Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie muszę już udawać dobrej cioci

Redakcja
Fot. Archiwum Marzanny Herzig
Fot. Archiwum Marzanny Herzig
PSYCHOLOGIA SPORTU. Z pomocy psychologa korzystają w Polsce już nawet bardziej świadomi nastoletni sportowcy, ale do światowych standardów jeszcze nam daleko - mówi MARZANNA HERZIG z krakowskiej AWF

Fot. Archiwum Marzanny Herzig

Na świecie psycholog w profesjonalnym sporcie to od wielu lat zjawisko powszechne. W Polsce zbliżamy się do tego modelu?

- U nas to jeszcze nie jest w ogóle standardem. Przyczyn jest wiele. Pierwszą jest rezerwa, z jaką świat polskiego sportu wciąż podchodzi do współpracy z nami. Mamy także niewielu psychologów legitymujących się dużym doświadczeniem w pracy w tej dziedzinie. Spora liczba młodych psychologów, którzy dopiero dwa-trzy lata temu skończyli specjalizację z psychologii sportu, czy podyplomowe studia w tym zakresie, nie jest jeszcze znana w świecie sportu.
Jakie są różnice w traktowaniu psychologów sportu od czasu, gdy zaczynała Pani pracę ponad dwadzieścia lat temu? Czy na początku patrzono na psychologa jak na "czarownika"?
- Takie sytuacje są coraz rzadsze. Nie muszę też udawać, że jestem kimś innym. Miałam przypadek, że grałam rolę "dobrej cioci" interesującej się sportem i coś podpowiadającej. Teraz to sami zawodnicy szukają u nas wsparcia. I to zarówno dorośli, jak i nastolatkowie, którzy proszą rodziców, czy trenerów o poszukanie psychologa. Jeden z moich podopiecznych, 14-letni sportowiec, sam zainicjował współpracę. Ogólnie jest lepiej, niż jeszcze kilka lat temu. Jest się spostrzeganym, są znacznie lepsze warunki do pracy, ale to nie znaczy, że zawsze i wszędzie. Mamy jednak duży zespół psychologów stowarzyszony w Komisji Lekarskiej w PKOl., w Polskim Towarzystwie Psychologicznym też jest nasza sekcja. Konstytuuje się Stowarzyszenie Psychologów Sportu z siedzibą w Krakowie. Zaczynamy istnieć jako dostrzegalna grupa zawodowa. Osób z dużym doświadczeniem jest w kraju 12-15. Do tego około 20 osób, które niedawno skończyły studia i rzeczywiście podjęły już pracę w sporcie.
A ile osób jest potrzebnych?
- Trudno to ocenić. Myślę, że gdyby w Krakowie było nawet 20, to i tak mieliby co robić. Przeciętny zawodnik, czy rodzic młodego zawodnika prawdopodobnie nie wie, że może skorzystać ze wsparcia psychologicznego. Bo ono z reguły jest kojarzone z kadrami olimpijskimi, pojawia się w kontekście mistrzów, wybitnych sportowców, jak to było z Adamem Małyszem.
No właśnie, to w przypadku Małysza po raz pierwszy tak głośno mówiono o psychologu w sporcie. Okazało się, że ktoś taki pomaga i prowadzi do sukcesu.
- Adam Małysz zrobił bardzo dużo dla naszego zawodu. Nie wstydził się przyznać, że pracuje z człowiekiem, który uczy go umiejętności psychicznych. Bo na tym przede wszystkim polega nasza rola: na uczeniu umiejętności. Małysz przyznawał, że pracuje nad tym i przynosi mu to korzyści, przybliżył zawód szerszej publiczności. A i sami sportowcy zaczęli rozumieć, czego można oczekiwać od psychologa sportowego. Coraz mniej jest myślenia, że do nas idzie się, jak są kłopoty. Popularne kojarzenie roli psychologa, także w życiu, jest właśnie takie. Dodatkowo u sportowców przyznanie się do słabości jest źle kojarzone. Dzięki Małyszowi wiadomo, że psycholog w sporcie pracuje przede wszystkim po to, by nie było kłopotów. Że ćwiczy psychikę zawodnika, tak samo, jak trener ciało, aby zawodnik mógł w pełni wykorzystać możliwości psychiczne w czasie startu.
Pani kilka miesięcy temu pracowała z piłkarzami Cracovii. Tam zwrócono się do psychologa, gdy problemy już były, i to poważne. Od psychologa oczekuje się zatem, że przyjdzie i wszystko naprawi.
- Działanie w charakterze "pogotowia ratunkowego" czy "gabinetu kryzysowego" nie jest naszym ulubionym zajęciem. Otwarcie mówimy, że skutki mogą być bardzo mierne. Wykonanie sportowe jest najwyższą mobilizacją dla organizmu i dla psychiki. Każdy start jest bardzo trudny, czasami wiąże się z zagrożeniem zdrowia, czy nawet życia, dlatego trzeba do tego się bardzo dobrze przygotować. Jeśli jest już dużo napsute, to proces naprawiania będzie długotrwały. Gdy dodatkowo chodzi o nietrwały zespół ludzi, jak drużyna piłkarska, gdzie zawodnicy zmieniają kluby, trenerzy są usuwani, to proces naprawczy jest trudniejszy, bo nagle wypadają elementy działania.
Patrząc na sam wynik Cracovii, niewiele Pani pomogła.
- Byłam tam krótko, tylko dwa miesiące. Nie udało się zaistnieć, żeby coś zdziałać. Nie oceniam tego ani pozytywnie, ani negatywnie. Praca psychologa jest możliwa, gdy nawiąże on porozumienie z zawodnikiem. Jeżeli to nie nastąpi, nie dochodzi do współpracy. Brak akceptacji przez zawodnika, czy trenera jest elementem ryzyka w naszym zawodzie.
Pracowała Pani wcześniej, w 2006 roku, z kadrą siatkarzy za czasów trenera Raula Lozano. Tam sytuacja była inna, bowiem wiadomo było, że coś już w siatkówce znaczymy, a w owym roku zdobyliśmy wicemistrzostwo świata.
- Czas tej współpracy był jednak dłuższy, choć ciężko ocenić, na ile zdołałam być skuteczną dla drużyny. Ważne, że współpraca siatkarzy z trenerem Lozano była dobra i łącznie skojarzone działania dały korzystny efekt. Sportowiec, zwracając się do psychologa, nie zawsze musi mieć problem. Jeśli zawodnicy już są dobrzy, to można się zastanowić, czy mogą być jeszcze lepsi? Gdzie są jeszcze rezerwy, w których funkcjach psychicznych możemy ich poszukać, aby zawodnicy byli bardziej kompletni, zarówno indywidualnie, jak i jako drużyna? Praca psychologa, zależy także od zapotrzebowania. Czasem sportowiec przychodzi ze zdefiniowanymi problemami. Czasem liczy, że ja je znajdę. Współpraca trwać może kilkanaście lat, ale wiele zależy w tej kwestii od samego zawodnika. Zdarza się i tak, że - jeśli w kilku sesjach otrzyma to, czego oczekiwał - po prostu znika.
Współpracowała Pani także z przedstawicielami mniej popularnych dyscyplin. Pani podopieczne Magdalena Fularczyk i Julia Michalska zdobyły w tym roku wioślarskie mistrzostwo świata. W tym sporcie można zostać mistrzem olimpijskim, a i tak nie dorówna się popularnością ledwie wyróżniającemu się piłkarzowi, o porównaniu zarobków nie wspominając. Czy tacy zawodnicy bardziej potrzebując pomocy psychologa?
- Nie. Na przykład osoby trenujące wioślarstwo mają bardziej rozbudowaną motywację wewnętrzną. Nastawieni są przede wszystkim na osobisty sukces, czerpią satysfakcję z tego, że się rozwijają, zdobywają najwyższe z możliwych tytułów. W swoim środowisku są bardzo doceniani, często wystarczy im, że mają satysfakcję ze swojej pracy i wyników. Nie trzeba ich głaskać, czy pocieszać, bo media mniej się nimi zajmują.
Jak to jest w profesjonalnym sporcie - czy zawodnik dostaje polecenie: masz się zgłosić do psychologa, czy też sam przychodzi?
- Jeśli trener wie, że zawodnik wymaga konsultacji, to go przysyła. Na pewno jest on wówczas trochę nieufny, nie otworzy się, tylko dlatego, że trener mu kazał. Moim zadaniem jest pokazać mu, że mimo takiego "przymusu" można mieć ochotę na ten kontakt. Ale sportowcy przychodzą też z własnej inicjatywy, niekiedy również z czystej ciekawości i mówią: ja tylko przyszedłem zobaczyć. Taka ciekawość może przerodzić się w kilka spotkań, bo zawodnik widzi, że może dzięki psychologowi być lepszym. Są oczywiście też tacy, którzy mówią: nie, dziękuje, to nie dla mnie.
A co z trenerami? To oni w pierwszej kolejności są odpowiedzialni za wynik, a nagle dowiadują się, że przyjdzie ktoś, kto zacznie się wtrącać w ich sprawy. Na przykład szkoleniowiec przez 30 lat pracował sam, odnosił sukcesy, a tu zjawia się ktoś i go poprawia.
- To nie chodzi o poprawianie, my nie wtrącamy się do pracy trenerskiej, bo nie zagrzalibyśmy nigdzie miejsca. Na pewno trener odczuwać może w stosunku do nas sporą rezerwę. Zastanawiać się, czy zawodnik będzie wobec niego uczciwy, o czym on tam z tym psychologiem rozmawia. Odbiór jest naprawdę różny, od negacji, przez nieufność, po pełne zaufanie i wspólne spotkania z zawodnikiem i trenerem.
W czym zatem najczęściej pomaga sportowcowi psycholog?
- Są trzy zasadnicze kwestie. Pierwsza to emocje, w tym stres startowy, druga: kierowanie uwagą w czasie startu, w tym koncentracją, trzecia: tryb myślenia, panowanie nad myślami. Trzeba się np. nauczyć, jak zastąpić niechciane, przeszkadzające myśli, tymi pożądanymi. Ponadto są okresy, kiedy zawodnicy tracą motywację, szwankują ich relacje z trenerem, w rodzinie, czy w klubie. Praca psychologa w sporcie to także mediowanie, poprawianie komunikacji między ludźmi.
Często zdarzają się sytuacje, że na treningu wszystko wychodzi idealnie, a na zawodach sportowiec nie wykorzystuje swojego potencjału.
- Trzeba znaleźć powód takiego stanu rzeczy. Na przykład w sposób naturalny zawodnik nie chce odczuwać stresu i może doprowadzać do blokowania sygnałów o nim. Na zewnątrz wygląda na człowieka spokojnego, a fizjologicznie jest pobudzony ponad miarę. Stres powoduje, że nie jest w stanie prawidłowo wykonać zadania i nawet o tym nie wie. Celem współpracy jest w tej sytuacji odzyskanie kontaktu z takimi emocjami, aby nauczyć się je kontrolować. Problemy mogą być inne, na przykład za duża podzielność uwagi, nagle jest zbyt wiele bodźców, co przeszkadza. Problem trzeba zdefiniować, a później nauczyć się z nim sobie radzić. Ćwiczeń jest dużo: medytacja, treningi relaksacyjne, autosugestia.
Psycholog w sporcie wchodzi też nieco w rolę trenera. Jak skutecznie motywować zawodnika, używać kija czy marchewki?
- Ja mam większe przekonanie do marchewki. Czasami psycholog się dzieli rolami z trenerem. Ten nakłada obciążenia treningowe na zawodnika, jemu przypada rola tego "gorszego", który trzyma kij. A psycholog może trzymać marchewkę. Oczywiście wszystko to kwestia wyważenia proporcji, żeby tym kijem poganiać lekko w kierunku marchewki.
Jak może w Polsce psychologia sportu wyglądać za 10-15 lat? Kiedy psycholog w zespole sportowym będzie takim standardem, jak na świecie?
- Nie wiem, może to nastąpi po najbliższych dwóch olimpiadach? Będzie na pewno coraz lepiej, ale poza kwestią budzenia świadomości, zależy to od wielu czynników. Poszczególne związki sportowe w województwach zapraszają psychologów, uczestniczymy w konferencjach, dajemy się zobaczyć, mówimy o tym, co robimy. Trenerzy z coraz większym zainteresowaniem do nas podchodzą. Wydawało się, że po sukcesach we współpracy z Małyszem nastąpi eksplozja zainteresowania, a nic takiego się nie stało. Tylko że w Polsce nawet psycholog kliniczny nie jest tak popularny, jak na Zachodzie. W sporcie nie może być zatem inaczej. Zwłaszcza, że przy finansowaniu sportu wydatki na psychologa schodzą na n-tą pozycję.
Jak określić sytuację, w który będzie można mówić o dobrym standardzie?
- Myślę, że wtedy, gdy pojawi się ciągłość etatu dla psychologa w danym związku sportowym, stałe miejsce w sztabie szkoleniowym. To trudne do uzyskania i na razie na nic takiego się nie zanosi. Byłaby jednak wówczas szansa, by poznać dyscyplinę, a zawodnicy i trenerzy poznaliby samego psychologa. Przestałby być kimś dziwnym, a stałby się kimś normalnym. Może by się już tak bardzo nie wstydzono korzystać z naszego wsparcia.
ROZMAWIAŁ ARTUR BOGACKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski