Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najbardziej znana wieś w Europie

Redakcja
Wieś na tle winorośli Fot. Marcin Mońko
Wieś na tle winorośli Fot. Marcin Mońko
Schengen trudno znaleźć na mapie Europy, choć sama nazwa znana jest w całej Unii Europejskiej. Tu, w niewielkiej wsi, 14 czerwca 1985 roku, wiceministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji, Luksemburga, Belgii i Holandii podpisali układ, w którym zgodzili się stopniowo znosić kontrolę na wewnętrznych granicach wspólnoty.

Wieś na tle winorośli Fot. Marcin Mońko

25 lat układu z Schengen

I tak, dzięki Schengen, ponad czterysta milionów ludzi może dziś swobodnie przekraczać granice pomiędzy krajami Unii Europejskiej.

Schengen leży na południowo-zachodnim, pagórkowatym skrawku Wielkiego Księstwa Luksemburga. Niemcy nazywają to miejsce kątem trzech krajów - Dreilandereck. Francja rozciąga się w górze rzeki, piętnaście minut drogi na południe od Schengen, a tuż za granicą usadowił się fort Hackenberg, jeden z największych w Linii Maginota. Na wschód, za Mozelą, są już Niemcy.

Sto lat temu, w 1894 roku, przewodnik Baedekera po Belgii, Holandii i Luksemburgu polecał "interesujący zamek w Schengen". W nowszych przewodnikach turystycznych nie ma już żadnej wzmianki. I gdyby nie umowa z 1985 roku, nazwa wsi pozostałaby pewnie znana tylko francuskim, niemieckim i belgijskim kierowcom, którzy Schengen kojarzą przede wszystkim z kilkoma stacjami benzynowymi, gdzie można zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt eurocentów na litrze paliwa.

Świadek i zarazem uczestnik przełomowego dla Schengen zdarzenia, Robert Goebbels, dziś poseł do Parlamentu Europejskiego, a w 1985 roku wiceminister spraw zagranicznych Luksemburga, odpowiedzialny za negocjacje w sprawie ruchu granicznego, opowiada, że wybór Schengen na miejsce podpisania układu był zupełnym przypadkiem.

- Propozycja w sprawie porozumienia wyszła od krajów Beneluksu, gdzie już wtedy istniała unia paszportowa - mówi. - Luksemburg przewodniczył właśnie negocjacjom, więc zaproponowałem, żeby umowa została podpisana u nas. Najpierw mieliśmy ją podpisać w stolicy, w Luksemburgu, ale potem ktoś powiedział, żeby pojechać do Schengen w kącie trzech krajów. Żeby było bardziej symbolicznie. No i pojechaliśmy.

Najbardziej dziś znana wieś w Europie, w swoich ponadtysiącletnich dziejach, należała do Burbonów, Habsburgów austriackich i do Habsburgów hiszpańskich. Pozostawała pod panowaniem pruskim i niderlandzkim, a za Napoleona została włączona do Francji. Dopiero w drugiej połowie dziewiętnastego wieku Schengen znalazło się w Wielkim Księstwie Luksemburga.

Kiedy w 1985 roku podpisywano układ, Schengen liczyło zaledwie 425 mieszkańców i wchodziło w skład gminy Remerschen. Dzisiaj siedziba gminy nadal znajduje się w Ramerschen, ale gmina od 2006 nazywa się Schengen dla przypomnienia układu.

- Od chwili podpisania porozumienia na zacumowanym na Mozeli statku "Księżniczka Marie - Astrid" minęło już dokładnie ćwierć wieku - przypomina poseł Robert Goebbels. - Zgodziliśmy się wówczas stopniowo znosić kontrole na wewnętrznych granicach wspólnoty. Przyznam, że naszym zamiarem było zmniejszenie, a nie zupełna likwidacja kontroli na granicach.

Po złożeniu podpisów pod układem Goebbels zażartował, że ta umowa przejdzie do historii jako układ z Schengen. Ministrowie się śmieli. Powoli jednak traktat zaczął żyć własnym życiem. Przyłączały się kolejne kraje, a w 1990 roku, także w Schengen, podpisano drugie, dalej idące, porozumienie o swobodnym ruchu granicznym. Dziś dla większości ludzi w Europie i na innych kontynentach nazwa Schengen oznacza po prostu wolną przestrzeń, swobodny ruch.
- Prawdę mówiąc, w tamtych czasach nikt nie sądził, że to będzie tak ważne porozumienie międzynarodowe - mówi poseł Robert Goebbels. - Ministrowie spraw zagranicznych nie wierzyli, że to się uda i oddelegowali sprawę do swoich zastępców. Ja właśnie byłem wówczas wiceministrem. Podpisanie umowy nie było związane z żadną uroczystością. Po prostu przyjechaliśmy, podpisaliśmy i wyjechaliśmy. Było kilku dziennikarzy z lokalnej prasy i ekipa telewizji francuskiej. Nikt nie przyszedł z urzędu gminy w Remerschen. Zapomniałem zaprosić burmistrza. Zresztą, jego i tak by to wtedy nie zainteresowało.

Tymczasem rok 1985, kiedy została podpisana umowa, stał się dla Schengen cezurą. Jest tu ulica byłego ministra, a dziś posła, Roberta Goebbelsa. Jest we wsi plac Europy oraz plac Układu z Schengen. Obydwa mają wielkość przydomowego ogródka...

To, co niezmienne, to położenie Schengen przy mozelskiej trasie win. Okoliczne wzgórza dają znakomite białe trunki, szczególnie pinot blanc.

- W przeszłości większość mieszkańców tych okolic zajmowała się produkcją wina, rybołówstwem i uprawą roli - mówi Roger Weber, winiarz i burmistrz gminy Schengen. - Kilka rodzin utrzymywało się z przewozu towarów i ludzi na drugą stronę Mozeli, do Niemiec.

Dzieje Schengen ocierają się o legendy, mity. Stara lokalna opowieść wiąże Schengen z niemieckim Schengen, co oznacza "obdarowanie". Historycy mogą być bliżsi prawdy, twierdząc, że nazwa Schengen pochodzi z celtyckiego i oznacza porośnięty trzciną brzeg, szuwary. Schengen pojawia się pierwszy raz w 877 roku w księdze wieczystej opactwa Echternach. W roku 1390 był tu już zameczek, a w 1451 - stała przeprawa na Mozeli.

W roku 1473 wieś liczyła piętnaście domostw. Spis z 1656 roku wymienia już tylko osiem gospodarstw, które ostały się po wojnie trzydziestoletniej. Przez ponad sto lat nic tu się nie działo. Historia przyspieszyła dopiero na początku dziewiętnastego wieku. W 1807 Schengen otrzymało własną parafię, powstała szkoła powszechna, a 15 grudnia 1839 przybił tu pierwszy na Mozeli parostatek "Ville de Metz". Pod koniec 1861 r. wieś liczyła 334 mieszkańców.

W kwietniu 1909 roku staje pierwszy most na Mozeli. Przetrzymuje pierwszą wojnę światową i dopiero w czasie drugiej wojny, 15 września 1939 roku, niemieccy saperzy wysadzają go w powietrze. Jednym z dwu rannych po stronie Luksemburga jest polski robotnik.

W maju 1940 roku wkraczają do Schengen Niemcy. Nie ma walk, nie ma dużych strat. Schengen wraz z całym księstwem staje się częścią Rzeszy. Od 1942 roku mężczyźni w wieku poborowym są wcielani do Wehrmachtu i wysyłani na front. Wielu nie wraca z wojny. Okupacja wsi kończy się 26 września 1944 roku, kiedy Amerykanie wyzwalają Schengen i, idąc dalej na Niemcy, budują na Mozeli most pontonowy.

Dopiero w 1959 roku brzegi rzeki połączył nowy most żelazny. Dziś ponad 150 tysięcy ludzi przekracza codziennie granicę Wielkiego Księstwa. Znaczna cześć z nich jedzie przez most autostradowy, który znajduje się kilkaset metrów na północ od Schengen. Przepływ ludzi nasilił się po roku 1985, kiedy podpisano układ.
Burmistrz gminy, Roger Weber, zapamiętał rok osiemdziesiąty piąty, kiedy podpisano porozumienie, jako bardzo dobry rocznik win, jeden z najlepszych pod koniec zeszłego wieku.

- Gmina nie żyje dziś wyłącznie z wina, ale akurat to wino nadaje życiu Schengen mozelski smak - mówi burmistrz. - Nie jesteśmy bogaci, nie jesteśmy też biedni. Dzisiaj duża część budżetu pochodzi z państwowych dotacji. Reszta to wpływy od stacji benzynowych, z ekoturystyki i cały czas ze sprzedaży wina. Mamy kilka restauracji, schronisko młodzieżowe, kilka firm budowlanych i zakład wulkanizacji.

Kiedy nazwa wsi Schengen stała się głośna w całej Europie, rada gminy przyjęła w 2006 roku uchwałę, że siedziba urzędu gminy pozostanie w Remerschen, ale nazwa gminy zostanie zmieniona na bardziej rozpoznawalną - Schengen. W sławnej gminie są trzy wsie: Remeschen, Schengen i Wintrange. Spis ludności podaje, że Remerschen liczy 641 mieszkańców, Schengen 560, a Wintrange 401. A zatem w gminie mieszka razem 1602 mieszkańców.

W ostatnich dwudziestu latach ludność wsi powiększa się głównie za sprawą napływu obcokrajowców. Oprócz Luksemburczyków, którzy ciągle stanowią większość, mieszka w Schengen trzydzieści pięć narodowości: 220 Portugalczyków, 80 Francuzów i kilkudziesięciu Niemców, Belgów, Włochów, Polaków, Serbów, Bośniaków, Tunezyjczyków, Szwajcarów, Kongijczyków, jeden Chińczyk i jeden Albańczyk.

Na placu Europy w Schengen słychać wiele języków. Zmieniają się obyczaje wsi. "Księżniczka Marie-Astrid" nie pływa już po Mozeli. W tym roku statek, na którym podpisano układ, przekroczył granicę luksembursko-niemiecką. Kupiony przez niemieckiego armatora, pływa po Renie, między Bonn a Bazyleą, pod nową nazwą - "Reńska Księżniczka".

Czy mała nadmozelska wieś na skraju Wielkiego Księstwa Luksemburga, w kącie trzech krajów, pozostanie tym, czym zawsze była, mimo napływu Portugalczyków, Niemców, Francuzów i Belgów? Cudzoziemcy przyjeżdżają do Schengen na zakupy, do kina, do pracy, a także żeby zostać na stałe w Luksemburgu. Czy są zagrożeniem dla rdzennych mieszkańców? Burmistrz Roger Weber uważa, że nie.

- Moja rodzina od siedemnastego wieku mieszka w Schengen - mówi. - Ja jestem stąd z dziada pradziada, ale mam też krewnych w Niemczech, we Francji i we Włoszech. Nie obawiam się o Schengen i o Luksemburg. My, Luksemburczycy, zawsze czuliśmy się Europejczykami i nie zatrzaśniemy drzwi przed Europą.

MARCIN MOŃKO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski