Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejszy mecz w życiu musi rozegrać poza boiskiem

Rozmawiał Jacek Żukowski
Z reprezentacją Polski Bogdan Wenta wywalczył w 2007 roku srebrny medal mistrzostw świata
Z reprezentacją Polski Bogdan Wenta wywalczył w 2007 roku srebrny medal mistrzostw świata Fot. TOMASZ BOŁT
Rozmowa. Były świetny zawodnik i trener piłki ręcznej BOGDAN WENTA opowiada nam o początku swojej kariery politycznej, odnajdywaniu się w roli celebryty i pomysłach na poprawę kondycji polskiego „szczypiorniaka”

– Dlaczego chce się Pan zaangażować w politykę?

– Od tego pytania zaczynają się ostatnio wywiady ze mną. Odpowiem tak: a dlaczego nie? Człowiek, który przeszedł już pewną drogę, czuje się spełniony zawodowo przez sport, może tego spróbować. Propozycja ze strony Platformy Obywatelskiej była oczywiście dla mnie zaskoczeniem. Analizowałem w gronie rodzinnym i przyjaciół podejście do tego wyzwania i sądzę, że to jest szansa.

– A nie jest tak, że ma Pan za dużo do stracenia? Wyrobił Pan sobie pozycję w sporcie, a na polityce można się sparzyć...

– To nie jest koniec, to początek. Finisz, czyli wybory 25 maja, jest blisko. Czy będzie to wygrana, czy przegrana? O to chodzi, byśmy wszyscy starali się bardziej świadomie podchodzić do Parlamentu Europejskiego. Jesteśmy w Unii, obowiązkiem obywatelskim powinno być pójście na wybory. Jeśli decyzja wyborców wobec mnie będzie negatywna, nie zmieni to mojego podejścia do dalszego obywatelskiego funkcjonowania w społeczeństwie. A jeśli to będzie pozytywny dla mnie wynik, to wtedy będę chyba przed najważniejszym dla mnie meczem życia.

– Ma Pan teoretycznie spore szanse, będąc na 2. miejscu na liście, za Różą Thun.

– Odniosła ostatnio sukces, otrzymując tytuł eurodeputowanego roku. Często tej pracy nie widzimy. Sport przez duże „S” jest prostszy, także przekaz medialny zdarzeń. Jeśli kończą się one pozytywnie, to człowiek staje się rozpoznawalny. Jeśli nie wyjdzie, odchodzi się w zapomnienie. Te światy sportu, polityki, nauki jednak się zazębiają.

– Zrobił Pan wiele dla piłki ręcznej, co chciałby Pan zrobić w Parlamencie Europejskim?

– Na pewno interesuje mnie sport. Unia Europejska przywiązuje do tego wielką wagę, począwszy od spraw zatrudnienia, poprzez młodzież, zdrowy tryb życia. Choć poziom życia podniósł się, to poziom tężyzny fizycznej nie jest wysoki, jest dużo obszarów, w których będę mógł działać.

– Proszę wypunktować trzy najważniejsze.

– Sprawy młodzieży, edukacja i to, co mnie interesuje – komisja zatrudnienia i spraw socjalnych, sprawy związane z unifikacją zawodową. By polscy trenerzy mieli prawo być trenerami nie tylko polskiej reprezentacji, ale również zagranicznych. Nastąpiła ta unifikacja, wejdzie w życie w tym roku. Najważniejsze sprawy: edukacja i rozwój młodzieży, kontakt z krajami spoza Unii i sprawy zatrudnienia oraz socjalne. Także sprawy dwutorowości zawodowej. Często postrzegamy gwiazdy sportu tylko jako sportowców, a Unia zwraca uwagę na to, by było przygotowanie do życia „po życiu”. W tym obszarze jest wiele do zrobienia.

– Mówi Pan, że propozycja PO była dla Pana zaskoczeniem. Gdyby nie padła, to Pan chyba by nie wszedł na ścieżkę polityczną?

– Były inne rozwiązania, ale coś, co się kończy, jest początkiem czegoś nowego. Propozycja padła miesiąc po zakończeniu pracy w Vive Kielce. Region świętokrzyski stał się domem moim i mojej rodziny. Sześć lat to najdłuższy czas, jaki spędziliśmy z żoną w jednym miejscu. Ustaliliśmy, że tu będzie nasze gniazdo.

– Myślał Pan wcześniej, że będzie kiedyś chciał działać w polityce?

– Tak, zaznaczałem, że nie chcę wiecznie być trenerem. Otwiera się jakaś szansa, ale odbieram ją jako odpowiedzialność. Trzy lata temu spotkałem się z ministrem sportu, proponując współpracę społecznego konsultanta do spraw klubów. To jest polityka.

– Propozycję złożyła Platforma, a gdyby zgłosiła się inna partia?

– Nie jestem członkiem PO, ale odpowiada ona moim doświadczeniom życiowym. Jest mi najbliżej do jej programu.

– Wiele partii poszło taką drogą, by umieścić na listach znanych ludzi, a nie polityków...

– Celebrytów. Długo pracowałem na sukcesy jako zawodnik, a potem na sukcesy w budowaniu zespołu jako lider, szef, trener. Postrzeganie mnie w tej kategorii nie jest do końca obiektywne. Nie oceniam innych, każdy kieruje się swoimi wartościami, przekonaniami.

– Ale jest Pan osobą popularną, co do tego chyba się zgadzamy. Sport jest jedną z dziedzin, przez którą można się świetnie wypromować.

– Sport tak, a szczególnie gry zespołowe. Czasy trenerów Górskiego, Piechniczka czy też gra piłkarskiej reprezentacji pod kierunkiem Engela czy Janasa to już przeszłość. Jeśli chodzi o moją ulubioną dyscyplinę – piłkę ręczną, to nie chciałbym, by trzeba było długo czekać na sukcesy. Wierzę, że w 2016 roku, podczas mistrzostw Europy w Krakowie będzie zarówno rozpoczęcie, jak i zakończenie turnieju z udziałem naszej drużyny. Wielu chłopaków, którzy przekroczyli już pewną barierę wiekową, przez 10 lat pracowało ze mną. Wiem, jakimi byli młodymi zawodnikami, a dzisiaj dźwigają ciężar gry na sobie. Oby udźwignęli go, bo to będzie też wyróżnieniem dla mnie.

– Zrywa Pan z piłka ręczną na zawsze?

– Nie, na pewno nie. W innej formie, czy promocji, czy kontaktów, bo dalej jestem w Radzie Trenerów przy Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Trudno, bym nagle powiedział, że mnie to już nie interesuje.

– Możliwy jest Pana powrót na ławkę trenerską?

– Użyję tu określenia: nigdy nie mów nigdy. Na pewno trzeba będzie podtrzymywać swoje kwalifikacje. To sport, który wiele mi dał, odwracanie się od niego byłoby dużym błędem. Są propozycje przelania czegoś na papier, mam pomysł przygotowania pewnych materiałów dla nowego pokolenia. Byłoby to wydawnictwo branżowe. Jestem uczuciowo związany z gdańską uczelnią, mam kontakty z wieloma ludźmi, wielu kolegów i przyjaciół jest na stanowiskach profesorów, wykładowców, są trenerami.

– Wracając do wyborów, to bardziej jest Pan związany z województwem świętokrzyskim, tam Pan może mieć wynik lepszy niż w Małopolsce.

– Oczywiście, ale Małopolska jest trzykrotnie większa, jeśli chodzi o ilość wyborców. To ważny teren. Popularność trzeba przekuć w kontakt z ludźmi, by nie pamiętali człowieka tylko jako tego gościa, który biegał przy ławce trenerskiej.

– Gdy Pan ogląda polską reprezentację, to nie ma zadry w sercu, nie boli Pana to, że to nie Pan siedzi na tej ławce?

– Nie, ostatnio przecież to nie ja byłem odpowiedzialny za decyzje podejmowane w czasie meczów, kto inny był. Z większością zawodników z tej grupy zaczynałem, mam bardziej sentymentalne spojrzenie, zimne spojrzenie eksperta. Zaplecze kadry nie jest szerokie, ciężar odpowiedzialności w 2016 roku będą dźwigać zawodnicy sprawdzeni, znani. Trzeba wytężyć siły, by więcej było Sławków Szmalów, Karolów Bieleckich czy Michałów Jureckich i Lijewskich.

Ci doświadczeni zawodnicy są na razie zmuszeni do tego, by nadawać ton grze kadry i robią to dobrze, bo 6. miejsce w mistrzostwach Europy jest dobrym wynikiem. Tym bardziej, gdy spojrzymy, że cała piątka, która nas wyprzedziła, ma więcej piłkarzy ręcznych. Islandia ma procentowo największą ilość zawodników w stosunku do liczby mieszkańców, a inne kraje, począwszy od Francji, są w porównaniu z nami potęgą. Zawodniczek i zawodników jest u nas kilka razy mniej, około 20 tysięcy.

– Czy rezygnacja z pracy z kadrą w 2012 roku to było dobre posunięcie? Jak Pan to ocenia już z pewnej perspektywy czasu?

– To była w pełni moja decyzja, bardziej mogłem się skoncentrować na pracy w klubie i rozwinąć go. Największym osiągnięciem klubu było dojście do Final Four Ligi Mistrzów.

– Dzisiaj też by Pan podjął taką samą decyzję jak wtedy?

– Tak. Nadszedł czas innych wyzwań dla zawodników. Trzeba umieć taką decyzję podjąć. Ale to, że coś się kończy, powoduje, że coś nowego się rozpoczyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski