MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Największy ból serca to bezradność

Redakcja
Fot. Grzegorz Ziemiański
Fot. Grzegorz Ziemiański
Rozmowa z prof. JANUSZEM SKALSKIM, kierownikiem Kliniki Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie - Prokocimiu, pomysłodawcą Koncertu dla małych serc.

Fot. Grzegorz Ziemiański

Boli Pana serce?

- To, które pozwala mi żyć, już nie boli. Koledzy po fachu sprawili się jak należy, dzięki nim mogłem szybko wrócić do pracy.

- Jest inne?

- Tak, to przeżywające bezsilność wobec dzieci, którym nie jestem w stanie pomóc. Serce mi się kraje, kiedy matka telefonuje z drugiego końca Polski, z płaczem prosząc o pomoc dla swojego dziecka. Moja bezsilność sprawia, że mogę jej powiedzieć jedynie, że nie ma u nas miejsca i trzeba czekać w kolejce. Moja natura się buntuje, bo jestem lekarzem i powinienem leczyć pacjentów, a nie odmawiać leczenia.

- Czy jest na to lekarstwo?

- Jest, ale tego lekarstwa nigdy nie ma w dostatecznej ilości. Przez trzy lata walczyłem o więcej miejsc dla chorych dzieci. Udało się. Niestety remont, który teraz przeprowadzamy sprawia, ze dalej nie możemy wykonywać wszystkich potrzebnych operacji. Do tego dochodzi cała machina biurokratyczna, która skutecznie spowalnia zmniejszanie się kolejki serc dzieci, oczekujących na operację. Moje serce doznałoby ulgi, gdyby matki czuwające dniami i nocami przy swoich dzieciach nie musiały spędzać tego czasu na stołkach w korytarzu. Szpital nie może odstraszać. Ta instytucja ma upewniać rodziców w nadziei, że mali pacjenci już niedługo będą znów zdrowymi, brykającymi dziećmi.

- Kilka miesięcy temu sam był Pan pacjentem. W drodze na operację dziecka dostał Pan zawału. Czy to zmieniło coś w Pańskim życiu?

- Stałem się bardziej pokorny i refleksyjny. Zadaję sobie pytanie, co będzie kiedy mnie zabraknie. Z drugiej strony lepiej krótko świecić, niż długo kopcić. W naszych warunkach brak odpowiedniego wyposażenia trzeba nadrabiać własną pracą. Żeby dorównać wynikom leczenia na zachodzie Europy, musimy wymagać od siebie o wiele więcej niż nasi koledzy. Pracujemy dłużej i efektywniej. Mógłbym spędzać w pracy osiem godzin i przez resztę dnia oglądać telewizję, ale czy to można nazwać życiem? Ja oczekuję czegoś więcej i jestem w stanie poświęcić temu własne życie. Chociaż dobrze wiem, że warunkiem dłuższego utrzymania sprawności zawodowej jest dbałość o zdrowie i racjonalny wypoczynek. Staram się znajdować na to czas, ale jakoś dotychczas nie wychodzi...

- Cztery lata temu oddał Pan krew swojemu pacjentowi. Niedawno, drogę do sali operacyjnej przerwał Panu zawał. Gdzie jest zatem granica poświęcenia?

- To co zrobiłem było normalną reakcją każdego człowieka, który chce pomóc w potrzebie. Podkreślam, że nie miałem takiej intencji, aby nagłaśniać tę sprawę, ale i tak dostała się do mediów. Widać zbyt mało dyskretnie postąpiłem. Nienormalne w tym jest to, jak ludzie potrafią odczytać taką sytuację. Znaleźli się tacy, którzy stwierdzili, że oddanie krwi pacjentowi, spowodowało zbyt duże osłabienie fizyczne organizmu, abym był w stanie przeprowadzić operację. W ten sposób napędza się spirala podłości. Na szczęście pozytywny skutek mojego postępowania przeważa nad podłością. Doszły do mnie głosy, że po tamtej operacji, w wielu klinikach oddano tysiące litrów krwi. Dzięki nim ratujemy ludzkie życie.
- Czy potrafi Pan odciąć się choć na chwile od swojego zawodu?

- Decydując, że będę lekarzem, poświęciłem temu całego siebie. Zdaniem nieżyjącego profesora Leona Manteuffla - nestora chirurgii polskiej i wielkiego człowieka, jeżeli lekarz, w tym co robi, jest dokładny w 99 procentach, to pozostały procent jest zbrodnią na pacjencie. Jeżeli czegoś nie dopatrzę skutkiem może być śmierć. Często organizuję sympozja i konferencje naukowe, ale także koncerty, żeby zebrać pieniądze na doposażenie kliniki i aby leczyć dzieci w lepszych warunkach. To powoduje, że odcięcie od pracy jest niemożliwe. Z drugiej strony, kto chciałby odchodzić od pięknej kochanki jaką jest medycyna.

- Niedawno odbył się taki koncert. Czy muzyka klasyczna jest w stanie pomóc małym sercom?

- Tak. Po stokroć tak. Nie będę zbyt oryginalny stwierdzając, że piękna muzyka czyni człowieka lepszym. Jest w stanie wykrzesać w nas wzruszenie, współczucie, wiarę w dobro. Pomaga też sceniczny dar pana Marcina Dańca, który prowadząc licytację, wyłuskuje najhojniejszych darczyńców. Myślę, że wyjątkowe wzruszenia artystyczne, jakich dostarczyli wiedeńscy artyści przyniosły bardzo wymierną korzyść - "dla małych" i nie tylko małych serc. Tym razem zebraliśmy 76 tysięcy złotych.

- Pańska "kochanka" codziennie otwiera przed Panem ludzkie serca. Czym dla kardiochirurga jest serce?

- Od starożytności ludzie twierdzą, że serce to siedlisko uczuć. A tymczasem, to jedynie narząd pozwalający żyć. Nasze uczucia nie siedzą w nim, ale przenoszą się na jego pracę. Serce jest doskonałym odbiciem uczuć. Jeśli mężczyzna chce upewnić się, że dziewczyna go kocha, powinien wypowiedzieć coś miłego, trzymając ją za rękę i sprawdzić wybrance puls. Jeśli przyśpieszył -to kocha.

- Czy prof. Janusz Skalski prosi czasem o radę?

- Żona jest powiernikiem moich myśli. W czasie choroby dużo rozmawialiśmy o życiu i śmierci. Jest bardzo mądrym człowiekiem. Anna jest geriatrą, leczy starszych ludzi. Moją pacjentką nigdy nie będzie, bo leczę dzieci. Ale ja jej pacjentem z pewnością kiedyś zostanę, a w zasadzie już jestem.

- Czy pacjenci odwiedzają Pana we śnie?

- Tak, ale nigdy nie mówią o chorobie. To są raczej miłe spotkania we śnie, nie pamiętam, żeby robili mi wyrzuty. Na całe szczęście. Raz śnił mi się pacjent, który miał sprawną tylko jedną komorę serca. We śnie chciał grać ze mną w siatkówkę. Ale ja po kilku skokach nie miałem sił. Był pełen życia i radości. Chciałbym, aby wszyscy moi pacjenci czuli się tak jak on, tyle, że w prawdziwym życiu.

Marcin Banasik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski