Stanowił swoiste, sprytne panaceum na frustrację kibiców. Publicystyka przydała mu nazwę teorii połówkowej, albowiem preferowało w przegranych ostatecznie meczach krzepiącą wartość zwycięskich dla nas pierwszych lub drugich ich części, traktowanych odrębnie.
W łańcuchu frazeologicznym odnoszącym się do wyników piłkarskiej reprezentacji teoria połówkowa poprzedzała obowiązujący dotąd, po Euro 2012, chóralny, kibicowski greps pt. „Polacy, nic się nie stało!”. O ile to ostatnie zawołanie niesie ze sobą przesłanie miłosiernego wybaczenia, o tyle myślowa scheda po ostatnim selekcjonerze doby PRL jest recydywą arogancji połączonej z pijarowskim amokiem.
Katastrofalny występ ekipy Nawałki przeciwko mocno osłabionej drużynie Litwy nie zasługuje na jakąkolwiek wyrozumiałość ani pobłażliwość. Mecz był przecież próbą generalną, weryfikującą wartość reprezentacyjnej jedenastki, która już za trzy miesiące rozpoczyna eliminacje do finałów mistrzostw Europy w 2016 roku. Próbę tę nasi zawodnicy oblali z kretesem.
Tymczasem znalazło się wcale liczne grono sztabowców szukających na siłę, wbrew faktom, wątków pokrzepiających w meczu, w którym japoński arbiter łaskawie podarował nam zwycięski rzut karny. Wtórują im dyżurne przydupasy medialne, biegające na pasku pezetpeenowskiego departamentu propagandy sukcesu. Niewiele brakowało, aby wymordowana, niesłusznie, wygrana z drużyną zajmującą w rankingu FIFA 102. lokatę stała się podstawą do obwołania gdańskiej żenady „sukcesem na 102”.
Druga połowa meczu, zagrana przez naszych na jako takim pułapie przyzwoitości, w pomeczowej kazuistyce komentatorskiej jest podstawą do budzenia nadziei na przyszłość i rozgrzeszania wszystkich odpowiedzialnych za totalnie rozgrzebany plac budowy kadry, która ma dać sobie radę w rywalizacji z Niemcami, Szkotami, Irlandczykami, Gruzinami.
Z tym, co pokazali nasi najlepsi (?!), eksportowi gracze, już dziś należy się przygotowywać, aby we wrześniu, uchowaj Boże, nie doszło do drugiej katastrofy gibraltarskiej. Mowa o prognozie spotkania o punkty z reprezentacją najmłodszej stażem (rok!) i najmniejszej federacji europejskiej (Gibraltar), wyłanianą spośród kilkuset uprawiających tam futbol amatorów.
Skoncentrowana do przesady na działaniach wizerunkowych i sprzedaży kitu marketingowego ekipa Zbigniewa Bońka zaniedbała generalnie przygotowania reprezentacji, a przez to naraża się na stratę reputacji. W efekcie doszło do tego, że piłkarzom nie ma kto powiedzieć, że „futbol to nie tylko bieganie w tę i z powrotem. Tam jeszcze jest piłka. Chodzi o to, żeby od czasu do czasu w nią trafić” (Michael Ballack – były kapitan niemieckiej reprezentacji).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?