Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet Polak pamiętający najgorsze czasy PRL nie wyobra zi sobie życia w Korei Płn.

Rozmawia Włodzimierz Knap
Ten najstraszniejszy kraj na świecie odwiedził 14 razy. Widział, jak żyją ludzie podzieleni na 51 kategorii i jak uczy się ich uwielbienia dla przywódców. - Prawa? Przysługują władzy, a zwykły człowiek ma jej słuchać - mówi dr Marceli Burdelski.

- Ile razy był Pan w Korei Północnej?
- Czternaście. Po raz pierwszy w 1986 r. Ostatni - jesienią 2015 r.

- Może Pan chodzić, gdzie Pan chce?
- Tylko po ulicach Pjongjangu, stolicy Korei Płn., ale już nie mam prawa zajrzeć do urzędów, bo przed nimi stoi strażnik z bronią. Obcokrajowiec nie może wejść do zwykłego lokalu, gdzie mógłby coś zjeść czy się napić, tylko do wybranych restauracji. Na dworzec kolejowy dostaniesz się po okazaniu specjalnych przepustek, a cudzoziemcy mają osobne wejście.

Choć Pjongjang liczy 3 mln mieszkańców, to ludzi w godzinach pracy na ulicach niemal nie widać, choć to miasto rośnie. Ostatnio zbudowano dwie nowe dzielnice i park naukowo-technologiczny. Po godzinie 22 staje się jednak niemal ciemne, panuje prawie absolutna cisza, chyba że dobiegają skądś pieśni rewolucyjne. Jedyny otwarty lokal po tej godzinie znajduje się w budynku dyplomatycznym. Koreanki za to coraz lepiej się ubierają.

- Korea Płn. się zmienia?
- Tak, lecz nie zmienia to faktu, że nie sposób Polakowi, nawet pamiętającemu najgorsze czasy PRL, wyobrazić sobie realiów życia w nim. Koreańczycy są wyposażeni w książeczki kuponowe, w których mają kupony zamieniane na podstawowe towary. Norma żywnościowa dla dorosłego Koreańczyka oficjalnie wynosi 700 gramów dziennie. To jest tzw. substytut zbożowy, lecz głównym składnikiem nie jest ryż, ale kukurydza. W praktyce dostają 350-400 gramów na dzień. Korea Płn. potrzebuje ok. 6 mln ton zbóż rocznie, by zaspokoić oficjalną normę żywieniową.

Do tych 6 mln ton brakuje zwykle, głównie w zależności od urodzaju, ok. 600 tys. ton. Gdyby więc każdy Koreańczyk dostawał przepisami gwarantowany przydział na kukurydzę i ryż, wtedy część z nich musiałaby umrzeć z głodu w zimie. Stałym problemem jest natomiast niedożywienie milionów mieszkańców tego kraju. Na plus trzeba zapisać, że powoli zaczyna działać wolny rynek, półoficjalny, głównie w pobliżu granicy z Chinami. Sytuacja żywnościowa poprawiła się w ostatnich latach.

- Nadal poza oficjalną propagandą nie mają skąd czerpać wiedzy o świecie?
- Ten stan się nie zmienia. Myślę, że władze, a rządy nad Koreą Płn. od trzech pokoleń sprawuje dynastia Kimów, znalazłyby się w poważnych kłopotach, gdyby północni Koreańczycy uzyskali choćby znikomą wiedzę o otaczającym ich świecie. Telewizory i radia są nastawione wyłącznie na odbiór z Korei Płn.

- A jak ktoś na bazarze kupi chińskie radio?
- Musi się zgłosić do specjalnego urzędu, gdzie odbiorniki są odpowiednio ustawiane. Ponadto istnieje ścisła inwigilacja obywateli podzielonych na „wspólnoty uliczne”. Co tydzień odbywają się tzw. kontrole sanitarne, czyli komisje uliczne chodzą od mieszkania do mieszkania. Ich celem jest sprawdzanie tego, co ludzie mają w domach, jak się zachowują.

- Internetu nie ma?
- Szacuje się, że w Korei Płn. jest ok. 3 tys. adresów internetowych, z których korzysta jej kierownictwo, ambasady. Obywatele mają intranet, przez który dociera oficjalna propaganda. Społeczeństwo jest podzielone na 51 kategorii.

- 51?
- Tak, bo podział oparty jest na systemie Songbun, stworzonym przez Kim Ir Sena. Najwyższe kategorie, „klasa rewolucyjna”, mają szereg przywilejów, m.in. prawo zamieszkiwania w stolicy. Tzw. klasa średnia ciężko musi pracować, by najwyższe kategorie miały lżejsze życie. Najniższe kategorie, zaczynające się od około 35., są wrogami narodu. Trafiają do nich ludzie mający „złe” pochodzenie, np. ich pradziadkowie czy dziadkowie byli właścicielami ziemskimi, kapitalistami. „Wrogami ludu” są też ci, którzy mają rodzinę w Korei Płd. Jest też kategoria „kolaborantów z Japonią”, choć od odejścia Japończyków z Korei upłynęło ponad 70 lat. Za krytyczne wypowiedzi przeciw reżimowi lub nieokazanie dostatecznego szacunku władzy też zostaje się „wrogiem narodu” i trafia - wraz z całą rodziną - do obozów reedukacyjnych.

- Jaką pozycję ma dziś Kim Dzon Un?
- Prawdopodobnie mocną, ustabilizowaną.

- Jest traktowany niczym półbóg?
- Obywatele tak muszą się wobec niego i całej dynastii Kimów zachowywać. Ale chyba nie przychodzi im to z trudem, bo do tego są trenowani od przedszkola. Żłobki i przedszkola są całotygodniowe. Indoktrynacja sięga w nich granic. Przywódców Korei Płn. od pełnej boskości różni tylko to, że są śmiertelni.

- Jak wygląda tam system szkolnictwa?
- Szkoła podstawowa trwa 7 lat, średnia 4 lata. Studia są 5-letnie. Studenci w piątki mają obowiązkowe całodniowe szkolenie wojskowe. W soboty odbywa się edukacja w duchu dżudze, czyli oficjalnej ideologii Korei Płn.

- Niedzielę też państwo organizuje Koreańczykom?
- Ona jest przeznaczona na prace społeczne. Zajęcia na studiach odbywają się codziennie od 8 do 19. Nie każdy zresztą może dostać się na studia, a tylko wybrani. Po nich otrzymuje się skierowanie do pracy, o żadnym wolnym wyborze mowy być nie może. Mężczyzna związek małżeński może zawrzeć, mając minimum 28 lat, a kobieta 23.
- Jak Koreańczycy z południa patrzą na Koreańczyków z północy?
- Należy przede wszystkim pamiętać o tym, że Koreańczycy z obu państw są jednym narodem, których historia rozdzieliła na dwa państwa. Stosunek Koreańczyków z południa do rodaków można porównać do relacji dwóch braci. Jeden jest bogaty, drugi biedny jak mysz kościelna. Pierwszy mieszka w dużym, nowoczesnym domu, drugi w maleńkim, z liczną rodziną, ale oba domy przylegają do siebie. Ten bogaty pomaga biednemu, ale im bardziej pomaga, z tym mocniejszą spotyka się dezaprobatą. Bogaty ma dość pomagania wrednemu bratu, ale ten swój dom okłada dynamitem i grozi, że jak pomoc się skończy, to on wysadzi się. I co ma robić bogaty?

- Koreańczycy z północy wiedzą, o ile bogatsi od nich są rodacy z południa?
- O realnym życiu w Korei Płd. nie mają pojęcia. W propagandzie Korea Płd. jest przedstawiana jako kolonia USA, a przyjazd władz z Seulu do Korei Północnej jako akt złożenia hołdu kolejnym Kimom.

- W konstytucji północni Koreańczycy mają zapewnioną m.in. wolność słowa, wyznania. Czy mają świadomość takich praw lub uważają, że są one realizowane?
- Oni chyba nie myślą kategoriami praw dla obywateli. Prawa - ich zdaniem - przysługują władzy. Zwykły człowiek ma słuchać władzy.

- Czy Korea Północna ma na pewno broń atomową?
- Co do tego nie można mieć wątpliwości. Eksperci szacują, że mają od 8 do 10 bomb o mocy 20 kiloton każda.

- A środki do jej przenoszenia (rakiety)?
- Mają. 10 października 2015 r. na defiladzie w Pjongjangu pokazywano zmodyfikowaną rakietę Taepodong-2 o roboczym kryptonimie K8, która może dosięgnąć nawet terytorium USA (do Alaski). Lecz posiadają też ponad tysiąc dział i haubic, które można wyposażyć w niewielkie ładunki jądrowe. Kilkunastomilionowy Seul, stolica Korei Płd., leży zaledwie 56 km od granicy, przy której umieszczone są owe działa mające zasięg ok. 70 km. W razie wojny Seul w ciągu krótkiego czasu przestałby istnieć. Kontruderzenie amerykańsko-południowokoreańskie starłoby natomiast Koreę Północną z powierzchni ziemi.

- Czy bombę wodorową, stukrotnie potężniejszą od atomowej, udało się Korei Płn. skonstruować? Niedawno jej władze pochwaliły się, że przeprowadziły jej test.
- Pewności w tej sprawie nie mamy. Już rok temu północnokoreańska agencja informacyjna podała, że naukowcom z Uniwersytetu Kim Ir Sena w Pjongjang, gdzie mieści się ośrodek badań nuklearnych, udało się doprowadzić do fuzji jądra uranowego i wodorowego, która jest charakterystyczna dla bomby wodorowej. W ubiegłym tygodniu 74 ośrodki sejsmologiczne potwierdziły, że na terenie Korei Płn. wystąpiło trzęsienie ziemi o mocy 4,85 w skali Richtera. Nie wiemy jednak, czy spowodowała je bomba wodorowa.

- Czy koreański dyktator Kim Dzong Un i skupiona wokół niego elita może rozpętać wojnę, w której użyje broni nuklearnej?
- Nie chcą wojny, bo oznaczałaby ona kres dyktatora, podobnie jak całej elity północnokoreańskiej. Ale do niej może jednak dojść. Sytuacja jest bowiem bardzo napięta. Trafnie sprawę ocenił jeden z generałów szwajcarskich, który Półwysep Koreański przyrównał do niezwykle suchego lasu. By spłonął, wystarczy przypadkowo rzucony niedopałek papierosa, np. patrole wojskowe z obu państw koreańskich na granicy po wymianie zdań otworzą ogień do siebie.

-Władze Korei Płn. muszą mieć świadomość kruchości pokoju.
- Mają. Nie można też wykluczyć, że test bomby wodorowej był rodzajem wołania Pjongjangu o podjęcie z nim rozmów.

- Przez kogo?
- Koreę Południową, USA, Chiny, Japonię, Rosję. Do niedawna panowało przekonanie, że w kierownictwie północnokoreańskim górę wzięła frakcja tzw. cywilna, związana z kierownictwem partii komunistycznej, opowiadająca się za rozmowami. Dziś wiadomo, że wygrał obóz wojskowy, stawiający na demonstrację siły i twardy kurs w polityce zagranicznej. Z nim związany jest Kim Dzong Un, który musi pokazać, że jest silnym przywódcą, zdolnym konfrontować się z wielkimi tego świata.

- Również z Chinami?
- Stosunki obu państw są na innym poziomie. Ale choć Chiny są jedynym realnym sojusznikiem Korei Płn., to niedawno temu mieliśmy do czynienia z poważnym ochłodzeniem wzajemnych relacji. Chiny mają dość roli adwokata Korei Płn. Kierownictwo w Pekinie ma niewielki wpływ na poczynania Pjongjangu.

- Chiny mogą odwrócić się od Korei Płn.?
- Nie, bo zagroziłoby to ich interesom strategicznym, osłabiłoby ich pozycję w tak ważnym miejscu globu.

- A USA o co chodzi?
- Chcą doprowadzić do zjednoczenia obu Korei po upadku reżimu północnokoreańskiego. Nad taką jedną Koreą Amerykanie chcieliby objąć rodzaj patronatu. Na to rzecz jasna nie chcą przystać Chińczycy. Oczywiście, że proces zjednoczenia Korei to problem skomplikowany, znacznie bardziej niż wchłonięcie NRD przez RFN.

- Rola i pozycja Rosji na Półwyspie Koreańskim jest teraz skromniejsza?
- Zdecydowanie. Prezydent Putin stara się wrócić do gry na starych warunkach i dostał taką szansę, gdy nastąpiło ochłodzenie relacji między Pekinem a Pjongjangiem. Jednak, o dziwo, i Putin test z bombą wodorową potępił.

- Skoro mocarstwa nuklearne są na „nie” prowadzeniu badań i produkowaniu arsenału nuklearnego przez Koreę Płn., to dlaczego wspólnie nie wywierają nacisku na reżim Kim Dzong Una?
- Bo mają różne interesy. Władze Korei Płn. mają zaś jeden cel: przetrwać w zmieniającym się świecie, sięgając po różne metody, w tym program nuklearny i strasząc użyciem bomb atomowych, a teraz i wodorowej. Mamy zresztą do czynienia z pewnym paradoksem, otóż stosunkowo niewielkie państwo - 120 tys. powierzchni, 24 mln ludzi - szachuje sporą część świata, grożąc wojną z użyciem broni nuklearnej. Najpotężniejsze państwa, jak USA, Chiny czy Japonia, są praktycznie bezradne wobec militarnych działań Korei Płn. I o ile dość skuteczne były sankcje narzucone na Irak, to na Pjongjang w zasadzie nie działają.

***

Dr MARCELI BURDELSKI
znawca Azji Wschodniej, wykłada w Uniwersytecie Gdańskim, wiceprezes Towarzystwa Azji i Pacyfiku. Napisał m.in.: „Czynniki warunkujące proces podziału i zjednoczenia Korei”, „Republika Chińska na Tajwanie”.

ARMIA KOREI PÓŁNOCNEJ:

Około 24-milionowa Korea Północna ma armię liczącą ok. 1,2 mln żołnierzy, czyli niewiele mniej liczną niż USA, a o ok. 400 tys. większą niż Rosja! Czy jest ona również silna?- Połowę jej armii - mówi dr Marceli Burdelski - stanowią jednostki gospodarcze (np. kolejowe, drogowe, budowlane, a nawet rolnicze, zajmujące się uprawą ziemi i hodowlą). 200 tys. żołnierzy liczą jednostki specjalne, siły uderzeniowe, skoncentrowane wzdłuż linii demarkacyjnej dzielącej obie Koree. Samoloty mają stare, głównie posowieckie. Słabość finansowa państwa skutkuje zapewne tym, że mogą mieć kłopoty z odpowiednim wyposażeniem swoich sił zbrojnych choćby w paliwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski