Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze zęby mogą być zdrowe. Warunek – skrupulatna higiena

Rozmawiała Dorota Dejmek
Mleczne zęby są zębami gwarantującymi późniejsze prawidłowe ukształtowanie całego łuku zębowego. Dbanie o „mleczaki”, leczenie ich, a nie usuwanie,  to inwestycja w zdrowe zęby stałe i profilaktyka wad zgryzu
Mleczne zęby są zębami gwarantującymi późniejsze prawidłowe ukształtowanie całego łuku zębowego. Dbanie o „mleczaki”, leczenie ich, a nie usuwanie, to inwestycja w zdrowe zęby stałe i profilaktyka wad zgryzu
Rozmowa z prof. dr. hab. Bartłomiejem W. Losterem, kierownikiem Katedry i Zakładu Ortodoncji Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, prezydentem Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego, o problemach z zębami najmłodszych Polaków

– Początek roku szkolnego to okazja, aby porozmawiać o stanie zębów polskich dzieci. Czy rzeczywiście jest tak tragiczny, jak usiłuje się to przedstawiać?

– Niestety, próchnica atakuje zęby młodych Polaków. Jeśli spojrzymy na statystyki, to ten problem dotyczy aż 70-80 procent dzieci. Jednak próchnica próchnicy nierówna. To, co zauważam u małych pacjentów, może świadczyć o pewnej minimalnej poprawie. Zaobserwowałem bowiem, że u wielu z nich ubytki próchnicze w zębach nie są już tak rozległe, tak zaawansowane, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Więc mimo alarmujących statystyk, jakieś światełko w tunelu jest zauważalne. Niewielkie, ale jednak jest.

– Czy problemy stomatologiczne najmłodszego pokolenia wynikają z tego, że dzieci boją się dentysty i trudno je zmusić do spokojnego przeglądu zębów i ich leczenia?

– Rzeczywiście, niektóre dzieci przejawiają lęk przed fotelem dentystycznym, przed wprowadzaniem do buzi koniecznych instrumentów, użyciem turbiny, opracowaniem ubytku próchnicowego, jego wypełnianiem. Dzieci tego nie lubią, ale problem leży gdzie indziej.

– Z pewnością łączy się z niedopilnowaniem regularnych wizyt u stomatologa. Tutaj nieocenione były gabinety stomatologiczne, jakie funkcjonowały niegdyś w każdej niemal szkole. Dzieci miały regularnie przeglądane zęby i uzupełniane ubytki. A rodzice na bieżąco byli informowani o stanie uzębienia swoich pociech.

– Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Najlepiej, aby ubytków w zębach w ogóle nie było.

– To możliwe?

– Możliwe. Wszystko jednak zależy od rodziców, którzy muszą być konsekwentni w swoich działaniach. Kluczem do zdrowych zębów jest bowiem codzienna, regularna i skrupulatna higiena jamy ustnej. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale często zapominają i jej nie przestrzegają. Rodzice zwykle nie dopuszczają do siebie myśli, że problem leży głównie po ich stronie – odpowiedzialności za swoje dziecko, wyrobieniu u niego od pierwszych miesięcy życia nawyku codziennego mycia zębów.

– Kilkumiesięczne niemowlę nie ma jeszcze zębów.

– Nie szkodzi, „zęby czyścimy” nawet wtedy, kiedy ich jeszcze nie ma. Chodzi bowiem o nawyk, o przyzwyczajenie. Kiedy zęby się wyrzynają dziąsła swędzą, mogą boleć. Dajemy dziecku gryzaczek, delikatnie masujemy dziąsła i to my czyścimy pojawiające się ząbki. Później mamy do wyboru specjalne szczoteczki – z miękkim włosiem, z szeroką rączką, często w formie kolorowych zabawek. I każdego wieczora po kolacji szczotkujemy, my rodzice, dziecku zęby.

– Kilkulatek powinien chyba sam już dbać o higienę swoich zębów?

– Oczywiście, pokazujemy dziecku, jak prawidłowo szczotkować zęby. Dziecko powinno próbować i uczyć się, ale to my jesteśmy odpowiedzialni za końcowy efekt. Nawet siedmiolatka trzeba po prostu wziąć na kolana i starannie wyczyścić jego zęby. Sam tak postępowałem z własnymi dziećmi. Rodzice często próbują się bronić, że ich syn czy córka ma genetycznie słabe zęby. Mógłbym również użyć tego argumentu względem siebie. Przyznam, że jestem obarczony wieloma ubytkami, natomiast trójka moich dorosłych dzieci ma zdrowe zęby, bez żadnego ubytku próchnicowego. Dlatego, że nie zasłaniając się genetyką, od samego początku, systematycznie, przestrzegaliśmy z żoną stałych zasad, w tym tej, że zęby zawsze muszą być wyczyszczone przed snem.

– To ważniejsze niż ranne szczotkowanie?

– Zdecydowanie – tak. Chodzi o to, aby w czasie snu nie stwarzać w jamie ustnej warunków umożliwiających rozwój bakterii niszczących szkliwo. Natomiast rano czyścimy zęby jeszcze przed śniadaniem, w trakcie porannej toalety. A po śniadaniu wystarczy delikatnie oczyścić, też nitką dentystyczną z resztek posiłku przestrzenie międzyzębowe i przepłukać jamę ustną lub zastosować na ok. 10 minut bezcukrową gumę do żucia.

Dodam, że intensywne szczotkowanie zębów po posiłku nie jest wskazane. Niektóre pokarmy mogą ułatwiać abrazję szkliwa, czyli jego patologiczne starcie. Jeśli rodzice będą konsekwentni w swoich działaniach, przyzwyczajenie syna czy córki stanie się drugą naturą i nawet w dorosłym życiu nie położą się spać bez wyczyszczenia zębów. Wówczas nie będą mieli problemów z próchnicą. To bowiem brak codziennej higieny, a także niestaranne czyszczenie zębów sprawia, że tworzy się płytka nazębna – wstęp do tej choroby.

– W łazience na półce powinna się więc znaleźć szczoteczka, nitka, płukanka i pasta. Pasta z fluorem czy bez? Uważa się, że jest szkodliwy.

– Pastą bez fluoru myjemy zęby przed zabiegiem przyklejenia stałego aparatu ortodontycznego. Na co dzień lepiej stosować pastę z fluorem. Niewielka jego ilość obecna w paście nie zagraża zdrowiu dziecka. Nawet jak przez przypadek trochę połknie, to nic złego się nie stanie.

– Jak często należy kontrolować stan zębów u dziecka?

– Wystarczy co sześć miesięcy. Wtedy lekarz dentysta jest w stanie wyłapać i bezboleśnie wyleczyć ewentualne, nierozległe ubytki. To ważne, ponieważ dzieciak nie zraża się do zabiegów stomatologicznych, chętnie siada na fotelu dentystycznym i otwiera buzię. Pamiętajmy także o wprowadzeniu pewnych nawyków żywieniowych. Ograniczenie lub wyeliminowanie słodyczy, czekolady, czipsów wyjdzie naszemu dziecku na zdrowie. Zdrowsze będą także jego zęby – słodycze zmieniają pH jamy ustnej, sprzyjają rozwojowi bakterii i płytki nazębnej.

– A co z ubytkami w zębach mlecznych? Leczymy takie zęby czy usuwamy?

– Bezwzględnie leczymy. Mleczny ząb jest zębem gwarantującym późniejsze prawidłowe ukształtowanie całego łuku zębowego. A to ma wpływ na przyszły wygląd dziecka, a w konsekwencji nawet na rozwój jego osobowości. Myślimy – mleczny ząb nie jest ważny, wyrośnie przecież stały. To błąd. Zęby mleczne, zanim w sposób naturalny wypadną, utrzymują miejsce dla zębów stałych i stanowią dla nich swego rodzaju drogowskaz. Wczesne usuwanie zębów mlecznych jest jedną z przyczyn powstawania wad zgryzu. Brak nawet pojedynczych zębów powoduje bowiem zahamowanie wzrostu kości szczęk, co może prowadzić do powstawania wad wymagających skomplikowanego leczenia ortodontycznego.

– Czyli dbanie o „mleczaki” to inwestycja w zdrowe zęby stałe i profilaktyka wad zgryzu?

– Tak, leczenie zębów mlecznych jest czynnikiem profilaktycznym, który wpływa na prawidłowe ukształtowanie okluzji, czyli wzajemnych kontaktów między zębami. Przedwczesny brak zębów mlecznych prowadzi do braku dostatecznej ilości miejsca dla zębów stałych. Co więcej, czasami nie będziemy mieli możliwości odtworzenia tego miejsca metodami ortodontycznymi, a u niektórych pacjentów będziemy zmuszeni usuwać stałe zęby, aby pozostałe ustawić w łuku zębowym. Niestety może to prowadzać do tego, że twarz dziecka nie ukształtuje się tak jak powinna – środkowa część profilu może być cofnięta, wklęsła, a wargi zapadnięte.

Alternatywą są stłoczenia zębów. Takie problemy z reguły mocniej przeżywają dziewczynki, krępują się kontaktów z rówieśnikami, stają się nieśmiałe, tracą wiarę w siebie. Aparatami wyjmowanymi możemy tylko wychylać zęby, co w niektórych prostych wadach zębowo-wyrostkowych daje możliwość odblokowania prawidłowego wzrostu kości szczęki i żuchwy. Ale idealnie ustawić zębów aparatami wyjmowanymi nie jesteśmy w stanie – do tego służą stałe aparaty ortodontyczne.

– Kiedy taki aparat można założyć u dziecka?

– Dopiero wówczas, kiedy pacjent ma już zęby stałe. Najlepiej w tak zwanym skoku wzrostowym, który u dziewczynek najczęściej występuje w wieku 11 lat, a u chłopców w 13. lub 14. roku życia. Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia granice refundacji ustalił na 12. rok życia. Powyżej tego wieku za aparat ortodontyczny, nawet wyjmowany, rodzice muszą płacić. Jak widać, chłopcy są poszkodowani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski