MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nerwy puściły

Redakcja
Wydawało mi się, że im więcej czasu upływa od moich urodzin, tym jestem łagodniejszy i bardziej tolerancyjny.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Wprawdzie czasem coś tam we mnie bulgocze, więc mam ochotę trochę popyskować, ale wzburzenie przechodzi po kilkunastu minutach, ja zaś sięgam po butelkę wody mineralnej, by uspokoić się dodatkowo także "od środka”.

Jak się jednak okazało, jeszcze czasami wpadam w takie dziwne dołki, z których wydostać się ot, tak, po prostu, jest niesłychanie trudno i sięgam po środki niezbyt przystojne ani memu wiekowi, ani też zajmowanej pozycji. Właśnie ostatnio przydarzyło mi się coś takiego.

A jak to było, opowiem.

Jedna z szacownych instytucji miała mi wypłacić za wykonaną pracę prawie 2 tys. zł. Dla emeryta to spora suma. Poprosiłem, aby dla prostoty operacji przesłano mi pieniądze przekazem pocztowym. Odmówiono, stwierdzając, że jakiś urzędnik (bezprawnie!) zarządził, by tego rodzaju operacje przeprowadzać tylko używając rozliczeniowych kont osobistych. Sęk w tym, że tego typu konta nie mam, bowiem z własnych doświadczeń z bankami wiem, iż w trosce o uzasadnienie sensu swego istnienia wydłużają one tylko czas załatwiania klientów, nie wspominając o coraz większym stopniu komplikacji. Co było jednak robić? Musiałem zmienić charakter rachunku bankowego i przekazałem jego numer dłużnikowi. Gdy po dwóch tygodniach sprawdziłem stan swojego posiadania, okazało się, że pieniędzy jak nie było, tak nie ma.

Wyjaśnienie nie było proste i trochę trwało. Okazało się bowiem, że komuś w zalegającej z wypłatą instytucji nie chciało się sprawdzić, jaki jest rzeczywisty stan rzeczy i ów "ktoś” przekazał całą kwotę do banku, w którym posiada własne konto, nie informując mnie jednak, że mogę ją podjąć osobiście w – podobno – każdym okienku tej właśnie instytucji.

Przyznaję, że w tym momencie nie wytrzymałem i wykrzyczałem do słuchawki telefonicznej, że "mam w d…. takie załatwianie sprawy”, które zmusiło mnie do szukania własnych pieniędzy, nie wspominając o dodatkowej mitrędze z tym związanej. Okazało się zresztą potem, że wszystko można byłoby załatwić prościej, gdyby wspomniany przeze mnie "ktoś” okazał trochę dobrej woli.

Istotne jednak dla mnie w tym wszystkim było to, że postąpiłem wbrew otrzymanemu wychowaniu i własnemu wiekowi. Na usprawiedliwienie dodam, że – jak stwierdził wysłuchawszy tej historii jeden ze znajomych uczonych medyków – działając pod wpływem impulsu zachowałem się, co prawda, mało grzecznie, ale natychmiast rozładowałem swój stres, co było z korzyścią dla organizmu.

Dlatego proszę: Ludzie! Uważajcie na staruszków i nie powodujcie ich zdenerwowania! Nie będą się musieli rozładowywać!

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski