Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW
Przyjeżdżają ludzie spoza Krakowa i na cały dzień auta zostawiają. I to na mojej ulicy! A ja nie mam gdzie stanąć! Trzeba wprowadzić strefę. Nie po to płacę podatki, żebym nawet własnym autem pod domem stanąć nie mógł...
Niby racja, bo wszyscy chcieliby mieć tyle miejsc do parkowania, ile było kilkadziesiąt lat temu, i jeździć po mieście bez korków. Ale się nie da! Przybyło ludzi i aut, samochód przestał być luksusem. Ci, którzy dawniej telepali się do Krakowa pracowniczymi autobusami albo pekaesem, wsiadają na swoim podwórku w toyoty i volkswageny. I nic w tym dziwnego, że chcą nimi dojechać pod swoją firmę, a nie przesiadać się na obrzeżach miasta do tramwaju. Przecież i tak musieli wstać dużo wcześniej niż „mieszczuchy”, do domu wrócą później niż oni, dojazd kosztuje ich wielokrotnie więcej. Tracą czas i pieniądze, więc chcą podróżować chociaż wygodnie. Często mają skalę porównawczą, bo wielu, z różnych przyczyn, musiało się wynieść z Krakowa.To nie ich wina, że w mieście jest za mało miejsc parkingowych. A co do podatków, to też je płacą. Wprawdzie nie w Krakowie, ale przecież w Polsce.
Idąc dalej tym tropem, powinniśmy zabronić tym, którzy nie mieszkają w mieście, nie tylko wjazdu do niego, ale podejmowania w nim pracy (bo zajmują stanowiska), studiowania (wiadomo, jacy są studenci!), robienia zakupów (bo tworzą kolejki) czy korzystania z szaletów (bo zużywają wodę). Niech siedzą u siebie. A jeśli już koniecznie muszą przyjechać, to najlepiej furmanką z bańkami mleka, workami ziemniaków albo drewnem na opał. Jak pół wieku temu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?