Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największe wrażenie robiła dżungla

Rozmawiała Justyna Krupa
Rozmowa. – Bycie częścią takiego wydarzenia jak mundial to niezwykłe przeżycie – wyznaje Osman Chavez, obrońca Wisły, aktualnie wypożyczony do chińskiego Qingdao Jonoon.

Udało się Panu zagrać na mistrzostwach świata, choć tylko połowę meczu – przeciwko Francji.

Od początku wiedziałem, że może być mi trudno odegrać większą rolę na tym mundialu. Było oczywiste, że skoro w eliminacjach głównie siedziałem na ławce rezerwowych, to podczas turnieju selekcjoner też postawi raczej na tych, którzy mu te eliminacje wygrali.

Dostałem swoją szansę w meczu z Francją dlatego, że inny obrońca doznał kontuzji. Nie byłem więc rozczarowany, wręcz przeciwnie – wdzięczny selekcjonerowi, że w ogóle się w Brazylii znalazłem. Sam moment wyjścia na boisko był czymś cudownym. Tyle par oczu zwróconych na ciebie, cała ta otoczka – coś niesamowitego. To są emocje nie do opisania.

Ponoć przed mundialem mieliście nawet spotkanie motywacyjne z Jorge Valdano, byłym piłkarzem Realu Madryt.

Mówił nam o tym, co zawarł w swojej nowej książce, o potędze wiary w siebie. A także o tym, jak wiele może dać zespołowi solidarność, konsolidacja. Odnosił się też do swoich własnych przeżyć i doświadczeń. To rzeczywiście było bardzo cenne spotkanie, które nas zainspirowało.

Tyle tylko, że nie do końca udało się te rady wykorzystać na mundialu. Kadra Hondurasu przegrała wszystkie grupowe mecze. Ojczyste media nie zostawiły na was suchej nitki.

Wiedzieliśmy, że ludzie w Hondurasie mieli duże oczekiwania względem występu kadry na mundialu. Po części rozumiemy, że teraz pojawiają się krytyczne komentarze i wściekłość kibiców. Jesteśmy zawodowcami, to normalne, że prasa po takim występie nas zaatakowała.

My, kadrowicze, też jesteśmy teraz źli na siebie. Na przykład czasem „wraca” do mnie ta bramka Karima Benzemy. Myślę sobie, że mogłem jej jakoś zapobiec, gdybym inaczej zareagował. Trochę czasu minie, zanim przestanę o tym myśleć. Ale to już jest historia. Staram się zostawić w pamięci po tym mundialu tylko te dobre rzeczy.

Honduraskie media wysunęły oskarżenie, że kłóciliście się o premie i dlatego kadra była podzielona.

To bzdura. Zawsze media szukają jakichś przyczyn porażki. A tymczasem wszystkie kwestie związane z pieniędzmi wyjaśniliśmy z Federacją przed wylotem do Brazylii. To jest takie szukanie problemu tam, gdzie go nie ma. Cóż, może niektórzy liczyli, że to my będziemy takim „czarnym koniem” turnieju, jakim – jak się okazało – była Kostaryka. A przynajmniej obstawiano, że zagramy lepiej. Porażki 0:3 z Francją i Szwajcarią oraz przegrana z Ekwadorem – to było coś, czego ludzie w Hondurasie nie wytrzymali.

Co takiego miała ekipa Kostaryki, czego zabrakło Hondurasowi?

Kostaryka wykorzystała dojrzałość swoich zawodników. Ci gracze byli bardziej skonsolidowani, niż my. Zabrakło nam też takiej pewności siebie i umiejętności podjęcia ryzyka, jaką zaprezentowali „Los Ticos”. Powinniśmy bardziej w siebie wierzyć. Przyznam, że trochę czuliśmy strach. Baliśmy się o to, jak nam pójdzie. A w niektórych momentach, jak w meczu z Ekwadorem, po prostu zabrakło nam nieco szczęścia.

No i Honduras nie miał takiego Keylora Navasa w bramce.

Jasne (śmiech). Choć nasz bramkarz też ratował nas w wielu sytuacjach na tym mundialu. Nie miałem okazji osobiście porozmawiać z Juniorem Diazem w Brazylii i pogratulować mu jego niesamowitego występu w barwach Kostaryki.

Ale jestem bardzo szczęśliwy, że mój były kolega z drużyny tak wyróżnił się na tych mistrzostwach. Junior był w bardzo dobrej formie już wtedy, gdy wrócił do Wisły z Belgii. A w Niemczech jeszcze bardziej się rozwinął.

Dzięki temu mundialowi ma szansę zrobić w najbliższym czasie jeszcze większy krok do przodu. To pokazuje, że w Wiśle było i nadal jest wielu zawodników z dużymi możliwościami. Ten klub ma potencjał, by tworzyć talenty na potrzeby zachodnich lig.

Co w Brazylii zrobiło na Panu największe wrażenie?

Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, by poruszać się po okolicy, głównie z treningu do hotelu i z powrotem. Jedną z tych rzeczy, które mnie tam najbardziej zadziwiły, był widok dżungli amazońskiej z okien samolotu. Przez ponad godzinę lecieliśmy nad tymi ogromnymi połaciami lasu równikowego, które zdawały się nie kończyć. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem tych widoków.

Piłkarze różnie reagowali, widząc w Brazylii te wielkie kontrasty społeczne, skrajną nędzę tuż obok luksusowych hoteli. Sulley Muntari poszedł nawet do faweli rozdawać pieniądze. Pan nie odwiedził tych dzielnic?

Nie, nie miałem możliwości. My akurat nie mieliśmy bazy w Sao Paulo czy Rio de Janeiro, gdzie są największe fawele. Zresztą, dla mnie te obrazy z faweli nie są niczym niecodziennym, bo w Hondurasie też w wielu miejscach panuje nędza. Tam też są dzielnice przypominające w pewien sposób fawele, tylko oczywiście mniejsze.

W Wiśle pewnie liczyli, że po mundialu dostanie Pan jakieś propozycje transferowe.

Po meczu z Francją, w którym nie zagrałem najgorzej, pojawiły się jakieś telefony czy wiadomości. Pewnie, gdybym miał okazję pograć dłużej, to zainteresowanie ze strony różnych klubów by się skonkretyzowało. Na razie czekam. Moja umowa wypożyczenia do Chin obowiązuje do listopada, a potem zobaczymy, co się będzie działo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski