Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Bohdan Smoleń. Odszedł wesoły, smutny człowiek

Wacław Krupiński
Fot. Andrzej Szozda
Pożegnanie. Bohdan Smoleń zaczął swą błyskotliwą karierę w krakowskim Kabarecie Pod Budą, po czym stał się jedną z estradowych gwiazd. Przeżył rodzinne tragedie, a w ostatnich latach pomagał chorym dzieciom, walcząc o swą fundację, ale i sam coraz bardziej chorował...

Bohdan Smoleń nie żyje. Zmarł w wieku 69 lat, o czym poinformowała wczoraj rano Fundacja Stworzenia Pana Smolenia. Bo w ostatnich latach ów satyryk i aktor zaangażował się w pomoc innym, głównie dzieciom z porażeniem mózgowym, które wspierał hipoterapią. Z czasem, sam ciężko chory, to on potrzebował pomocy. I też pospieszyli z nią koledzy z branży estradowej, także z Krakowa, w którym w roku 1969 minionego wieku - w Kabarecie Pod Budą, ówczesnej Wyższej Szkoły Rolniczej - Bohdan Smoleń zaczął swą błyskotliwą karierę. I szybko wyrósł na jego gwiazdę.

Źródło: UWAGA! TVN/x-news

Pięć lat później opublikowałem z nim w „Dzienniku Polskim” nasz pierwszy wywiad. Rozmawialiśmy w malutkim pokoju akademika, gdzie mieszkał z żoną Teresą i 5-miesięcznym Maciusiem. Byli w tym akademiku rodziną jedyną. Bo Boguś już był gwiazdą uczelni, uwielbianą i przez rektora, już miał pierwsze nagrody na Zakopiańskich Konfrontacjach Kabaretowych, i Trójząb Neptuna, zdobyty z kabaretem na FAMIE (pokonali m.in. poznańskiego Teya, do którego trafi Smoleń w 1977 roku, w pięć lat po tamtym zwycięstwie), i nagrodę główną Studenckiego Festiwalu Piosenki; rok później Smoleń dostanie ją indywidualnie.

Naturalna vis comica i estradowy wdzięk wyrównywały niedostatki wokalne. „Ja cię proszę, ty nie śpiewaj” - powiedział mu, wręczając nagrodę prof. Aleksander Bardini. - A mogę robić to tak, jak teraz? - „Tylko tak wykonuj piosenki” - odpowiedział przewodniczący festiwalowego jury.

Zanim trafił do Teya, u boku zawodowych aktorów i estradowców występował w scenicznych składankach. Aż zszedł się z Zenonem Laskowikiem i zostali arcytandemem, który zdominował i ten kabaret, i polską estradę. Cytatami z ich skeczy - prezentowanymi m.in. w ramach Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, żyła cała Polska. Opolski kabareton z roku 1981 przyniósł Smoleniowi także tytuł Mistera Obiektywu.

W Teyu był Smoleń pięć lat; w przeciwieństwie do innych, z których rezygnował Laskowik, odszedł sam. Dłuższa współpraca z liderem już była niemożliwa. Za niesamowitą popularnością i ilością pracy ( np. 13 występów w ciągu dwu dni albo 56 razy pod rząd w Sali Kongresowej) płynęły wielkie dochody („Na tamte czasy zarabialiśmy takie pieniądze, że łeb odpada”), ale i morze alkoholu, bo z artystami każdy chciał się napić. Nieważne w kraju, czy w Ameryce („Jak dzieci się pytały, co tatuś widział ciekawego, to odpowiadałem: kieliszki”). Po latach nawiązał do tego satyryk w jubileuszowym programie „50 lat wątroby Bohdana Smolenia”. Do tego Laskowik bywał coraz bardziej nieznośny, apodyktyczny. I także prywatnie traktował Smolenia tak, jak „Małego” na estradzie. Czyli z góry.

Ale te pięć lat wystarczyło, by Smoleń znalazł się na szczycie. Zatem i sam radził sobie wybornie. Jego autorski monolog „Aaa tam, cicho być”, wykonany w Opolu w 1984 r., przyniósł mu Nagrodę Specjalną i Nagrodę Dziennikarzy. Fraza „A ci Amerykanie, oni nie są wcale tacy źli. Oni napadną, a później przeproszą. A mnie za te 40 lat to nikt, k..., nie przeprosił” zrobiła furorę. Daniel Passent, sam piszący dla kabaretu Pod Egidą, uznał, że to monolog 40-lecia.

Ale władza nie wybaczyła. I dostał zakaz wykonywania zawodu. I wtedy współpracujący ze Smoleniem Krzysztof Deszczyński stworzył spektakl „6 dni z życia kolonisty”. Dla dzieci. Tyle że waliły na niego tłumy dorosłych. Od rana.

To już były lata, gdy Bohdan Smoleń żył z dala od Krakowa, w Poznaniu, potem w domu na wsi. W stolicy Wielkopolski Teresa prowadziła w owym czasie sklep zootechniczny, głównie z rybkami, co było niejako naturalną konsekwencją studiów zootechnicznych, na których się spotkali i które przyszły gwiazdor estrady ostatecznie skończył. Już w domu rodzinnym w Bielsku-Białej hodował rybki. Choć uczelnia rolnicza to nie był to jego pierwszy pomysł na życie; wcześniej zdawał do szkoły oficerskiej w Pile, gdyż bardzo chciał zostać zawodowym kierowcą, lubił samochody. Tyle że nie cierpiał wody, a podczas egzaminu trzeba było do niej skoczyć z pomostu. I tak rok później przyjechał do Krakowa.

Bodaj od Aleksego Gałki, który współtworzył ze Smoleniem Kabaret Pod Budą, usłyszałem po latach o wielkiej tragedii, która spotkała Bohdana Smolenia. Najpierw zmuszony był odciąć powieszonego, w okolicznościach nigdy nie wyjaśnionych, ok. 300 m od domu w Przeźmierowie 15-letniego syna, Piotra. Niespełna rok później odnalazł w pokoju żonę. Wybrała taką samą śmierć; tu nie było wątpliwości, że samobójczą. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią średniego syna, a może z faktem, że groziła jej utrata lokalu, w którym prowadziła wspomniany sklep. „Śmierć moich najbliższych (...) zrobiła mi wielką niewyobrażalną dziurę” - powie Bogdan po latach w książce „Niestety wszyscy się znamy”.

Tragedię odreagował nagrywając kilka płyt z muzyką disco polo. Gdy mu to wytykałem, tłumaczył, że traktuje te piosenki jako żart i że to „w ogóle wielka Shazza na sukces. (...) Ona jest królową disco polo, ja królem disco polo, moglibyśmy jakiegoś małego discopolka śpiewająco myknąć”. Już wcześniej z Krzysztofem Krawczykiem nagrał kilka żartobliwych piosenek, m.in. „Dziewczyny, które mam na myśli”.

Nie bał się żadnych wyzwań; kiedyś zagrał w filmie u boku Krystyny Jandy, po latach pojawiał się jako listonosz Edzio w sitcomie „Świat według Kiepskich”.

I oto zniknął na zawsze…

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski