Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naczelnik, który nie chciał być strażakiem

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
W 2010 roku strażacy z Pałecznicy otrzymali nowego mana.
W 2010 roku strażacy z Pałecznicy otrzymali nowego mana. Aleksander Gąciarz
Andrzej Bielawski z Pałecznicy związał z Ochotniczą Strażą Pożarną całe dorosłe życie. Choć ma 55 lat, ciągle startuje w zawodach.

Ostatnia niedziela, chociaż zimna i deszczowa, była dla niego bardzo szczęśliwym dniem. W powiatowych zawodach sportowo-pożarniczych wszystkie kategorie wygrały drużyny, reprezentujące OSP Pałecznica. Wprawdzie zespoły żeńskie, młodzieżowa i seniorska, nie miały konkurencji, ale to już problem innych jednostek, które nie są w stanie wystawić drużyn złożonych z druhen.

Chłopcy i panowie z Pałecznicy pokonali swoich rywali i wspólnie z dziewczętami i paniami wystartują w przyszłym roku w zawodach wojewódzkich. Wszyscy reprezentanci OSP Pałecznica wyszli spod ręki Andrzeja Bielawskiego, naczelnika jednostki od 24 lat. - Ciągle się tym zajmuję, bo nikt nie chce mnie zmienić. Pomaga mi córka Małgosia i jej chłopak Mateusz Wajda, który jest dowódcą zespołu seniorów. Zresztą całą moją rodzinę zaangażowałem w straży: żonę, czwórkę dzieci i jeszcze siostrzenice żony - opowiada.

Choć dzisiaj trudno w to uwierzyć, wcale nie chciał być strażakiem. - Wstąpienie do straży to była ostatnia rzecz, którą chciałem zrobić - przyznaje. W pierwszej połowie lat 80. ubiegłego stulecia nie była to dla młodego chłopaka żadna atrakcja. Jednostka z Pałecznicy nie należała do strażackiej elity, a jej członkowie o wiele bardziej niż do podnoszenia kwalifikacji i działań ratowniczych przykładali się do.... Powiedzmy, że prowadzili niesportowy tryb życia.

Nic dziwnego, że dwudziestoletni Andrzej wolał zajmować się fotografią, która obok historii była od najmłodszych lat jego wielką pasją. Do wstąpienia do OSP namówił go wujek, Cyprian Błaut, który był naczelnikiem straży. - Zbliżały się zawody, a w naszej jednostce byli sami starsi strażacy. We wszystkich zawodach zajmowali ostatnie miejsca. Wujek mnie poprosił, żebym przyszedł poćwiczyć, bo w straży nie ma kto biegać - opowiada.

Na ćwiczenia poszedł, ale strażacka starszyzna uznała, że jako młody i niedoświadczony w zawodach nie wystartuje. Niech patrzy i uczy się. - Nie pozwolili mi startować, to robiłem zdjęcia - opowiada. Zawody odbywały się w Miroszowie. - To był śmiech co oni wyprawiali. Jeden trzy razy wychodził na ścianę i trzy razy spadał. Niestety z tej strony, z której wychodził... Wstyd było przyznać, że jest się z Pałecznicy - wspomina.

Mimo to druhowie osiągnęli największy triumf od lat: zajęli przedostanie miejsce. Wyprzedzili drużynę z Racławic, której zgasła motopompa i już nie odpaliła... Oczywiście wyczyn został odpowiednio uczczony. Drużyna triumfalnie wróciła do Pa-łecznicy pozyskanym rok wcześniej z Miedzianej Góry starem 26, który... nie miał jednego tłoka. To jednak okazało się później, gdy strażaków zaczęło zastanawiać, czemu ich samochód ma problemy z wyjazdem pod górę i oddali go do warsztatu w Miechowie. - To były wesołe czasy - mówi Andrzej Bielawski.

Po zawodach w Miroszowie zgodził się wstąpić do straży, ale postawił warunek: do jednostki trzeba przyjąć młodzież. Namówić uczniów do strażackich ćwiczeń było łatwo. Gorzej z przekonaniem do tego starszych druhów. Opór materii był duży, ale w końcu się udało. Młodzieżowa drużyna miała powstać, ale tylko na rok. Na próbę. - Wziąłem chłopaków z siódmej i ósmej klasy podstawówki i zaczęliśmy ćwiczyć w amfiteatrze. Pomagał mi m. in. Mirosław Gręda i Adam Domagała, absolwenci Szkoły Aspirantów Pożarnictwa, bo na początku ja też byłem zielony. Zajęcia z musztry pomagał mi prowadzić kolega, Witold Mrozowski.

W 1984 roku młodzież z Pałecznicy pojechała na pierwsze zawody gminne i zajęła pierwsze miejsce. Potem powtórzyli sukces na zawodach rejonowych w Miechowie. Jak się okazało, to był początek długiej listy sukcesów drużyn młodzieżowych, potem seniorskich aż wreszcie kobiecych OSP Pałecznica. - Hierarchia całkowicie się odwróciła. W zawodach gminnych walka toczyła się praktycznie o drugie miejsce, bo pierwsze było zarezerwowane dla nas. W rejonie miechowskim tylko strażacy z Falniowa nawiązywali z nami walkę - opowiada. Dopiero po powstaniu powiatów, konkurencja stała się silniejsza. Do sukcesów w zawodach należy również doliczyć liczne wygrane jego wychowanków w turniejach wiedzy pożarniczej.

Jednak udział w zawodach i przygotowywanie do nich kolejnych strażackich roczników to tylko jeden z elementów strażackiej aktywności. Jako naczelnik jednostki, wchodzącej w skład Krajowego Systemy Ratowniczo-gaśniczego, Andrzej Bielawski od lat bierze udział w każdej akcji ratowniczej. - Tylko jak leżałem w szpitalu, nie jechałem na wezwanie. A tak, to nieraz chory, z gorączką, mimo protestów żony, musiałem jechać. Nie wyobrażam sobie bez tego życia. A największa nagrodą i satysfakcją dla mnie zawsze jest wdzięczność ludzi, którym uda się pomóc - przyznaje.

Na pytanie o najbardziej pamiętną akcję opowiada o pożarze domu w Czuszowie, w którym pierwszy raz zetknął się z ofiarą śmiertelną. Z płonącego pomieszczenia wyciągnął spalony korpus starszego mężczyzny, który nie był w stanie wyjść z płonącego domu i zginął. - Ten widok będę miał przed oczami do końca życia - mówi.

Ciężkie chwile przeżył też w kwietniu 2000 roku, gdy przez Pałecznicę przeszła nawałnica, jakiej nie pamiętali najstarsi mieszkańcy. Woda zniszczyła całe centrum miejscowości. - Byłem wtedy w remizie, gdy nagle zatrzasnęły się drzwi od garażu. Myślałem, że to wiatr albo któryś z chłopaków. Ale drzwi nie dało się otworzyć. Za chwilę przez szczeliny zaczęła się wlewać woda. Wyjrzałem przez okno, a woda na zewnątrz sięgała 1,7 metra. Wtedy w remizie rozdzwonił się telefon. Ludzie prosili o pomoc, a ja byłem uwięziony w środku - wspomina i przyznaje, że ze względu na zniszczenia, jakie woda poczyniła m. in. w majątku straży, po raz pierwszy płakał. - Wiele rzeczy udało mi się uratować. Ale wiele nagrań wideo, dokumentów, sprzętu, uległo zniszczeniu.

Andrzej Bielawski długo utrzymywał się z prowadzenia gospodarstwa rolnego, ale od siedmiu lat pracuje w miejscowej Szkole Podstawowej. Formalnie jako konserwator pomp ciepła. W praktyce zajmuje się wszystkim. Nawet prowadzeniem szkolnego autobusu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski