszystko.

Musimy się chwalić. Można zacząć od Wizny i kapitana Raginisa. Zasłużył na to ten młody, wspaniały oficer. My też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski