Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na granicy katastrofy

Redakcja
Macedończycy solidaryzują się z Serbami, czego dowodem są częste manifestacje i mityngi, na których wznoszone są hasła przeciw interwencji w Jugosławii

Dla Czarnogóry ta wojna, to klęska finansowa

Dla Czarnogóry ta wojna, to klęska finansowa

Macedończycy solidaryzują się z Serbami, czego dowodem są częste manifestacje i mityngi, na których wznoszone są hasła przeciw interwencji w Jugosławii

(INF. WŁ.) Czarnogóra jest o krok od katastrofy humanitarnej. Liczba uchodźców z Kosowa przekroczyła tam 60 tysięcy, co stanowi 10 proc. ogólnej liczby mieszkańców kraju. Zaczyna brakować jedzenia i lekarstw dla uchodźców; Czarnogóra dostaje z zagranicy niewielką i nieregularną pomoc. Coraz gorzej jest też w Macedonii; mieszkańcy obawiają się separatystycznych dążeń tamtejszej mniejszości albańskiej. Tymczasem do Prisztiny w Kosowie zaczynają wracać serbscy uciekinierzy.

Czarnogóra: między młotem a kowadłem

Czarnogóra jest drugą obok Serbii republiką wchodzącą w skład Jugosławii. Od początku konfliktu w Kosowie odcinała się od polityki Miloszevicia i opowiadała za pokojowym rozwiązaniem konfliktu.
Jeszcze przed rozpoczęciem interwencji w Jugosławii, w Czarnogórze przebywało wielu uchodźców z Kosowa i Serbów wygnanych z Chorwacji. Teraz każdego dnia granicę kosowsko-czarnogórską przekraczają setki uchodźców. Część z nich wędruje przez Czarnogórę do Albanii, jednak większość pozostaje na miejscu. Problem w tym, że Czarnogóra nie ma funduszy na wybudowanie dla uchodźców specjalnych obozów. Albańczycy koczują więc w halach sportowych i szkołach.
- Jeżeli nic się nie zmieni, to grozi nam katastrofa humanitarna. Nie dostajemy prawie żadnej pomocy zagranicznej, a nasze rezerwy finansowe są już na wyczerpaniu - mówi Vladan Mićunović z gazety "Pobjeda". - Rząd nie ma pieniędzy na zakup żywności dla Albańczyków, nie mówiąc już o budowaniu dla nich obozów. Tam, gdzie teraz koczują uchodźcy, są problemy z sanitariatami; większość obiektów nie jest przystosowana do takiej sytuacji. Boję się nawet myśleć, co się stanie, gdy nasze rezerwy się wyczerpią.
Najgorzej jest z lekarstwami. W Jugosławii nie ma już żadnej wytwórni farmaceutycznej, więc kraj korzysta z rezerw, które jednak wyczerpują się w zastraszającym tempie. Już teraz w niektórych szpitalach brakuje podstawowych środków medycznych.
- Dla Czarnogóry ta wojna jest prawdziwą katastrofą finansową. Ogromne sumy z tegorocznego budżetu poszły już na pomoc dla uchodźców, a turystyka, która jest naszym głównym źródłem dochodu całkowicie splajtuje; nikt przecież nie przyjedzie do nas na wakacje - _mówi dziennikarz Slobodan Vuković. - Wszyscy cierpimy, choć u nas są relatywnie najmniejsze, jak dotąd, zniszczenia wojenne i tym samym najmniejsza liczba ofiar wśród ludzi. Modlimy się tylko, żeby ten koszmar jak najszybciej się skończył. Jesteśmy w tej chwili między młotem a kowadłem - między reżimem Miloszevicia a agresją NATO_.

Macedonia: na beczce prochu

W Macedonii sytuacja nie zmienia się. Uchodźców z Kosowa przybywa z każdym dniem - jest ich już prawie 200 tys. W najbliższych dniach przyjadą kolejne 2 tys. żołnierzy NATO. Tym samym ich kontyngent zwiększy się do 14 tys. Macedończycy skarżą się na niewystarczającą pomoc z Zachodu. Coraz bardziej boją się rozszerzenia konfliktu na ich kraj.
- Każdego dnia nasi żołnierze i policjanci znajdują kolejne składy broni i amunicji przeznaczonej dla partyzantów z Wyzwoleńczej Armii Kosowa - mówi malarz Vlatko Anteski. - Boimy się, że jeśli ta broń przedostanie się do zachodniej Macedonii, to wkrótce konflikt rozszerzy się i na nasz kraj. Albańczycy, którzy liczebnie przeważają w zachodniej części kraju, coraz częściej zaczynają przejawiać tendencje separatystyczne. Macedonia to beczka prochu, w której byle iskra może wywołać pożar.
Macedończycy solidaryzują się z Serbami, czego dowodem są częste manifestacje i mityngi, na których wznoszone są hasła przeciw interwencji w Jugosławii.

Prisztina - kto wraca?

Tymczasem do Prisztiny, stolicy Kosowa, zaczynają wracać pierwsi uchodźcy.
- Uciekłam kilka dni po pierwszym bombardowaniu. Gdy na Prisztinę spadły bomby, w mieście wybuchła panika. Razem z rodziną i przyjaciółmi pojechaliśmy do Belgradu - mówi nauczycielka Vera Milunović, Serbka. - Gdy przybyliśmy na miejsce, okazało się, że w mieście jest już wielu uchodźców - i Serbów, i Albańczyków. Myśleliśmy, że tam będziemy bezpieczni, ale naloty przybrały na sile i musieliśmy uciekać także z Belgradu. Wróciliśmy do Prisztiny. Spodziewaliśmy się, że zastaniemy tylko gruzy, tymczasem widać zniszczenia, ale nie są one aż tak duże. Do Prisztiny wraca coraz więcej ludzi, nie tylko Serbów - przekonuje.
DOMINIKA ĆOSIĆ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski