MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie tylko Bałkany

Redakcja
Ponad 40 lat temu spędziłem miesiąc w Sarajewie. Byłem na studenckich praktykach w firmie Centrotrans (taki nasz PKS). Potem w kilka osób podróżowaliśmy po całej Jugosławii (od Budwy na południu do Rjeky na północy). Nigdzie nie było widać żadnych przejawów narodowościowych napięć. W Sarajewie, pięknym mieście, gdzie obok siebie stały cerkwie, meczety i kościoły katolickie, zaprzyjaźniłem się z trójką młodych ludzi pracujących w Centrotransie (rozmawialiśmy po rosyjsku), z których jeden był katolikiem (niezbyt żarliwym), jeden prawosławnym, a jeden muzułmaninem - wszyscy określali się jako Jugosłowianie. Wydawało się, że panuje pełna harmonia.

Ryszard Bugaj: Lewy prosty

Gdy kilkanaście lat potem (jako poseł polskiego Sejmu) byłem ponownie w Jugosławii, ten kraj już się rozpadał. Chorwacja właśnie się odłączała. W Zagrzebiu, rozmawiając z kierownictwem nowo wybranego parlamentu, usłyszałem bardzo ostre wypowiedzi podkreślające narodowe interesy. Zrozumiałem, że wrażenie harmonii, które miałem przed laty, to był pozór lub stan przejściowy. Różnice narodowych interesów, historii, kultur (mimo że język chorwacki od serbskiego różni się niewiele) i emocji okazały się trwałe i bardzo ważne.
Kilka lat później na terenie byłej już Jugosławii rozgorzała jedna z najgwałtowniejszych wojen. Zbrodnie wojenne stały się powszechne. Międzynarodowa interwencja położyła w końcu kres wojnie. Zachód stał się gwarantem nowego podziału terytorialnego. Generalnie, czynnik etniczny dla nowego podziału nie miał jednak znaczenia rozstrzygającego. Przesłanie Zachodu zdało się brzmieć: macie się kochać, a my… tego dopilnujemy. Pilnowanie było kosztowne i - przede wszystkim w Republice Bośni i Hercegowiny - nie widać jego końca. W wielu rejonach dawnej Jugosławii trwały konflikty - najostrzejsze w Kosowie.
Proklamowanie w ostatnich dniach niepodległości Kosowa dokonało się bez wątpienia za zgodą zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i większości krajów UE. Rozstrzygający był w tym przypadku właśnie czynnik etniczny. Jednak kryterium etniczne nie zostało przez rządy krajów Zachodu podniesione do rangi zasady rozstrzygającej. Prawa do ustanawiania granic zgodnie z zasadą etnicznej większości nie otrzymali ani Serbowie, ani inne narody w Europie (i poza Europą). Czy takie "pragmatyczne" rozstrzygnięcie okaże się skuteczne, czy raczej stanie się przyczyną ostrzejszych jeszcze konfliktów?
Konflikt bałkański jest bez wątpienia świadectwem żywotności narodowych więzi. Pewnie nie ma się z czego cieszyć, ale trzeba uznać rzeczywistość. To oznacza, że społeczność międzynarodowa nie może opierać swojej polityki na idealistycznym (a może tylko wygodnym) założeniu o zmierzchu narodowych państw. Być może trzeba raczej pomóc niektórym narodom (ulokowanym we wspólnych państwach) w rozwodzie, niż "przymuszać" je do wspólnej egzystencji. I choć etniczne kryterium nie może być ani prosto stosowane, ani absolutyzowane, to przecież nie może też być stosowane dowolnie wybiórczo. Czy na pewno należało kreować taki twór jak Bośnia i Hercegowina? Może gdyby pieniądze z Zachodu przeznaczone na jego funkcjonowanie skierować na wsparcie (straszne słowo!) przesiedleń, to konflikt w tym rejonie stopniowo by wygasał?
e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski