MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zmarnowałem minionych lat

Redakcja
Mimo że w kościach strzyka Zygzak nie traci dobrego humoru Fot. Piotr Pepus Grzegorczyk
Mimo że w kościach strzyka Zygzak nie traci dobrego humoru Fot. Piotr Pepus Grzegorczyk
- Jak się czujesz, mając w rękach pierwszy studyjny album zespołu wydany 31 lat po jego założeniu?

Mimo że w kościach strzyka Zygzak nie traci dobrego humoru Fot. Piotr Pepus Grzegorczyk

Rozmowa z KRZYSZTOFEM "ZYGZAKIEM" CHOJNACKIM z zespołu TZN Xenna o jego płycie "Dziewczyny w pogo"

- Jak się czujesz mając w rękach pierwszy studyjny album zespołu wydany w 31 lat po jego założeniu?

- Zawsze liczyłem, że w końcu kiedyś się ukaże. Chociaż przez te lata, kiedy byłem poza sceną, nie myślałem w ogóle o tym. Kiedy wróciliśmy do grania, wiedziałem że trzeba będzie nagrać płytę. Teraz jest lepsza sytuacja niż kiedyś – bo mogliśmy zrobić dokładnie to, co chcieliśmy.

- Nie żałujesz, że taki album nie ukazał się w latach 80.?

- Nie. Bo musiałbym zmieniać teksty i naginać się do wymogów cenzury.

- W tamtych czasach ukazał się tylko Wasz singiel. Nie było żadnych szans na album?

- Pod koniec działalności mieliśmy takie propozycje. Na fali ówczesnej odnowy ci sami dyrektorzy, którzy wcześniej nie chcieli z nami w ogóle gadać, nagle dostali więcej wolności i próbowali to wykorzystać. Ale ja nie chciałem w to wchodzić. Nie miałem ciśnienia, aby stać się gwiazdą. Dokonałem takiego wyboru i nie żałowałem go potem. Nie oczekuję jednak, że dostanę order za walkę z komunizmem. (śmiech)

- W tamtych czasach nie chciałeś też wystąpić na festiwalu w Jarocinie. W tym roku zagraliście tam po raz pierwszy. Jak było?

- Przyjemnie. Na nasz koncert przyszło mnóstwo młodych ludzi. A największe pogo było przy nowych numerach! To mnie ucieszyło – bo oznacza, że jesteśmy żywym zespołem, a nie jakąś skamienieliną. I ciągle mamy coś do powiedzenia.

- Jak Ci się występuje z nowym składem?

- Wszystkie składy zespołu były dobre. Ale ten jest najlepszy. Świetnie gra się z nim na żywo i robi nowe piosenki. Jest między nami prawdziwa chemia. Pewnie dlatego, że przyjaźnimy się i dbamy o siebie nawzajem. Poprzednio było zresztą podobnie – ale teraz jest jeszcze lepiej, jesteśmy zwartą grupą kumpli.

- Kiedy wróciłeś z zespołem dwa lata temu, od razu planowałeś nagrać płytę?

- Niczego wtedy nie zakładałem. Dostałem propozycję występu na Rocku Na Bagnie, skupiłem się więc na tym koncercie. Po entuzjastycznym przyjęciu pojawiły się jednak propozycje grania z innych miast. Nastąpiła więc nie reaktywacja, tylko trzecia odsłona działalności zespołu. Dlatego uznałem, że zbrodnią wobec tego składu byłoby zmuszanie go do grania tylko starych kawałków. Powstały więc nowe utwory – i mają fajne brzmienie, są w różnych tempach, mają swój klimat.

- Na płycie sięgnąłeś jednak po klasyczne piosenki grupy.

- One nigdy nie były nagrane w studiu. Dlatego stwierdziłem, że trzeba je wreszcie udokumentować. Oczywiście jest ich znacznie więcej – więc może za pół roku nagramy drugą płytę z kolejnymi starymi i nowymi numerami. Fajnie brzmi taki miks, bo te nagrania nie odstają od siebie, tworzą razem spójną całość. Będziemy więc dawkować nasze wspominki.

- Z wszystkich staroci najbardziej zaskakuje „Warszawski Krzyż Powstańczy”. Dzisiaj panuje moda na piosenki o powstańcach – ale Ty napisałeś ten utwór już w 1981 roku.

- Powstanie Warszawskie to mój konik od dziecka. Dlatego jeden z pierwszych kawałków napisałem właśnie na ten temat. Ale szybko przestaliśmy go grać, bo na punkowej scenie ludzie wtedy nie rozumieli tego tematu. Udało mi się odkopać to nagranie na jakiejś kasecie z próby. Zaaranżowaliśmy je na nowo i postanowiliśmy go przypomnieć. Akurat w warszawskim Instytucie Teatralnym pokazywana jest moja wystawa „Pamięć i duma”, która w postaci dioramy, zdjęć i grafik odtwarza epizody z Powstania.

- Sięgnęliście też po piosenkę „Samoloty” – i okazuje się, że to nie był Wasz utwór, tylko pierwszego zespołu Piotra „Stopy” Żyżelewicza – Salt X. Jak wyjaśnisz tę pomyłkę?

- W malarstwie jest taki termin „obraz przypisany”. To sytuacja, kiedy dzieło jakiegoś nieznanego malarza jest powszechnie uznawane za dzieło Van Gogha. Podobnie stało się w tym przypadku – chyba pierwszy raz w muzyce rockowej. W latach 80. krążyła nasza kaseta z koncertem z Remontu, do którego ktoś dograł utwór „Samoloty” jakiejś nieznanej grupy. Wszyscy myśleli, że to po prostu kolejny kawałek TZN Xenny. Po latach przeprowadziłem dochodzenie i okazało się, że wykonywał go pierwszy zespół Piotrka. Akurat w tym czasie Stopa zmarł – dlatego uznaliśmy, że ten przyklejony do nas magicznie kawałek powinniśmy nagrać na płycie, aby oddać hołd jego pamięci.

- Stopa była gorliwym chrześcijaninem, nawrócili się również Twoi inni koledzy – choćby Kelner, Maleo czy Budzy. Ty jednak nadal śpiewasz „Religię” i „Waszą wiarę” o zdecydowanie antychrześcijańskim charakterze.

- Raczej antyinstytucjonalnym. Pochodzę z podwarszawskiej wsi i tam inaczej wyglądała sprawa z Kościołem. Dlatego nie rozumiem jak można wiarę określać w ramach jakiejkolwiek instytucji. Cieszę się, że koledzy odnaleźli drogę do Boga i pomaga ona im w życiu. Chociaż zabrzmi to może arogancko – ja na razie radzę sobie sam. Nie mam jednak zamiaru prowadzić walki z Kościołem, bo wiem, że jest on ważny dla wielu ludzi.

- W piosence „Paranoja 81” zadajesz sam sobie pytanie: „Czy osiągnę w życiu coś?”. Jakbyś sobie na nie odpowiedział po 31 latach?

- Kiedyś zastanawiałem się nawet czy nie napisać nowego tekstu do tego numeru. Ale zrozumiałem, że dla obecnej młodej generacji tak naprawdę nic się nie zmieniło. Znowu są czasy kryzysu i przyszłość jest niepewna. Ja zacząłem pracować w wieku 19 lat i cały czas słyszałem, że jutro będzie lepiej. Mamy teraz rok 2012 i politycy ciągle to powtarzają. Całe szczęście założyłem własną firmę i nie zmarnowałem wszystkich tych minionych lat na użalanie się nad sobą. Może nie zrobiłem wielkiego majątku, ale jestem przynajmniej w pełni niezależny.

- Czyli jednak nie „No future”?

- Nigdy nie podpisywałem się pod tym hasłem. Zawsze podkreślałem, że trzeba się uczyć, bo bez wiedzy jest się podatnym na różne manipulacje. Przyszłość zawsze istnieje – i tak naprawdę w dużym stopniu zależy od nas samych. Dlatego dzisiaj celem działalności TZN Xenny jest pokazanie młodym ludziom, że trzeba się obudzić z letargu i zobaczyć na jakim świecie żyją. Nasze koncerty mogą być dla nich formą emocjonalnej terapii – bo pozwalają wyrzucić z siebie wszystkie frustracje, uśmiechnąć się i żyć dalej z podniesionym czołem!

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski