Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Zuzannę Ginczankę historia wydała dwa okrutne wyroki

Rozmawiała Monika Jagiełło
I. Kiec zebrała utwory poetki
I. Kiec zebrała utwory poetki Fot. Archiwum prywatne
Rozmowa. IZOLDA KIEC m.in. o tragicznym życiu poetki nazywanej "Tuwimem w spódnicy".

- Zdolna, piękna i zapomniana. Patrząc na losy Zuzanny Ginczanki, żydowskiej poetki schyłku międzywojnia, na usta ciśnie się stwierdzenie, że historia wydała na nią niesprawiedliwy wyrok.

- Tak. I był to wyrok podwójny. Ginczanka zginęła rozstrzelana przez Niemców u schyłku wojny. Miała tylko 27 lat, ale jej literacki język był już bardzo dojrzały. Dowodem na to jest jedyny wiersz, jaki zachował się z czasu wojny. W latach 50. Kazimierz Wyka chciał wydać serię poświęconą poetom polskim zabitym podczas wojny.

By dowiedzieć się więcej o Ginczance, zamieścił w prasie ogłoszenie. Prosił o kontakt każdego, kto o poetce coś wie bądź dysponuje jej wierszami, notatkami. Tomik jej poezji ukazał się w roku 1953, ale Wyka dostał od władz zakaz dalszych prac. Pisząc o Ginczance, korzystałam z ocalonych archiwów.

- Jak zaczęła się Pani fascynacja Ginczanką?

- Poznałam jej wiersze jako nastolatka. Za sprawą książki o Gombrowiczu "Jaśnie panicz" Joanny Siedleckiej dowiedziałam się później, że Ginczanka była legendą cyganerii międzywojnia. Wtedy moje zainteresowanie stało się przedmiotem badań. Początek lat 90. był ostatnim momentem, by spotkać się z tymi, którzy ją znali.

Za sprawą kolegi Ginczanki z redakcji przedwojennych "Szpilek" Eryka Lipińskiego zdobyłam kontakty do tych, którzy mogli coś o niej powiedzieć. Z niektórymi udało mi się spotkać, z innymi wymieniałam listy. Za moim pośrednictwem odnowili oni kontakt między sobą, często krótko przed śmiercią. To było bardzo wzruszające.

- Ginczankę nazywano "Tuwimem w spódnicy". Kochała się w niej przedwojenna bohema. Koledzy doceniali jej talent?

- Tak. Zarówno Tuwim, jak i egotyczny Gombrowicz. Tuwim umożliwił jej literacki debiut w 1936 roku. Imponowała mu jako kobieta. Pytany, czy łączy go z Ginczanką uczucie, żartował, że można je przyrównać do obrazu "Zuzanna i starcy" Rembrandta.

- Jej prywatne życie owiane jest tajemnicą.

- Nawet przyjaciele nie wiedzieli, dlaczego wyszła za starszego o 17 lat historyka sztuki Michała Weinziehera. Jej prawdziwą miłością był bowiem Janusz Woźniakowski, grafik. Pomógł jej uciec ze Lwowa do Krakowa w 1943 roku, gdzie Weinzieher znalazł kryjówkę.

- W Krakowie poetka zginęła. Okoliczności są jasne?

- Nie. Wiadomo, że Ginczanka przez rok nie wychodziła z domu, ukrywając się przed gestapo. Zginęła rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy ul. Czarnieckiego w Podgórzu zimą 1944 roku. Nie znamy daty, ale wiemy, że było to krótko przed wejściem Armii Czerwonej. Istnieją sprzeczne świadectwa o tym, kto na nią doniósł. Zuzannę przeżył jej wiersz, zachowany na zmiętej kartce papieru "Non omnis moriar". Utrwaliła w nim nazwisko kobiety, która ją wydała we Lwowie, skąd cudem zbiegła. Wiersz stał się jej wstrząsającym testamentem.

- Skąd pomysł na wydanie "Wierszy zebranych" Ginczanki?

- Autorem pomysłu jest prof. Piotr Mitzner, syn Zbigniewa Mitznera, twórcy "Szpilek", który znał Ginczankę.

- Jakie utwory znalazły się w zbiorze?

- To między innymi juwenilia, wiersze, które jako gimnazjalistka pisała w "Echach Szkolnych", wydawanych w rodzinnym Równem Wołyńskim. Są też utwory z dwóch rękopisów Ginczanki, ocalone przez Eryka Lipińskiego i Jana Śpiewaka. Wcześniej były rozproszone i trudno dostępne. Zbiór uzupełniają wiersze o poetce.

W całości, pierwszy raz w Polsce, przedrukowany tu został tomik poezji Józefa Łobodowskiego poświęcony Ginczance. Jako młody poeta poznał on Zuzannę w Równem. Poruszony jej śmiercią, uczynił poetkę bohaterką swych wierszy.

- Czy wierzy Pani, że jeszcze odnajdzie się wojenna poezja Ginczanki?

- "Ocalaliśmy życie, a nie rękopisy" - mówił jeden z moich rozmówców. Z relacji świadków wynika, że Ginczanka pisała wówczas dużo. Güntnerowie, u których ukrywała się w Krakowie, wspominali, że wciąż notowała coś w swoich wielkich zeszytach. Możemy się jedynie domyślać po lekturze "Non omnis moriar", że zaginione zeszyty odsłoniłyby portret artystki bardzo dojrzałej. Mam nadzieję, że kiedyś je znajdziemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski