18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz Mistrz Jan Wspaniały

Jolanta Ciosek
Jan Kobuszewski sztukę rozśmieszania podniósł na najwyższe piętro
Jan Kobuszewski sztukę rozśmieszania podniósł na najwyższe piętro fot. archiwum
JAN KOBUSZEWSKI. Żywiołowy komizm z zadumą i autoironią. Prawie 400 ról! Najlepsza? Męża, ojca, dziadka...

Wysoki na twarzy i pociągłego wzrostu – mówił o nim Aleksander Zelwerowicz. Aktor ikona. Mistrz. Nie ma widza, który nie zna jego głosu i nie uśmiecha się na jego widok. Zachwyca publiczność od 58 lat. Jest uwielbiany przez widzów od lat 2 do 102. Prawie 400 ról, ponad 100 sztuk teatralnych, 50 filmów, dwa tysiące programów telewizyjnych – to bilans 58 lat pracy artystycznej Jana Kobuszewskiego.

Aż trudno uwierzyć, że zaczynał jako aktor dramatyczny, grając między innymi w „Dziadach”, „Kordianie”, sztukach Witkacego.

W słynnych Dejmkowskich „Dziadach” byłem Doktorem Becu, który w jednej ze scen policzkuje księdza Piotra – grał go Józef Duryasz. Biedak tak się jakoś fatalnie zasłonił na premierze, że naprawdę oberwał ode mnie, do tego stopnia, że złamałem mu rękę – wspomina Jan Kobuszewski. –_ Grałem też w kilku sztukach Witkacego, ale od mojego Jana Macieja Karola Wścieklicy bardziej sobie cenię rolę Ojca Unguentego w „Gyubalu Wahazarze”. Przez dwadzieścia lat grałem w teatrach niemal same poważne role i nikt się nie śmiał, jak wchodziłem na scenę. No to, do __jasnej cholery, dlaczego zostałem aktorem komediowym? Nie wiem – _mówi aktor od lat wielbiony przez telewidzów, kino- i teatromanów.

Starsi widzowie pamiętają artystę z programu „Wielokropek”. W duecie z Janem Kociniakiem rozśmieszał do łez całą Polskę. Prywatnie jest majsterkowiczem.

Jestem, jak to się mówi, talent niesłychany, tak zwana złota rączka, to znaczy i samochód, i stolarka, i __hydraulika – mówi o sobie.

Zapewne dlatego właśnie wyśmienicie wypadł w roli majstra hydraulika w skeczu Tyma z legendarną już scenką „Ucz się, Jasiu”, w której wystąpił wspólnie z Wiesławami Gołasem i Michnikowskim, wprowadzając do historii polskiego humoru kabaretowego słowa: „Chamstwu należy przeciwstawiać się siłom i godnościom osobistom”.

–_ Do rozśmieszania bliźnich „przymusił” mnie Edward Dziewoński, angażując do „Dudka”. Ale właściwie od początku swoich występów telewizyjnych ocierałem się o rzeczy komiczne, począwszy od kabaretów Jerzego Dobrowolskiego, „Wielokropka”, programu Janusza Rzeszowskiego, aż po „Kabarecik” Olgi Lipińskiej. Na przykład w „Wielokropku” trema zżerała nas, tzn. Jasia Kociniaka i mnie, straszliwa. Kręciliśmy na żywo, a przed telewizorami siedziały 3 miliony widzów. Tekstów musieliśmy się uczyć w pół godziny, no więc kleiło się kartki na plecach kamerzystów – taka asekuracja, żeby nie było wpadki. Telewizja była dla mnie świetną szkołą zawodu. Wziąłem udział w niemal trzech tysiącach programów, zakosztowałem pracy w 60-stopniowej temperaturze w studiu i działania cenzury, która kontrolowała nie tylko tekst, ale i sposób jego interpretacji – _mówi Kobuszewski.

Ma swój czar, łagodną, nienatarczywą, często poetycką śmieszność. Jakby mimochodem, nie narzucając się publiczności, podniósł sztukę rozśmieszania na wyższe piętro. Łączy żywiołowy komizm z zadumą i autoironią. I jest najskromniejszym aktorem, który nigdy nie grymasi – podkreślają koledzy.

Nie tak znów dawno powiedział, że jest słabeuszem i ma mizerną kondycję, szybko wyjaśniając: – Musiałem to powiedzieć, bo kiedyś to ja byłem bardzo wysportowany. Wiek jednak robi swoje. Forma fizyczna systematycznie spada. Już nie potrafię zrobić pełnego salta w przód i w tył, nie pływam na długie dystanse, nie jeżdżę na __nartach. Wierzę jednak szczerze, że te wszystkie fizyczne niedostatki mogę zrekompensować psychiką.

„Telewizyjny Kobuszewski to postać trochę z szalonej błazenady, trochę z absurdalnego świata Gałczyńskiego, a trochę bohater chaplinowski, zagubiony i pełen melancholii” – pisali krytycy o artyście i jego rolach w telewizji.

Publiczność zawsze doceniała jego przedwojenną elegancję i to cudowne aktorstwo, którym potrafi wzruszać i bawić. Zawsze i zewsząd zbierał hymny pochwalne, a krytycy prześcigiwali się w komplementach: „Od jego wejścia komedia nabiera tempa, werwy, humoru, dowcipu”, „Jest w naszym teatrze najprzedniejszym humorystą, o własnym, głębszym, tkliwym stylu”, „Sztukę rozśmieszania podniósł na wyższe piętro. Fenomen jego aktorstwa polega na połączeniu żywiołowego komizmu z zadumą i autoironią”. Mówi o sobie: „Jestem romantykiem, wyczulonym na piękno, który nie żyje po to, żeby pracować, ale pracuje po to, żeby żyć. Aktorstwo jest moim ulubionym zawodem, ale zawodem”.

Najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Mam wspaniałą żonę, cudowną córkę, dobrego zięcia i genialnych wnuków. Oni wszyscy są moim największym sukcesem. A zawód? Szanuję go, traktuję poważnie, ale to tylko zawód. Jestem punktem usługowym, a publiczność jest moim bezustannym egzaminatorem. Już ponad pięćdziesiąt lat – mówił mi aktor przed paroma laty.

Równie długo jak na scenie pan Jan jest mężem Hanny Zembrzuskiej, także aktorki, z którą od ponad trzydziestu lat wierni są warszawskiemu Teatrowi Kwadrat.

Swój jubileusz 50-lecia małżeństwa obchodzili przed laty na Jasnej Górze, gdzie podczas uroczystego nabożeństwa odczytano list od papieża Benedykta XVI. Aktor, pytany o najlepszą rolę życia, twierdzi bez wahania: męża, ojca i dziadka.

Rozmowa z Janem Kobuszewskim to prawdziwa rozkosz: dżentelmen, urokliwy, z poczuciem humoru i nieodłącznym papierosem. I ten uśmiech, którym obdarza każdego. Bo jak sam wielokrotnie powtarza, z życia trzeba się cieszyć i uśmiechać do niego. Stąd też nic dziwnego, że jego książka nosi tytuł „Patrzę w przyszłość (i przeszłość) z uśmiechem i radością”.

Kto będzie w Warszawie 1 i 2 marca, może zaglądnąć do „Kwadratu”, bo tam w „Przyjaznych duszach” wystąpi nasz Mistrz. Można też wpaść za kulisy i złożyć artyście życzenia. W kwietniu skończy 80 lat.

Kraków już dziś kłania się nisko i spieszy z najlepszymi życzeniami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski