18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejszy cel: wrócić do "setki"

Redakcja
Fot. Michał Klag
Fot. Michał Klag
Rozmowa z tenisistką URSZULĄ RADWAŃSKĄ

Fot. Michał Klag

Jakie wrażenia po Wimbledonie?

- Atmosfera super, świetny turniej, ale jestem zawiedziona swoim występem w eliminacjach. Byłam pewna, że wejdę do turnieju głównego, przecież bardzo dobrze gra mi się na trawie. Lubię tę nawierzchnię. Dopiero, kiedy zobaczyłam losowanie, mina mi zrzedła. Nie miałam szczęścia. Ola Woźniak to bardzo trudna rywalka, kiedyś była w okolicach 30. miejsca na świecie. Znamy się, przyjaźnimy, ma polskie korzenie. Podobnie jak ja, miała kontuzję, spadła w rankingu i musiała grać w eliminacjach. Nie mogę sobie nic zarzucić w tym meczu. Zagrałam dobrze, ona bardzo dobrze i wygrała. Nasz mecz był naprawdę na wysokim poziomie.

- Łukasz Kubot mówił w kontekście swoich eliminacji na Roland Garros, że jest tam poziom, jak w turnieju głównym. Walka idzie na śmierć i życie...

- Zgadzam się z nim. Jest ciężko, zwłaszcza że trzeba wygrać aż trzy mecze, by awansować. Po tych pojedynkach człowiek się czuje, jakby wygrał jakiś mniejszy turniej. Korty treningowe na Roehampton są tragiczne. Z czymś takim nigdzie się nie spotkałam. To boisko do krykieta, na którym maluje się linie i powstaje kort. Jest tak krzywo, że trzeba uważać, by nie wybić sobie zębów. Korty meczowe są lepsze, ale nie ma na nich atmosfery jak na Wimbledonie.

- Jak ze zdrowiem i formą?

- Nareszcie nic mi nie dolega, ale nie mam jeszcze formy, jaką kiedyś prezentowałam. Najgorsze jest to, że gram falami. Raz zagram bardzo dobrze, a w następnym meczu na 40 procent tego, co potrafię. Trudno mi utrzymać równy poziom, to jest teraz największy minus.

- Po raz pierwszy od lat tato-trener został w Krakowie. Odpoczęliście od siebie?

- Taka rozłąka dobrze zrobiła nam wszystkim. Potrzebowaliśmy od siebie odpocząć. Tato miał dojechać do Londynu, gdyby Agnieszka grała w singlu w drugim tygodniu turnieju. Na Wimbledonie byłam z trenerem Ryszardem Majorem, z którym kiedyś jeździłam na turnieje juniorskie. Na korcie trenowałam z innymi zawodniczkami, trener podpowiadał mi z boku.

- Jak zareagowała Pani na porażkę siostry Agnieszki już w drugiej rundzie z Petrą Cetkovską?

- Przegrała "wygrany" mecz. Rywalka zagrała dobrze, ale Isia jest od niej lepsza i powinna była zwyciężyć. Zadecydowały szczegóły, dwa razy deszcz przerywał mecz.

- Tegoroczny Wimbledon w turnieju kobiet to prawdziwe trzęsienie ziemi. Jak wytłumaczyć porażki faworytek?

- Faktycznie, w tym roku turniej jest wyjątkowy. Nie spodziewałam się, że odpadnie Karolina Woźniacka. Siostry Williams miały długą przerwę w grze, więc to nie jest wielka sensacja. Do ćwierćfinału weszły: Cwetana Pironkowa, Sabine Lisicki i Tamira Paszek. Tak bywa z trawą, komuś ona pasuje i już! Tak jest na przykład z Bułgarką Pironkową. Cały rok nic wielkiego nie pokazała, a przed rokiem była w półfinale Wimbledonu. Czasem trudno to wytłumaczyć.

- Pani najbliższe plany?

- W niedzielę wylatuję do Francji na dwie mniejsze imprezy ITF z pulą nagród 100 i 50 tys. dolarów. Pojadę z mamą. Później razem z Agnieszką i tatą polecimy do USA na cykl turniejów na twardych kortach i wielkoszlemowy US Open. Zagram wszędzie w eliminacjach, bo to duże imprezy. Teraz najważniejsze, by wejść do czołowej "setki" rankingu i w przyszłorocznym Australian Open zagrać w turnieju głównym.

Rozmawiała Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski