Członkowie specjalnej komisji Rady Miasta ds. igrzysk do dziś nie doczekali się profesjonalnego rozliczenia finansowego nieudolnych zabiegów Krakowa o zimową imprezę w 2022 r.
Na kolejne posiedzenia komisji nie przychodzi była przewodnicząca komitetu ds. igrzysk, posłanka PO Jagna Marczułajtis-Walczak, podobnie zresztą jak obecna przewodnicząca a zarazem wiceprezydent Krakowa Magdalena Sroka.
Radni z komisji otrzymali na razie 388 stron z wykazem faktur, jakie podpisywał Komitet Konkursowy Kraków 2022. Są tam wyszczególnione wydatki, m.in. na ekspertyzy, delegacje, tłumaczenia, opłaty w urzędach patentowych, catering, obiady, noclegi w hotelach, promocję. Problem w tym, że w dokumentach jest bałagan.
- Koszty nie są podliczone. Wydatki nie są posegregowane. Mamy faktury, ale przede wszystkim brakuje umów - mówi Katarzyna Pabian (PO), przewodnicząca komisji.
Jako przykład podaje materiały promocyjne, m.in. koszulki, maskotki, pendrive'y. W sumie za 73 tys. zł. Radni z komisji zastanawiają się, o jakie maskotki może chodzić. Dyrektor biura komitetu ds. igrzysk Marcin Kandefer też tego nie wie, ale twierdzi, że maskotki nie zostały kupione. Radni nie dowiedzieli się jednak, dlaczego w takim razie figurują w fakturach.
Chcieliby także zobaczyć umowy-zlecenia dla około 30 ekspertów, a także dowiedzieć się, na jakie delegacje w sprawie igrzysk jeździli urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Sportowej i Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Nie wiedzą także, czego dotyczą umowy z urzędem patentowym (jedna z nich opiewa na 11 800 zł).
Kontrowersje wywołuje także spot reklamowy "Kopciuszek" za 484 tys. zł. - Chodzi o materiał fimowy z Alicją Bachledą-Curuś w roli głównej, reklamujący Kraków - informuje dyr. Kandefer. Spot powstał w trzech wersjach. Jedna z nich kończy się planszą ze znakiem Krakowa jako miasta zabiegającego o zimową imprezę. To wystarczyło do tego, aby wydatki na spot włączyć do kosztów komitetu. Według radnych pieniądze na tę reklamę powinny jednak pochodzić z budżetu na promocję Krakowa, a nie igrzysk.
Pracę komisji ds. igrzysk znacznie utrudnia to, że na jej posiedzeniach ani razu nie pojawiła się poprzednia przewodnicząca komitetu Jagna Marczułajtis-Walczak. - Zapraszaliśmy panią poseł trzy razy. Raz usprawiedliwiła się obowiązkami w Sejmie. W dwóch przypadkach nie przyszła i nie usprawiedliwiała się - mówi przewodnicząca Pabian.
Marczułajtis-Walczak nie wypowiada się publicznie, odkąd w atmosferze skandalu zrezygnowała z funkcji przewodniczącej komitetu. Radni z komisji zamierzają zwrócić się do szefa sejmowego klubu PO, aby wpłynął na Marczułajtis i zachęcił ją do wytłumaczenia się z wydatków. Tym bardziej że korzystała z karty kredytowej i płatniczej, jakimi dysponował komitet. Marczułatis nie może być zdyscyplinowana partyjnie, bowiem nie jest członkinią PO, należy tylko do klubu poselskiego.
- Posłanka Marczułajtis powinna jednak czuć odpowiedzialność za jego działanie do czasu, kiedy nim kierowała - przyznaje radna Pabian z PO.
Trudnych pytań unika też obecna przewodnicząca komitetu, wiceprezydent Sroka. Nie pojawiła się na sesji Rady Miasta podczas debaty dotyczącej wycofania się Krakowa z zabiegania o igrzyska. Nie przyszła też na ostatnie posiedzenie komisji ds. igrzysk.
- Marczułajtis powinna się rozliczyć z wydatków za swojej kadencji, a wiceprezydent Sroka wyjaśnić, na co przeznaczyła pieniądze, kiedy przewodniczyła komitetowi - uważa Grzegorz Stawowy, szef klubu PO w Radzie Miasta Krakowa. Chce dowiedzieć się od wiceprezydent Sroki, ile wydała na przygotowania do igrzysk po tym, jak już zapadła decyzja o referendum. Chodzi m.in. o 48 tys. zł na umowę ze specjalistą ds. komunikacji społecznej Mateuszem Zmyślonym, który zachęcał do głosowania za igrzyskami .
Przedstawiciele PO przyznają, że głosując w radzie miasta za igrzyskami, ponoszą moralną odpowiedzialność za to, co się stało. Dodają jednak, że nie spodziewali się, iż komitet i urzędnicy tak nieudolnie będą się starać o imprezę.
W sumie z pieniędzy podatników wydano ok. 9 mln zł. Z tego prawie 4 mln zł przekazało Ministerstwo Sportu. Teraz domaga się ono zwrotu całej kwoty.
Nie chce też przelać kolejnej transzy - 2,8 mln zł (część tej kwoty miasto już założyło z własnej kasy na potrzeby wydatków).
- Nie widzimy podstaw do zwrotu tych pieniędzy - mówi Filip Szatnik z krakowskiego magistratu.
Jednak zdaniem przedstawicieli ministerstwa pieniądze nie zostały wydane zgodnie z umową.- Szanujemy wynik referendum, ale w umowie nie było nic na temat jego przeprowadzenia. Skoro na jego podstawie radni podjęli uchwałę o wycofaniu się z zabiegania o igrzyska, to cel umowy nie został osiągnięty - argumentuje Katarzyna Kochaniak, rzecznik prasowy Ministerstwa Sportu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?