MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na salonach

Redakcja
W kawiarni artystycznej Karoliny Witek. FOT. ALEKSANDRA LANGE, ARCHIWUM CENTRUM WITEK
W kawiarni artystycznej Karoliny Witek. FOT. ALEKSANDRA LANGE, ARCHIWUM CENTRUM WITEK
Salony artystyczno-intelektualne, z których słynął niegdyś Kraków, odradzają się. Od dwóch lat przedstawiciele krakowskich elit spotykają się w domu prof. Elżbiety Stefańskiej. Znana klawesynistka nawiązuje w ten sposób do tradycji kultywowanej przez rodziców.

W kawiarni artystycznej Karoliny Witek. FOT. ALEKSANDRA LANGE, ARCHIWUM CENTRUM WITEK

ŻYCIE TOWARZYSKIE. Salony odrodziły się w latach 60. i 70. ubiegłego wieku

Salonowe zwyczaje obowiązują także podczas spotkań towarzyskich, które urządza dla przyjaciół historyk literatury i krytyk literacki, prof. Marta Wyka. W latach 60. ub. wieku w jej domu spotykali się ludzie nauki i sztuki, pisarze i poeci. Salon artystyczno-literacki prowadzi od niedawna Karolina Witek, znana bizneswomen, właścicielka Centrum Witek w Modlniczce. - Salon był i jest zjawiskiem społecznym, i pomimo tego, że dzisiaj stracił na znaczeniu, nie sposób przecenić jego opiniotwórczej roli - uważa socjolożka prof. Krystyna Slany.

Odpowiedni poziom

Trudno podać precyzyjną definicję salonu. Zmarły w 1990 roku Tadeusz Kudliński, krytyk teatralny i prozaik związany z Krakowem, pisał, że salon to "instytucja wymykającą się lapidarnej charakterystyce". To, co jest najbardziej charakterystyczne dla salonu to, według Kudlińskiego, "stałość spotkań i odpowiednie przygotowanie intelektualne uczestników".

Salony tworzyli głównie przedstawiciele świata nauki i literatury. Anna Gabryś, autorka książki "Salony krakowskie", zaznacza, że warunkiem sine qua non prowadzenia salonu było "odpowiedniej wielkości mieszkanie" i "gościnność gospodarzy".

W latach dwudziestych ub. wieku funkcjonowało w Krakowie kilka salonów artystyczno-literackich. "Różni zamożni ludzie, czasem z zamiłowania do sztuki, czasem ze snobizmu, mieli jour-fixy, kiedy to wieczorem w ich salonie zbierali się pisarze, malarze, muzycy, prowadzili dyskusje, czasem prezentowali własne utwory" - pisał Witold Zechenter, poeta, prozaik, publicysta. Salon był miejscem stałych spotkań elit, a istotną w nim sprawą było "utrzymanie odpowiedniego poziomu i trwanie" - podkreśla Anna Gabryś, dodając, że w Krakowie łatwo było spełnić te warunki, "co wynikało także z atmosfery miasta".

Rytm salonowego życia

Prawdziwy rozkwit salony krakowskie przeżywały pod koniec XIX i na początku XX wieku. Tworzyły je rodziny Żeleńskich, Kossaków, Estreicherów.

Rytm życia salonowego wyznaczały dni przyjęć. - Dla każdego domu był to inny dzień i inna pora. Prawdziwy lew salonowy mógł wszakże jednego dnia odwiedzić jednego dnia kilka z nich - mówi Maria Rydel, pisarka, wnuczka poety Lucjana Rydla, kustosz Muzeum "Rydlówka" w Bronowicach. W dworku, w którym mieści się ta zasłużona instytucja kultury, w okresie Młodej Polski kwitło życie towarzyskie.

Bardzo słynny, nie tylko w Krakowie, był salon literacko-artystyczny Zdzisława i Zofii Jachimeckich. On - znany muzykolog, ona - tłumaczka sztuk teatralnych z języka włoskiego, zapraszali gości do swojej kamienicy przy ul. Grodzkiej 47 we wtorki. W salonie państwa Jachimeckich bywali profesorowie UJ, ludzie teatru, elity artystyczne i towarzyskie. Tak wspomina ten salon znany krakowski księgarz Marian Krzyżanowski: "Zbierali się tam najwybitniejsi ludzie tak miejscowi, jak i z innych dzielnic kraju, a także zza granicy. Istniało nawet powiedzonko, ze gdy kto z cudzoziemców przyjechał do Krakowa, to najpierw oglądał Bramę Floriańską, a potem spieszył do państwa Jachimeckich". Grono znajomych i przyjaciół tej pary było znakomite. Bywali tam pisarze, m. i. Choromański, Nałkowska, Boy-Żeleński, Pawlikowska-Jasnorzewska, malarze, m. in. Kossak, muzycy i kompozytorzy, tacy jak Szymanowski, Rubinstein. Zdzisław Jachimecki zmarł w 1953 roku. Jego żona Zofia 20 lat później. Niemal do śmierci prowadziła swój salon.

Nie ma ludzi przypadkowych

Po II wojnie światowej salonowe życie na pewien czas zamarło. Odrodziło się w latach 60. i 70. ub. wieku. Jeden z najbardziej znanych krakowskich salonów prowadzili rodzice Elżbiety Stefańskiej, klawesynistki, profesora krakowskiej Akademii Muzycznej. Jej matką była wybitna pianistka Halina Czerny-Stefańska, ojcem profesor Akademii Muzycznej Ludwik Stefański. Wielką sławą cieszyły się też towarzyskie spotkania w rodzinnym domu prof. Marty Wyki, historyka literatury, córki prof. Kazimierza Wyki, legendy krakowskiej polonistyki.

Dwa lata temu prof. Elżbieta Stefańska postanowiła wznowić salonowe tradycje. Nie tylko ze względu na pamięć rodziców. Również, dlatego, że koncertując w wielu krajach świata poznała młodych, utalentowanych ludzi, których chciała zaprosić do Krakowa, aby zaprezentowali swoje talenty. - Chodziło mi o to, żeby ludzie, którzy kochają muzykę, w różnym wieku, pochodzący z różnych środowisk, spotykali się ze sobą, rozmawiali o muzyce w kameralnej, domowej atmosferze. Myślę, że udało się zrealizować ten cel - mówi prof. Elżbieta Stefańska. Ważną cechą salonu, według niej, jest to, iż umożliwia bezpośredni kontakt widza i artysty. W spotkaniach muzycznych organizowanych w kamienicy przy ul. Garncarskiej 3 uczestniczy zwykle 70, 80 osób. Goście siedzą na kupionych specjalnie w tym celu przez gospodynię specjalnych, składanych krzesełkach.

Prof. Elżbieta Stefańska ubolewa, że jej artystyczny salon otwierany jest tylko okazjonalnie. - Mam za dużo obowiązków, żeby wzorem przedwojennych salonów urządzać spotkania artystyczno-towarzyskie co tydzień - tłumaczy.

W salonach artystycznych nie ma ludzi przypadkowych. - Zapraszam tylko te osoby z kręgu kultury i sztuki, które mają coś do zaoferowania innym - mówi prof. Elżbieta Stefańska. W jej domu bywają nie tylko ludzie o znanych nazwiskach, ale także, a może przede wszystkim, młodzi, uzdolnieni twórcy.

Salon, czy może raczej salonik artystyczny, przez wiele lat prowadziła Wisława Szymborska. W niewielkim, blokowym mieszkaniu noblistki przy ul. Kijowskiej, na słynnych "kolacyjkach z loteryjkami" bywało nieraz ponad 20 osób. To było przed "tragedią sztokholmską" (tak noblistka nazywa owo wielkie wyróżnienie, jakie ją spotkało). Obecnie wielu spośród bywalców tego salonu nie ma już na świecie.

Obowiązuje etykieta

W salonie nie mówi się źle o nieobecnych i nie załatwia interesów. - Na salonach zawsze obowiązywała pewna etykieta, odpowiedni sposób bycia, odpowiedni strój. To było biletem wstępu - podkreśla Maria Rydel.

W salonach dyskutuje się najczęściej o spektaklach teatralnych, koncertach muzycznych, książkach. Komentuje bieżące wydarzenia polityczne. - Zawsze dbano, żeby zebrania te nie przeradzały się w plotki - zauważa wnuczka Lucjana Rydla.

- W trakcie spotkań towarzyskich w domu moich rodziców, rozmawiało się o polityce, o sztuce, nigdy natomiast o pieniądzach - wspomina prof. Marta Wyka. - Nie słyszałam, żeby ktokolwiek podejmował temat swoich czy cudzych zarobków. Być może, dlatego, że w latach 60. i 70. ub. wieku wszyscy zarabiali mniej więcej tyle samo. Pytanie na temat pieniędzy zadawała moja mama już po wyjściu gości naszej służącej. Pytanie brzmiało: "Czy wszyscy dali ci napiwek". Był, bowiem taki zwyczaj, że goście wychodząc, zostawiali w kuchni jakąś drobną kwotę dla Kasi czy Marysi, które w czasie spotkań towarzyskich musiały pracować dłużej niż zwykle - relacjonuje prof. Marta Wyka.
Zastrzega się jednak, że dom, w którym się wychowała, był zwyczajnym domem krakowskim. Nie miał nic wspólnego z salonem, w dosłownym rozumieniu tego słowa. - Do tej pory nie znalazł się nikt, kto by opisał inteligenckie domy krakowskie po 1945 roku. Myślę, że byłaby to interesująca historia, i od strony intelektualnej i anegdotycznej - mówi prof. Wyka.

Ewolucja "salonu"

Pomimo wysiłków takich osób, jak prof. Elżbieta Stefańska czy Elżbieta Penderecka, salon artystyczno-intelektualny w dawnym pojęciu tego terminu stracił dzisiaj na znaczeniu. - Cechą salonów jest elitarność, a ich rola polega na inspirowaniu i dopełnianiu życia kulturalnego. Tymczasem dzisiaj rolę kreatorów opinii przejęła telewizja i prasa - ubolewa Maria Rydel.

Nie wszyscy zgadzają się z tą opinią. Socjologowie kultury zwracają uwagę, że w II połowie XX wieku salon przeżył znaczącą ewolucję. Polegała ona na tym, że uczestnicy elitarnych posiedzeń w domach, przenieśli się do kawiarni. W Krakowie, spotkania mające charakter intelektualno-towarzyski odbywają się głównie w lokalach otaczających Rynek Główny czy też na Kazimierzu. Aktorzy spotykają się w "Masce". Do kawiarni "Vis-a-Vis" zagląda Zbigniew Preisner, Grzegorz Turnau, Leszek Wójcicki oraz poeci młodego pokolenia. W prowadzonym przez Jacka Łodzińskiego "Camelocie" oprócz wieczorów kabaretowych odbywają się spotkania z osobistościami życia publicznego. Filozofowie zaglądają do "Drewutni", a profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, stowarzyszeni w nieformalnym elitarnym Klubie Jagiellońskim (należą do niego między innymi Andrzej Zoll i Władysław Strużewski), dyskutują w kawiarni Collegium Iuridicum. Młodsi wiekiem i stażem pracownicy UJ kontynuują rozpoczęte na uczelni dysputy w "Kawalerii".

Powstają coraz to nowe kawiarnie-salony, w których pijąc dobrą kawę słucha się muzyki, uczestniczy w spotkaniu ze znanymi ludźmi, czy po prostu dyskutuje na ważne społecznie tematy.

Kawiarnię artystyczną otworzyła niedawno przy ul. Głowackiego 4 znana w Krakowie bizneswomen Karolina Witek, właścicielka Centrum Witek w Modlniczce.

- Ludzie ceniący kulturę i sztukę szukają miejsca, w którym mogliby czuć się dobrze i bezpiecznie. Lokale, w których panuje nieznośny hałas, gdzie spotyka się głównie młodzież, nie są przez nich akceptowane. Dlatego, dobrze czują się w mojej kawiarni. Od swoich gości słyszę, że została ona uznana za mały ośrodek kultury. Bardzo mnie to cieszy, bo nie chciałabym, aby moja osobę postrzegano wyłącznie przez pryzmat działalności gospodarczej i pieniędzy - mówi Karolina Witek.

Goście kawiarni artystycznej "Caroline" mieli już okazję spotkania ze znakomitym aktorem Jerzym Trelą, słuchali recitalu Zbigniewa Wodeckiego, a w kwietniu będę podziwiać kunszt filharmoników wiedeńskich.

Sfera zamknięta

Towarzyskie życie toczy się w Krakowie również w innych miejscach niż kawiarnie artystyczne. Np. w teatrach po czy przed premierą, lub w godzinach, kiedy te przybytki bywają zwykle zamknięte. Do Salonu Poezji, prowadzonego w Teatrze im. Słowackiego przez Annę Dymną razem z Józefem Opalskim i Bronisławem Majem w niedzielne popołudnia przychodzi stałe, dobrze znające się grono ludzi. Wejście do tego salonu nie jest bezpłatne, ale atmosfera tych spotkań jest taka, że bywalcy czują się jak wybrańcy losu.
- Bez tego typu salonów kultura sprowadziłaby się wyłącznie do ostrej konkurencji - uważa Marta Patena, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Krakowa, inicjatorka "salonowych" spotkań znanych krakowianek.

Życie salonowe Krakowa, choć się odradza, w porównaniu nawet do lat tuż powojennych, jest wciąż ubogie. - Osoba, która prowadzi salon musi mieć nie tylko wielką charyzmę, ale także czas, pieniądze i odpowiednie warunki lokalowe. Współczesne elity, jeśli nie odziedziczyły dworków, czy kamienic, nie mogą sobie pozwolić na to, żeby zapraszać do swojego domu kilkadziesiąt osób. Dlatego życie towarzyskie przenosi się na zewnątrz, do klubów, pubów, kawiarni. Sfera domu, rodzinna, pozostaje sferą zamkniętą - dzieli się swoimi przemyśleniami prof. Krystyna Slany, socjolożka z UJ. Sama też prowadzi życie towarzyskie, ale poza domem. - Umawiamy się z przyjaciółmi np. na wspólne wyjście na koncert, do teatru, czy do kina, a potem w jednym z klubów czy kawiarni dyskutujemy o tym, co widzieliśmy. W domach takie spotkania odbywają się niezmiernie rzadko. Kto by je organizował. Dzisiaj naukowcy nie mają służących. Dzisiaj mało, która z profesorek, zajętych pisaniem książki, czytaniem najnowszej literatury, uczestniczącej w międzynarodowym projekcie badawczym, decydowałaby się na zorganizowanie przyjęcia dla kilkudziesięciu osób. Nawet, przy założeniu, że zamówi catering. W dzisiejszych realiach nie ma, w mojej opinii, warunków do prowadzenie domów otwartych czy salonów.

GRAŻYNA STARZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski