„Nie” dla ekologicznego telefonu

Wniosek o telefon zgłosiła do prezydenta Krakowa Komisja Ekologii i Ochrony Powietrza Rady Miasta. - Pomysł narodził się po tym, jak zatruty został Sudół i okazało się, że nie wiadomo, gdzie zgłosić interwencję. Każda ze służb twierdziła, że się tym nie zajmuje. Mieszkańcy powiadomili straż miejską, policję, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Wszyscy stali nad zatrutą olejem rzeką i nie wiedzieli, co mają zrobić - mówi Anna Prokop-Staszecka, przewodnicząca Komisji Ekologii i Ochrony Powietrza Rady Miasta.

Radni uznali, że przydałby się w mieście jeden telefon, pod który mieszkańcy mogliby zgłaszać różne interwencje dotyczące środowiska. Chodzi np. o dzikie wysypiska, wycinkę drzew, zatrucie rzek, spalanie śmieci, podejrzanie dymiące kominy. Teraz, kiedy ktoś chce zgłosić naruszenie prawa dotyczące przyrody nie za bardzo wie, czy dzwonić na straż miejską, na policję, do urzędu miasta lub do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta poinformowała nas jednak, że magistrat nie ma w planach uruchomienia takiej linii alarmowej. - Uznaliśmy, że nie ma sensu mnożyć bytów. Sprawy związane z dzikimi wysypiskam, czy spalaniem śmieci zgłasza się do straży miejskiej - mówi Ewa Olszowska-Dej.

Radni uważają jednak, że taki telefon bardzo uprościłby życie mieszkańcom. - Chcielibyśmy, aby nie tylko można było zgłosi interwencję, ale także, aby mieszkańcy otrzymali informację, co dalej dzieje się ze sprawą, o której poinformowali - mówi Anna Prokop-Staszecka.