Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślisz: gwiazda. Mówisz: Pazdan. Euromoda na polskich piłkarzy

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Dla perspektywicznych zawodników, ale i starych wyjadaczy z reprezentacji prowadzonej przez Adama Nawałkę, trwające we Francji mistrzostwa Europy są jak brama, która szeroko się otwiera. Czekają za nią lukratywne kontrakty w dobrych zachodnich klubach.

Gdy przed mistrzostwami we Francji „Przegląd Sportowy” zamieścił zestawienie „TOP 5. Oni będą gwiazdami Euro 2016”, nie umieścił w nim ani jednego Polaka. Sami nie wierzyliśmy, że piłkarze Adama Nawałki podbiją Europę.

A co dopiero obcokrajowcy! Gdy meldowaliśmy się w Paryżu przed meczem Polski z Niemcami w połowie czerwca, właściciel wynajętego przez nas pokoju nie dawał Biało-Czerwonym żadnych szans. - Przecież wy macie tylko jednego piłkarza - Roberta Lewandowskiego, a u Niemców jest ich cała armia - stwierdził z przekonaniem.

Co mogliśmy odpowiedzieć? Po skromnej wygranej z Irlandią Północną trudno było przechwalać się nawet strzelcem bramki Milikiem, ale dzisiaj już byśmy wiedzieli: Krychowiak, Błaszczykowski, Glik, Pazdan, Fabiański… Od kilku dni uczy się tych nazwisk (i łamie sobie na nich języki) cała Europa. Mamy nie tylko drużynę z prawdziwego zdarzenia, ale i indywidualności co się zowie.

Po raz ostatni mogliśmy wymieniać je jednym tchem trzydzieści, czterdzieści lat temu: Lato, Szarmach, Deyna, Boniek, Młynarczyk... Czy właśnie dlatego nasza kadra odnosiła wtedy sukcesy, że oni byli wielcy, czy przeciwnie - to dzięki dobrej grze w reprezentacji stali się znaczącymi postaciami?

- To sprzężenie zwrotne, bo wraz z uzyskiwanymi wynikami, szczególnie na dużej imprezie, zawodnicy podnoszą swoją wartość - ocenia Marek Koźmiński, były gracz reprezentacji Polski i Udinese, wychowanek Hutnika Kraków. - Teraz mamy dosyć młodą reprezentację, co powoduje, że wzrost wartości poszczególnych piłkarzy jest jeszcze bardziej widoczny.

Zbigniew Boniek: - Porównywanie pokolenia mojego i Lewandowskiego to dla mnie strata czasu. Futbol ogromnie się zmienił. Przez ostatnie 30 lat tylko wspominaliśmy dawne drużyny. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwi, bo pierwszy raz od 1982 roku reprezentacja gra ładny futbol i odnosi sukcesy. Przez trzy dekady przyjeżdżaliśmy na wielkie turnieje w roli turystów. Dwa mecze i pewność, że wracamy do domu. Wreszcie jest inaczej.

Krychowiak śrubuje rekord

Zespół Nawałki z każdym meczem na Euro we Francji rósł w siłę. Doszło do tego, że eksperci w studiu Polsatu zaczęli wykłócać się, kto jest lepszym piłkarzem: Pazdan czy Niemiec Boateng. A przecież gorące dyskusje z każdym dniem nabierają rumieńców. Biorą w nich udział też laicy, skoro nawet premier Beata Szydło potrafiła wymienić swoich ulubieńców w wywiadzie przed kamerami TVP (Kapustka i, a jakże, Pazdan).

- Wartość naszych zawodników podnoszą wyniki reprezentacji - nie ma żadnych wątpliwości Janusz Basałaj, były prezes Wisły Kraków, który dziś pracuje w PZPN. - Euro jest dla nich najlepszą trampoliną. Innej drogi nie ma. Zdarzają się wprawdzie wyjątki, jak w przypadku Lewandowskiego, którego trener Klopp oglądał kilka razy w barwach Lecha Poznań i uznał, że sprawdzi mu się w Borussii Dortmund. Dopóki jednak nie będziemy mieć sukcesów w Lidze Mistrzów albo chociaż w Lidze Europy, droga do wielkich klubów poprzez dobrą grę w reprezentacji będzie znacznie krótsza.

Potwierdzają to wydarzenia ostatnich dni. W Europie nastała prawdziwa moda na Polaków. Nawet Maciej Rybus, piłkarz, który odpadł ze składu na Euro z uwagi na kontuzję, otrzymał intratną ofertę z Lyonu i szybko podpisał kontrakt. A ci, którzy zawojowali francuskie boiska, mogą przebierać w ofertach.

Co ciekawe, najrzadziej wymieniamy w tym kontekście naszą najcenniejszą z gwiazd, czyli Roberta Lewandowskiego. Najlepsi piłkarze Bayernu Monachium zaczęli się lepiej spisywać dopiero w drugiej części mistrzostw Europy, widać po ich występach, że zmęczenie długim sezonem daje im się mocno we znaki. Nie ma jednak wątpliwości, że „Lewy” nic nie stracił ze swojej klasy, wciąż będąc w kręgu zainteresowań najbogatszych, czyli Paris Saint-Germain i Realu Madryt.

W przypadku tego pierwszego, zarządzanego przez szejków z Kataru klubu z transferem ubiegł go Grzegorz Krychowiak. Bossów PSG ostatecznie przekonał do siebie po meczu na Stade de France z Niemcami. Owszem, jego dotychczasowy trener w Sevilli Unai Emery (który właśnie objął paryżan) ręczył za niego, ale co innego wysłuchiwać opowieści, a co innego zobaczyć na własne oczy, jak Polak wodzi za nos Thomasa Muellera, Mesuta Oezila i pozostałe gwiazdy mistrzów świata. Krychowiak rozegrał w Saint-Denis kapitalny mecz, potwierdzając, że sufit wciąż wisi wysoko nad jego głową. W PSG będzie miał szansę jeszcze bardziej się rozwinąć. I nieważne, czy paryżanie zapłacą za niego zapisane w umowie z Sevillą 45 mln euro odstępnego, czy nieco mniej - i tak zostanie najdroższym piłkarzem w naszej historii.

Premier League to magia

Wielkim wygranym będzie się też mógł czuć Kamil Grosicki. W prowincjonalnym Rennes miał niewielką szansę na wypromowanie się, tym bardziej że często był rezerwowym. Teraz starają się o niego kluby angielskie, z których najbardziej konkretny jest Everton.

- Rozmawiałem w tym tygodniu z jednym z polskich piłkarzy, który gra w lidze zagranicznej, ale wybiera się na Wyspy. Aż trzepotał z zachwytu… Dla polskich zawodników Premier League to jest magia - mówi Basałaj.

Z pewnością oczy ze zdumienia przecierają w Fiorentinie. Na ławce przez niemal cały sezon siedział tam wypożyczony z Borussii Dortmund Jakub Błaszczykowski. Kiedyś deklarował, że na zakończenie kariery wróci do Wisły Kraków, ale nie zanosi się, by nastąpiło to szybko. Po zwieńczonych golami występach przeciw Ukrainie i Szwajcarii 30-letni Kuba odbudował swoją markę i jeszcze przez kilka lat z powodzeniem będzie mógł występować w mocniejszych ligach.

Najbardziej zaskakujące jest to, że furorę we Francji robi Michał Pazdan, stoper, który po wiosennej klęsce Legii Warszawa w Niecieczy był odsądzany od czci i wiary. Dzisiaj prezes Bogusław Leśnodorski, który wykupywał go z Jagiellonii Białystok za 700 tys. euro, oferty z Turcji na poziomie 2 mln uznaje za śmieszne.

- Zbigniew Boniek uważa, że Pazdanowi brakuje ośmiu centymetrów (mierzy 180 - przyp.), a zabijałyby się o niego wielkie kluby - komentuje Basałaj.

Rozgłosem wśród kibiców w Polsce Pazdan usunął w cień nawet Kamila Glika. Ale w Europie to ten drugi jest uważany za prawdziwego lidera defensywy i człowieka, od którego wszystko, co dobre w tej drużynie, się zaczyna.

To właśnie stoper Torino rozegrał w kadrze najwięcej minut (do wczorajszego meczu z Portugalią dokładnie 2010) od czasu objęcia funkcji selekcjonera przez Adama Nawałkę. Początkowo trener stawiał na Mariusza Kamińskiego z Lecha, ale zrozumiał, że Glik bije go na głowę. Zrozumieli to w ostatnich dniach także w Monaco, spiesząc się ze sfinalizowaniem transferu za 11 mln euro.

Jest podczas każdego wielkiego turnieju kategoria „gwiazdy”, są i „odkrycia”. Należy do nich niewątpliwie Bartosz Kapustka z Cracovii.

- Dla takich perspektywicznych zawodników ten turniej jest jak brama, która szeroko się otwiera, a za nią czeka kontrakt w dobrym europejskim klubie. Każda minuta spędzona na boisku we Francji jest dla Bartka niezwykle cenna. To naprawdę materiał na wielkiej klasy piłkarza - podkreśla Koźmiński.

A przecież w gronie eksplodujących talentów są w obecnej kadrze także wspomniany Arkadiusz Milik z Ajaksu Amsterdam oraz Piotr Zieliński, który trafił wiele lat po Koźmińskim do Udinese, ale wkrótce może wyemigrować do Wielkiej Brytanii, bo stara się o niego Liverpool. Cena wywoławcza za 22-latka: 15 mln euro.

Rynek, na którym przez długie lata transferowy rekord Polski wynosił 7,4 mln euro, bardzo szybko zareagował na sukces Biało-Czerwonych we Francji.

***

Do chwili, aż Grzegorz Krychowiak nie przejdzie oficjalnie z Sevilli do Paris Saint-Germain, transferowy rekord Polski wynosi 7,4 mln euro. To kwota, jaką Liverpool zapłacił za Jerzego Dudka Feyenoordowi Rotterdam w 2001 r.

Robert Lewandowski opuścił Lecha Poznań w 2010 roku za 4,75 mln euro. Tyle wydała za niego Borussia Dortmund. Gdy Krychowiak przed dwoma laty przechodził z francuskiego Stade Reims do hiszpańskiej Sevilli, kosztował 5,5 mln euro.

Niemiecki portal transfermarkt.de wyliczył, że dziesięciu najdroższych polskich piłkarzy kosztuje łącznie 133 miliony euro. Najwięcej trzeba wydać na Lewandowskiego z Bayernu, który jest wyceniany na 50 milionów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski