MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie z tej bajki

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Było ciepłe upalne popołudnie. Wracałam ul. Kopernika z redakcji do domu. Jechałam od Plant w stronę ronda Mogilskiego. Zawsze rozpędzam się już przy dawnym Domu Turysty, by mieć dużą prędkość pod wiaduktem i wyjechać pod górę ul. Kopernika, nie zmieniając biegów. Ot, takie przyzwyczajenie z czasów, gdy jeździłam na rowerze bez przerzutek.

Fot. Anna Kaczmarz

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: ROWEREM PRZEZ KRAKÓW

Tym razem też się rozpędziłam, ale gdy dojeżdżałam do wiaduktu, obejrzałam się za siebie. Zbyt dobrze pamiętam mój wypadek, który wydarzył się właśnie w tym miejscu, wiele lat temu. Wówczas taksówkarz wyprzedził mnie, a potem tuż przed moim nosem skręcił w prawo w ul. Blich. Nie zdążyłam wyhamować, uderzyłam przednim kołem w tył auta, a sama przeleciałam nad kierownicą i upadłam na asfalt. Uwierzycie, że taksówkarz się nie zatrzymał, a mnie z jezdni pozbierali piesi? Skończyło się na szczęście na rozbitych kolanach, zniszczonych spodniach, wielu siniakach i scentrowanym kole.

Będąc pod wiaduktem obejrzałam się delikatnie, ale nikt za mną nie jechał. Docisnęłam więc pedały, ale szybko musiałam zahamować, bo na wysokości kościoła Jezuitów asfalt jest tak dramatycznie połatany, pomarszczony, że nie można rozwinąć prędkości, bo strach o szprychy w kołach. Na ulicy było pusto, widać, że jeszcze wakacje. Jechałam więc myśląc o wielu sprawach i rozkoszując się wolnością. Czułam wiatr we włosach, który uskrzydla, który pozwala poczuć niezależność i radość życia.

Z rozmyślań wyrwał mnie stary gazik, właściwie zielony blaszany gruchot, który wyprzedził mnie na wysokości czerwonej chirurgii. Miał inny dźwięk niż współczesne samochody i okropnie "kopcił" z rury wydechowej. Jechałam w tę samą stronę i widziałam go cały czas przed sobą. Gdy przy rondzie Mogilskim ul. Kopernika skręca w lewo pod kątem prostym, gazik pojechał prosto i zatrzymał się na ścieżce rowerowej blokując przejazd.

Nie zdążyłam jeszcze nawet źle pomyśleć o kierowcy, gdy zobaczyłam, że otworzyły się drzwi i z gazika wyskoczyło kilkoro młodych ludzi. Ubrani byli trochę jak wojsko, ale jednak inaczej, jakby z przeszłości. Chłopcy mieli broń, maszynową i krótką, zaczęli strzelać. Ktoś pod drzewem padł, ktoś się schował za samochód. Zdezorientowani kierowcy zaczęli się zatrzymywać, ruch rowerowy na ścieżce też zamarł. Wszyscy stali i patrzyli zdziwieni, bo nikt nie wiedział o co chodzi. Czułam się jakbym była z innej bajki.

Za drzewem zauważyłam dziewczynę; zapytałam ją co się dzieje. A ona nie przerywając strzelania powiedziała jedynie "taką grę mamy" i uciekła. Patrzyłam jak dwóch chłopaków niesie trzeciego, upycha go do w samochodu. Komuś upadła broń, komuś wypadły z kieszeni dokumenty. Potworne zamieszanie i chaos. Co oni odgrywają? Zastanawiałam się.

Spostrzegłam stojąca nieopodal dziewczynę. Wyglądała jak z fotografii z lat 40. W jasnym prochowcu, z fryzurą ułożoną pracowicie lokówką i ciemnym berecie na głowie. Trzymała niewielką torebkę w ręce. Podjechałam do niej i zadałam to samo pytanie. "Jesteśmy harcerzami, odgrywamy odbicie komendanta Szarych Szeregów. Nieudaną akcję, bo komendant zmarł z powodu odniesionych ran". I nim wybrzmiało jej ostatnie słowo, już jej nie było, i kolegów z akcji też. Gazik właśnie objeżdżał rondo; na ul. Kopernika wszystko wróciło do normy, a ja z innymi rowerzystami zostałam i zastanawiałam się jak nazywał się ów komendant. I mimo intensywnego szperania po książkach i internecie nadal nie wiem jak brzmiało jego nazwisko.

Szerokiej Drogi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski