MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Newerly i kieliszek Steinbecka

Redakcja
Pokój w domu pisarza
Pokój w domu pisarza
Dom jest stuletni, niewielki, parterowy, z cegły, położony w głębi wybujałego ogrodu. Zasłonięty przez drzewa i krzewy tak skutecznie, że z piaszczystej drogi można go nie zauważyć. Znajduje się w miejscowości Zgon nad jeziorem Mokrym, kilkaset metrów od tłumnie odwiedzanego szlaku spływu kajakowego rzeką Krutynią. Kilkaset metrów to dystans zbyt duży dla hałaśliwych współczesnych turystów, dlatego wokół willi panuje cisza przerywana jedynie odgłosami przyrody. Chociaż gdyby wiedzieli… Wszystko jest tu tak, jak było kilkadziesiąt lat temu: na środku podwórza stoi studnia, w warsztacie leżą narzędzia i deski, floksy przy fasadzie domu kwitną tak samo. Drzewa jakby starsze, wykręcone, zdziczałe, ale wciąż rodzą owoce. Słychać, jak dom zarasta winem. Gałęzie wbijają się w spoiny cegły, otulają ściany, uszczelniają mury. Pod młodymi liśćmi winorośli prześwituje mosiężna tabliczka. A na niej napis: "Tu w latach 1957-1987 żył, odpoczywał i tworzył swoje niezapomniane utwory Igor Newerly, pisarz oczarowany urodą Mazur". To właśnie w tym domu powstały takie książki, jak "Leśne Morze" czy zbiór opowiadań "Za Opiwardą, za siódmą rzeką…", a także szkice innych utworów wyrosłych ze wspomnień, kontaktu z przyrodą i ludźmi mieszkającymi nad jeziorami Mokrym czy Nidzkim, nad Krutynią. "Urzeczony krajobrazem i folklorem tej ziemi, przekroczyłem próg zainteresowań literackich. Pokochałem Mazury. Przez dwadzieścia pięć lat będąc małorolnym powiatu mrągowskiego, żyłem wśród tego ludu, przejmowałem się jego przeszłością, jego aktualną sytuacją, miałem sąsiadów i przyjaciół" - pisał Igor Newerly, który na Mazurach spędzał letnie miesiące roku.

Pokój w domu pisarza

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dom nie był jego własnością. Kupiła go w latach 50. od porzucających na zawsze Mazury gospodarzy Zofia Łapicka, wyjątkowo utalentowana tłumaczka literatury rosyjskiej, przez ostatnie 30 lat towarzyszka życia pisarza. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że ten dom stanie się ich schronieniem, ulubioną ucieczką przed zgiełkiem Warszawy, miejscem spotkań warszawskich literatów. W środku znajdują się tylko trzy niewielkie pokoje, kuchnia, łazienka i strych. Wszystko tu jest nadal urządzone tak jak za czasów pisarza. W największym pokoju, jasne meble zrobione przez Igora Newerlego, choć niezbyt wygodne, zachwycają urodą. Na jasnych półkach ustawione zostały wszystkie wydania książek - m.in. "Archipelag ludzi odzyskanych", "Pamiątka z Celulozy", "Wzgórze Błękitnego Snu" czy wydane w drugim obiegu przez paryską "Kulturę" "Zostało z uczty bogów".
Najmniejszy pokój z oknem na podwórze pełnił funkcję gabinetu pisarza. To tu, siedząc na własnoręcznie wykonanym fotelu i przy takimż biurku z drewna brzozowego, Igor Newerly pisał m.in. książkę "Żywe wiązanie"; o Korczaku, którego przed wojną był sekretarzem, o ludziach z nim związanych i o pedagogice. A za oknem w ogrodzie do dziś stoi tytułowa grusza, która była ratowana tzw. żywym wiązaniem, polegającym na tym, że pomiędzy pękające drzewo zostało wszczepione inne, tak aby rosnąc, spinało swoimi korzeniami stary konar.
Na ścianie w gabinecie - portret olejny pisarza, a także wiele jego czarno-białych zdjęć. A to na kajaku w młodości i w wieku dojrzałym, a to jak karmi "roześmianego" konia, a to przy studni na podwórzu, albo w stodole, gdzie znajdował się jego warsztat stolarski. Są też zdjęcia z łowów; mężczyźni ze strzelbami, w kufajkach i w czapkach uszankach. Igor Newerly to ten w okularach, a obok… zaraz, zaraz, to przecież John Steinbeck, amerykański pisarz, przyjaciel Newerly'ego, który uwielbiał przyjeżdżać do Polski na polowania.
Dom nie pełni funkcji muzeum, ale dzisiejsi gospodarze, Irena i Ryszard Gałeccy, serdeczni przyjaciele poprzednich właścicieli, z przyjemnością wszystko pokażą. A jeżeli kogoś od pierwszego wejrzenia polubią, to może nawet zaproszą na herbatkę i podadzą w ulubionym serwisie pisarza. Wtedy przy stole w ogrodzie wyczarują przed swoimi rozmówcami świat Igora Newerlego, pisarza dziś trochę zapomnianego.
Opowiedzą, jak się spotkali po raz pierwszy z panią Zofią, która schodziła z ogromnym nożem w kierunku odpoczywającej na brzegu jeziora pary przestraszonych kajakarzy; jak się później okazało tylko po to, by naciąć tataraku. Przypomną, jak po raz ostatni na kilkanaście dni przed śmiercią w 1987 r. zawozili pisarza z Mazur do Warszawy. Przypomną historię włamania do domu, gdy złodziej ukradł pani Zofii kilka filiżanek z serwisu pisarza, które potem w przypływie skruchy oddał; na szczęście - niezniszczone.
A gdy rozmowa będzie nadal miła, serdeczni gospodarze poczęstują swych gości winem domowej roboty i być może pozwolą skosztować trunku z ulubionego kieliszka Steinbecka. Ale wtedy rozmowa nie będzie jedynie dotyczyła pisarza, lecz wspólnej dla wszystkich miłości: Mazur, krainy pełnej jezior, lasów i pagórków. Słowa nas wtedy zaprowadzą do oddalonego o parę kilometrów Wojnowa, gdzie stoi biało-niebieska cerkiew, gdzie mieszkańcy w ogrodach stawiają rosyjskie banie i gdzie jeszcze kilka lat temu był czynny klasztor starowierców, w którym zakonnica Afimia o zmierzchu zamykała bramy, a po wodzie rozchodził się jej donośny głos: "Dwiery se zawierajut".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski