Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazbyt wolny agent

Ryszard Niemiec
Preteksty. Wygląda na to, że krakowianie zbudowali największą halę w naszym kraju po to, żeby Marcin Gortat, koszykarz waszyngtońskich "Czarodziejów", rozegrał dziwaczną pokazówkę, w której wystąpił przeciwko zbieraninie sportowych celebrytów, nazwanych reprezentacją… Wojska Polskiego!

Zmieściła się ta impreza w ramach ogólnopolskiej akcji cyrkowej, polegającej na obwożeniu Gortata po kraju i pokazywania go publice jako narodowy cymes. Magnesem przyciągającym widzów na objazdową ekspozycję jest nie tylko ciekawość zobaczenia z bliska pierwszego polskiego koszykarza, który zagrał w finałowej fazie NBA, ale głównie dotknięcie gościa zarabiającego miotaniem piłki do kosza 60 mln "dolców" w ciągu 5 sezonów.

Tego typu impreza nie odbiega daleko od znanych na polskiej prowincji w czasach zamierzchłych jarmarcznych przedstawień z tańczącym niedźwiedziem lub połykaczem ognia w rolach głównych. Wszystkich ciągnących do hali w Czyżynach wiodła magia niewyobrażalnych pieniędzy, a nie czarodziejski kunszt umiejętności wychowanka ŁKS.

Gortatomanii ulegli nawet poważni publicyści, nicujący tzw. wnętrze bohatera dziennikarskiej pieśni. Media mniej ambitne skoncentrowały się na kalkulacjach czysto ekonomicznych, rozkładając na czynniki pierwsze wszystkie za i przeciw szans wolnego agenta, jakim stał się 1 lipca Gortat, na podpisanie lukratywnego kontraktu.

Przy okazji demonstrowano daleko posuniętą troskę o to, czy aby Gortat w galopie za milionami zielonych nie będzie musiał opuścić Waszyngtonu, gdzie zadomowił się niczym w rodzinnych Bałutach. W grę wchodziło Chicago, Los Angeles i bodaj Orlando, skąd wypłynął na szerokie wody NBA. Ponieważ Marcin stał się nie tylko bohaterem dziennikarskich wypowiedzi, ale też jedynym informatorem o sobie (!), niektóre materiały, np. 1,5-kolumnowy wywiad w świątecznej "Gazecie Wyborczej", ukazują dobitnie, co wywiadowany sądzi o rodakach.

"Duża część naszego narodu to hejterzy, zazdrośnicy, anonimowo wypowiadający się debile. Mamy w kraju ludzi, którzy przychodzą do pracy i są obrażeni, że nazajutrz znowu muszą iść do roboty. Czują żal i zazdrość. Że ktoś coś ma, że ktoś coś osiągnął". W tym miejscu u czytelnika nóż w kieszeni się otwiera, zwłaszcza że na taką charakterystykę Polaków Gortat copyright nie dostanie. Jest plagiatorem niektórych, wypowiedzianych pochopnie poglądów Agnieszki Radwańskiej i Jerzego Janowicza.

Na końcu wywiadu nasz człowiek w Waszyngtonie mityguje się, rozprawiając, jak to nie poskąpi czasu, gdy polscy sportowcy będą grać w USA, kupi bilet na pokaz filmu o Wałęsie, ba, nawet wierzy w nas jako zwycięzców w starciu z jakimś bliżej nieokreślonym napastnikiem, dybiącym na naszą niepodległość! Kwintesencją jego uczuć do kraju ojczystego pozostaje jednak kult schabowego, mielonego, kiełbasy i pierogów!

Trwający na przełomie czerwca/lipca festiwal Gortata, swym blaskiem przyćmił umysły wszystkich publikatorżników. Nikt nie zapytał bowiem idola, dlaczego odmówił gry w reprezentacji Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski