Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najmniej pielęgniarek w Europie

Dorota Stec-Fus
Jacek Babicz/archiwum
Służba zdrowia. Szpitale mają coraz większy problem z kadrą pielęgniarską. Główny powód to niskie zarobki

Rząd zrozumiał wreszcie, że pacjenci w szpitalach, domach i hospicjach wkrótce zostaną bez opieki i przeznaczył 300 mln zł na utworzenie nowych miejsc na studiach pielęgniarskich. Problem w tym, że ich absolwenci mogą wyjechać za granicę, gdzie zarobią kilkakrotnie więcej.

Szpital Uniwersytecki w Krakowie potrzebuje 1700 pielęgniarek. - Coraz trudniej zapewnić taką kadrę. Wysokie wymagania, konieczność stałego dokształcania się i niskie zarobki sprawiają, że dziewczyny wyjeżdżają za granicę lub zmieniają zawód. W ubiegłym roku musiałam znaleźć 200 nowych pielęgniarek - mówi Maja Szymaszek, naczelna pielęgniarka krakowskiej placówki.

Przykład Karoliny z Suchej Beskidzkiej potwierdza te słowa. Dziewczyna chce ukończyć studia pielęgniarskie w tym roku. Potem wyjedzie do USA, gdzie czeka na nią rodzina.

- Zrobię tam kurs anestezjologiczny i będę zarabiać około ośmiu tysięcy dolarów miesięcznie w jednym miejscu pracy, za niespełna osiem godzin dziennie. A tutaj oferują mi od 1800 do 2100 zł brutto. Chcąc dorobić kilkaset złotych, musiałabym harować nocami - mówi studentka.

Według szacunków za granicę wyjechało około 6 tys. przedstawicieli tego tak potrzebnego zawodu. Dokładnej liczby nikt nie zna, bo od momentu dostosowania programu studiów do unijnych wymogów opuszczający kraj nie muszą występować do samorządu pielęgniarskiego o zaświadczenia, potwierdzające ich kwalifikacje.

Problem narasta w całym kraju. Według GUS w 2013 r. pielęgniarek było prawie 280 tys., a położnych prawie 35 tys. Rok wcześniej odpowiednio - 285 tys. i ponad 35 tys. Mało tego, samorząd pielęgniarski podaje, że liczba osób czynnych w zawodzie jest znacznie mniejsza - tylko 197 tys. Oznacza to, że na tysiąc mieszkańców przypada ich w Polsce zaledwie 5,4, czyli najmniej w Europie. Dla przykładu w Danii wskaźnik ten wynosi 15,4, w Wielkiej Brytanii 9,1, a w Czechach 8.

A będzie jeszcze gorzej, bo średnia wieku polskich pielęgniarek i pielęgniarzy to ok. 49-50 lat, tymczasem do podejmowania studiów na tym kierunku chętnych nie ma wielu.

- Żeby zarobić na życie, pracujemy w dwóch, trzech miejscach. Jesteśmy przemęczeni - komentuje Stanisław Łukasik, przewodniczący Małopolskiej Izby Pielęgniarek i Położnych w Krakowie.

Grażyna Gaj, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Małopolsce obawia się, że decydenci zrozumieją powagę sytuacji, gdy będzie za późno. - W nocy cały oddział obsługuje jedna osoba, która po zakończeniu dyżuru biegnie do kolejnej pracy. Przecież w takiej sytuacji o tragiczny dla pacjenta błąd nietrudno - alarmuje, dodając, że kobiety mają dość takiej "orki" i przekwalifikowują się na inne zawody. Ostatnio coraz częściej na kosmetolożki.

Wątpliwa recepta na brak pielęgniarek
Brak pielęgniarek dezorganizuje pracę szpitali, ale odczuwają go też obłożnie chorzy pozostający w domach. Oszczędzające na wszystkim placówki medyczne wypisują pacjentów najszybciej jak to możliwe i cały ciężar opieki nad takimi osobami spada na pielęgniarki rodzinne.

Jak mówi małopolski konsultant wojewódzki w dziedzinie pielęgniarstwa rodzinnego Izabela Ćwiertnia, przedstawicielki jej specjalności, które są zatrudnione w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej, muszą się jeszcze dodatkowo zajmować pracami biurowymi. Na wizyty w domach osób chorych po prostu brakuje im czasu.

Środowisko medyczne od lat ostrzega przed zbliżającą się katastrofą i resort zdrowia wreszcie zaczął dostrzegać problem. Z unijnego Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój 2014-2020 postanowił przeznaczyć 300 mln zł na zwiększenie liczby miejsc na studiach pielęgniarskich.

W kraju jest 76 uczelni, które mogą uczestniczyć w programie (w Małopolsce - pięć). Jeśli plan się powiedzie, studia ukończy ok. 10 tys. absolwentów. Problem polega na tym, że po uzyskaniu dyplomu, wykształceni na koszt podatnika młodzi ludzie mogą wyjechać do lepiej płatnej pracy za granicą, a polski pacjent i tak zostanie bez opieki.

Pojawiła się w związku z tym koncepcja wprowadzenia przepisu, zobowiązującego do zwrotu pieniędzy za naukę albo nakazu jej odpracowania. Pomysł, choć wydaje się racjonalny, nie budzi jednak entuzjazmu.

Zenon Wasilewski, ekspert Business Centre Club uważa, że zamiast przywracania "PRL-owskich nakazów" rząd powinien zabrać się za reformę służby zdrowia i stworzyć pielęgniarkom warunki, zachęcające do pracy w zawodzie. Najważniejsze to podniesienie zarobków i system awansu zawodowego, bo teraz magistrowie, przygotowywani do wysokospecjalistycznych procedur medycznych, wynoszą baseny i zmieniają pościel.

Podobnie myśli Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. - System zakazów i nakazów nie rozwiąże problemu. Z niewolnika nie ma pracownika. Najwyższy czas, by decydenci na poważnie, nie według kalendarza wyborczego, zastanowili się nad poprawą doli polskiego pacjenta - mówi. Nasi komentatorzy powątpiewają ponadto, czy regulacje zmuszające do odpracowywania nauki byłyby zgodne z unijnym prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski