MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nadciągająca katastrofa

Redakcja
Jedną z miar cyklu słonecznego jest liczba plam na powierzchni gwiazdy. Są to obszary o ogromnej aktywności pól magnetycznych. Wielka burza nadciągnie już za 3 lata... Fot. NASA
Jedną z miar cyklu słonecznego jest liczba plam na powierzchni gwiazdy. Są to obszary o ogromnej aktywności pól magnetycznych. Wielka burza nadciągnie już za 3 lata... Fot. NASA
Można funkcjonować bez samochodu, karty bankomatowej, telewizora, komórki i komputera? Niemożliwe. A taki czas właśnie nadchodzi i nie będzie to tyko krótkotrwała niedogodność.

Jedną z miar cyklu słonecznego jest liczba plam na powierzchni gwiazdy. Są to obszary o ogromnej aktywności pól magnetycznych. Wielka burza nadciągnie już za 3 lata... Fot. NASA

Nauka

Za plus minus trzy lata Ziemię zaatakuje Słońce. Burza magnetyczna, która przejdzie nad naszą planetą, spowoduje całkowity paraliż uprzemysłowionych części globu. Efektem będzie między innymi kryzys gospodarczy jakiego w historii ludzkości jeszcze nie było, a rozwój naszej cywilizacji może zatrzymać się w miejscu na długie lata.

Scenariusz wydarzeń zapowiada się tak: Stacje telewizyjne i radiowe oraz serwisy internetowe podają komunikat o potężnym wybuchu, do jakiego doszło na Słońcu. Eksperci nie będą zgodni co do jego skutków i w programach informacyjnych rozpoczną się dyskusje na temat następstw tego zjawiska dla Ziemi. Zwykli obywatele się tym specjalnie nie przejmą, do czasu aż zostaną pozbawieni prądu. Nagle staną pociągi, tramwaje, przestanie działać sygnalizacja świetlna, utworzą się gigantyczne korki. Dworce i lotniska zostaną zamknięte. Padnie internet i sieci przekaźnikowe telefonii komórkowych. Satelity przestaną przenosić sygnał telewizyjny. Zatrzymanie systemu komputerowego zatrzyma działalność służby zdrowia i handlu. Stanie produkcja, także żywności. Nastąpi rozszczelnienie rurociągów. Z kranów przestanie płynąć woda...

Opis nie jest streszczeniem filmu SF, ale bardzo prawdopodobnym scenariuszem wydarzeń, jakie mogą rozegrać się w 2013 roku. Ich przedsmak przeżyli już mieszkańcy prowincji Quebek w Kanadzie i Nowego Jorku. W 1989 roku 6 milionów Kanadyjczyków zostało bez światła i ogrzewania, a w 2003 roku miasto będące symbolem Ameryki ogarnął chaos komunikacyjny.

Katastroficzne prognozy oparte są na raporcie Richarda Fischera, który w Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) zajmuje się obserwacją Słońca. Wynika z niego, że temperatura na powierzchni gwiazdy szybko rośnie i za 3 lata należy oczekiwać "idealnej burzy magnetycznej".

- W jej efekcie grozi nam długotrwały kryzys gospodarczy - przepowiedział Fischer w wywiadzie da brytyjskiego dziennika "The Daily Mail".

Aktywność Słońca zmienia się co około 11 lat. Jedną z miar cyklu jest liczba plam na powierzchni gwiazdy. Są to obszary ogromnej aktywności pól magnetycznych. W maksimum normalnego cyklu można ich dostrzec około 120. Przyczyny fluktuacji nie są znane, ale mają istotny wpływ na to, co dzieje się na Ziemi. Cykle zaczęto liczyć od 1755 roku, a ten, który trwa obecnie, jest 23. z kolei. Według naukowców miał zakończyć się w 2006 roku, tymczasem trwa nadal. Sytuacja odbiega od normy, bo dotychczas, po osiągnięciu minimum cyklu, aktywność Słońca rosła zwykle bardzo szybko. W 2009 roku wydawało się, że budzi się z drzemki, ale nie nastąpił oczekiwany wzrost liczby pam. Prognozy, jakie stawiają naukowcy mają wątłe podstawy, gdyż nastąpiła zmiana magnetyzmu Słońca, której przyczyn do końca nie znamy. Tym samym obserwacje z poprzednich lat nie pasują do aktualnej sytuacji.

Według dr. Douga Bieseckera wielka burza magnetyczna ma pojawić się w maju 2013 roku, w maksimum 24. cyklu. Doskonale wiadomo, jaki będzie efekt słonecznego rozbłysku, bo impuls elektromagnetyczny towarzyszy wybuchowi broni jądrowej. Badania jego skutków prowadzone są już od lat 70. XX wieku. Najbardziej narażone na uszkodzenia są sieci energetyczne. Kiedy plazma słoneczna wniknie w naszą magnetosferę, spowoduje gwałtowne zaburzenie pola magnetycznego Ziemi. Tym samym wzbudzony zostanie prąd stały w liniach przesyłowych, działających jak ogromne anteny, oraz w samych elektrowniach i transformatorach. Efektem będzie ich przegrzanie i spalenie.
Naukowcy wielokrotnie przestrzegali, że grozi nam globalna katastrofa. Podpierali się przykładami z przeszłości, ale nie robiły one wrażenia na politykach, gdyż skutki magnetycznego bombardowania nie były duże. To efekt braku wyobraźni ze strony decydentów, bo przedsmak tego, co nas może spotkać, mieliśmy już w 1859 roku, gdy nastąpił tzw. rozbłysk Carringtona, nazwany od nazwiska brytyjskiego astronoma, który zaobserwował trwający około minuty ogromny wybuch białego świata na Słońcu. 1 września tsunami wysokoenergetycznych protonów słonecznych dotarło do Ziemi. Zaburzenia pola magnetycznego wywołały zorze polarne, widoczne nawet na Bahamach, Kubie i w Indiach. W 2003 roku można je było obserwować także w Polsce. Intensywność zakłóceń była większa niż te, do których doszło w XX wieku. Według ekspertów rozbłysk jaki nastąpi w 2013 roku będzie jeszcze silniejszy niż zaobserwowany 151 lat temu. Dlaczego więc nie robi wrażenia na rządzących globem?

Rozbłysk Carringtona nie miał specjalnie czego niszczyć. Nie istniały wówczas sieci energetyczne, od których jest obecnie uzależniona cała cywilizacja. Impuls magnetyczny uszkodził tyko system telegraficzny, wywołując liczne pożary. Nawet po odłączeniu baterii w liniach nadal płynął prąd, który był indukowany przez słoneczny impuls magnetyczny. Według NASA burza magnetyczna podobna natężeniem do rozbłysku Carringtona w pierwszym roku po katastrofie spowoduje tyko w USA straty sięgające około 2 bilionów dolarów. To 20 razy więcej niż poniesione w związku z przejściem huraganu Katrina, który w 2005 roku spustoszył Nowy Orlean. Odbudowa infrastruktury energetycznej zajęłaby od 4 do 10 lat. Dugo, bo stopionych transformatorów nie da się naprawić. Natomiast budowa jednego trwa 12 miesięcy. Stany Zjednoczone są najbardziej zagrożone ze względu na bliskość bieguna magnetycznego. Nie oznacza to, że mieszkańcy Starego Kontynentu mogą spać spokojnie. Europejska sieć energetyczna jest ze sobą mocno powiązana i znacznie mniej odporna od amerykańskiej.

Jeżeli nawet eksperci NASA mylą się w swoich prognozach co do siły burzy magnetycznej jaka ma nas nawiedzić w 2013 roku, to i tak straty będą ogromne. Wystarczy przypomnieć 15 maja 1921 roku, gdy prądy gruntowe w ciągu 90 sekund zniszczyły w USA około 350 wielkich transformatorów, a ponad 350 milionów osób pozostało bez energii. Nasza cywilizacja nie może się już obejść bez urządzeń elektronicznych, co może być przyczyną jej załamania, a przynajmniej kryzysu gospodarczego, który na długie lata zatrzyma rozwój i pogłębi rozwarstwienia społeczne.

- Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której systemy bankowe przestają działać przez dłuższy okres. Dwa, trzy dni rynki finansowe mogą wytrzymać bez komunikacji i przepływu informacji. Później zostajemy z tym, co mamy w portfelu, akcje spółek ulegają dematerializacji, powstaje wielki chaos. Dla rynków finansowych to prawdziwy wybuch bomby atomowej - mówi Paweł Cymcyk, analityk A-Z Finanse.
O zagrożeniach jakie czekają planetę informowali już w 2008 roku uczeni z Amerykańskiej Akademii Nauk (National Academy of Sciences). Z raportu, jaki opracowali na zlecenie NASA wynika, że najbardziej odporna jest prymitywna cywilizacja. Ale powrotu do jaskiń już nie ma.

Skutki burzy magnetycznej można zminimalizować. Przede wszystkim należałoby unowocześnić, zabezpieczyć oraz zmienić priorytety użytkowania satelitarnego systemu monitorowania aktywności słonecznej. Jest on bowiem przestarzały i mało odporny na burze magnetyczne, a wykorzystuje się go gównie do badań naukowych. Do tego prognozy pogody kosmicznej są dziś tak samo wiarygodne jak 50 lat temu. Nowoczesny system monitorowania pozwoliłby na wyłączenie sieci energetycznych zanim promieniowanie dotrze do Ziemi. Konieczna jest także budowa wielkich kondensatorów chroniących przyelektrowniane transformatory. Są one newralgicznymi elementami sieci.

- Powoi następuje pobudka Słońca. Wybuch może nastąpić w każdej chwili, niekoniecznie w 2013 roku. Myślę jednak, że nic groźnego się nie stanie. NASA wysyła w przestrzeń kosmiczną satelity do obserwacji tego, co dzieje się na Słońcu. Jeżeli nastąpi wybuch, zostaniemy poinformowani 2-3 dni przed dotarciem burzy na Ziemię - uspokaja astronom Jerzy Rafalski z Planetarium Astronomicznego w Toruniu. - Chociaż są i tacy, którzy sądzą, że skoro od dłuższego czasu Słońce jest mało aktywne, teraz może zdarzyć się coś spektakularnego.

Kataklizm, zakładany przez pesymistów, może nawiedzić Ziemię w innym terminie niż przewidywany, bo aktywność Słońca nie zawsze zmienia się co 11 lat. W przeszłości odnotowano cykle trwające 9,5 roku lub 12 lat. Możemy też nie doczekać magnetycznego ataku. Według przepowiedni Majów koniec świata nastąpi 22 grudnia 2012 roku. Czy jednak można wierzyć plemieniu, które nie przewidziało swojej własnej zagłady?

PRZEMYSŁAW PRZYBYLSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski