Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napadł na bank w Lisiej Górze i... przepadł jak kamień w wodę

Paweł Chwał
Sprawca napadu na bank w Lisiej Górze (u góry portret pamięciowy) od roku jest nieuchwytny
Sprawca napadu na bank w Lisiej Górze (u góry portret pamięciowy) od roku jest nieuchwytny Archiwum
Lisia Góra. Kamery monitoringu niczego nie zarejestrowały, ponieważ w budynku w trakcie napadu zabrakło prądu

Bandyta, który w biały dzień sterroryzował obsługę banku w Lisiej Górze i zrabował ponad 20 tysięcy złotych, wciąż pozostaje na wolności. Śledczy od roku próbują ustalić, kto stoi za napadem. Przestępca po tym jak wyszedł z banku, dosłownie zapadł się pod ziemię. Dlatego dochodzenie umorzono.

Tak to było
11 marca 2014 roku, kilka minut przed godz. 11. Do placówki Krakowskiego Banku Spółdzielczego przy ulicy Sucharskiego (około 200 metrów od ścisłego centrum Lisiej Góry) wchodzi mężczyzna. Na głowie ma założoną kominiarkę, w ręce trzyma przedmiot przypominający pistolet. W środku znajduje się czterech pracowników banku i dwie klientki, w tym jedna z małym dzieckiem. Kobietom udaje się wybiec z budynku w momencie, kiedy złodziej podchodzi do kasy.

- Mężczyzna zażądał pieniędzy. Gdy pracownicy banku odmówili, miał powiedzieć: "Albo wydacie gotówkę, albo was wysadzimy" - mówi Marcin Stępień, prokurator rejonowy w Tarnowie.

Po tych słowach kasjerzy włożyli do rzuconej przez niego torby 21 340 złotych. Napastnik zabrał pieniądze i wybiegł z budynku, kierując się drogą krajową nr 73 w stronę Dąbrowy Tarnowskiej, gdzie najprawdopodobniej wsiadł do samochodu i odjechał.

Udało mu się uciec, mimo błyskawicznie zorganizowanych blokad dróg.

- Gdyby szedł drogą, to bym go zobaczył. Wracałem akurat ze Szczucina, ale nikogo podejrzanego nie widziałem - wspomina Stanisław Pierzga, dyrektor oddziału KBS w Lisiej Górze.

W mgnieniu oka
Sam napad trwał krótko - trzy, góra cztery minuty. Kiedy policjanci chcieli obejrzeć całe zdarzenie z zamontowanych w banku kamer monitoringu, okazało się, że nic się nie nagrało.

- Jak doszło do napadu, w budynku nie było akurat prądu i urządzenia rejestrujące nie działały - wyjaśnia Marcin Stępień.
Policjantom prowadzącym śledztwo pozostało skorzystanie z nagrań z kamer umieszczonych na delikatesach, stojących po drugiej stronie drogi oraz na innych budynkach w centrum wsi.

- W sprawie wykonano mnóstwo czynności operacyjnych. Zabezpieczone zostały ślady i przesłuchano wiele osób, które mogły widzieć sprawcę napadu, zanim wszedł do banku - podkreśla Marcin Stępień.

Na podstawie ich relacji powstał portret pamięciowy bandyty. To mężczyzna w przedziale wiekowym 17-25 lat, szczupłej budowy ciała, ma około 165 cm wzrostu.

- Nasi funkcjonariusze mieli kilka tropów, kto mógłby stać za tym napadem, ale żadne z ich podejrzeń się nie potwierdziło. Nikomu nie postawiono zarzutów - przyznaje Olga Żabińska, rzeczniczka prasowa tarnowskiej policji.
Śledztwo zostanie wznowione, jeśli pojawią się nowe informacje, które pozwolą ustalić sprawcę.
Policja prosi świadków o pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski