Ryszard Bugaj: Lewy prosty
Gdy kilkanaście lat potem (jako poseł polskiego Sejmu) byłem ponownie w Jugosławii, ten kraj już się rozpadał. Chorwacja właśnie się odłączała. W Zagrzebiu, rozmawiając z kierownictwem nowo wybranego parlamentu, usłyszałem bardzo ostre wypowiedzi podkreślające narodowe interesy. Zrozumiałem, że wrażenie harmonii, które miałem przed laty, to był pozór lub stan przejściowy. Różnice narodowych interesów, historii, kultur (mimo że język chorwacki od serbskiego różni się niewiele) i emocji okazały się trwałe i bardzo ważne.
Kilka lat później na terenie byłej już Jugosławii rozgorzała jedna z najgwałtowniejszych wojen. Zbrodnie wojenne stały się powszechne. Międzynarodowa interwencja położyła w końcu kres wojnie. Zachód stał się gwarantem nowego podziału terytorialnego. Generalnie, czynnik etniczny dla nowego podziału nie miał jednak znaczenia rozstrzygającego. Przesłanie Zachodu zdało się brzmieć: macie się kochać, a my
tego dopilnujemy. Pilnowanie było kosztowne i - przede wszystkim w Republice Bośni i Hercegowiny - nie widać jego końca. W wielu rejonach dawnej Jugosławii trwały konflikty - najostrzejsze w Kosowie.
Proklamowanie w ostatnich dniach niepodległości Kosowa dokonało się bez wątpienia za zgodą zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i większości krajów UE. Rozstrzygający był w tym przypadku właśnie czynnik etniczny. Jednak kryterium etniczne nie zostało przez rządy krajów Zachodu podniesione do rangi zasady rozstrzygającej. Prawa do ustanawiania granic zgodnie z zasadą etnicznej większości nie otrzymali ani Serbowie, ani inne narody w Europie (i poza Europą). Czy takie "pragmatyczne" rozstrzygnięcie okaże się skuteczne, czy raczej stanie się przyczyną ostrzejszych jeszcze konfliktów?
Konflikt bałkański jest bez wątpienia świadectwem żywotności narodowych więzi. Pewnie nie ma się z czego cieszyć, ale trzeba uznać rzeczywistość. To oznacza, że społeczność międzynarodowa nie może opierać swojej polityki na idealistycznym (a może tylko wygodnym) założeniu o zmierzchu narodowych państw. Być może trzeba raczej pomóc niektórym narodom (ulokowanym we wspólnych państwach) w rozwodzie, niż "przymuszać" je do wspólnej egzystencji. I choć etniczne kryterium nie może być ani prosto stosowane, ani absolutyzowane, to przecież nie może też być stosowane dowolnie wybiórczo. Czy na pewno należało kreować taki twór jak Bośnia i Hercegowina? Może gdyby pieniądze z Zachodu przeznaczone na jego funkcjonowanie skierować na wsparcie (straszne słowo!) przesiedleń, to konflikt w tym rejonie stopniowo by wygasał?
e-mail: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?