Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedobrze. Polska wpadła w pułapkę średniego rozwoju

Włodzimierz Knap
- Podniesienie innowacyjności nie jest opcją, ale kluczem do rozwoju kraju i wyjścia gospodarki z pułapki średniego wzrostu - mówi wicepremier Mateusz Morawiecki. Tylko jak to zrobić?
- Podniesienie innowacyjności nie jest opcją, ale kluczem do rozwoju kraju i wyjścia gospodarki z pułapki średniego wzrostu - mówi wicepremier Mateusz Morawiecki. Tylko jak to zrobić? Fot. Krzysztof Łokaj
Gospodarka. Pierwszy raz od 27 lat przestaliśmy doganiać zamożne kraje Zachodu.

Od 1989 r. Polska rozwija się najszybciej w swojej historii. Nasz produkt krajowy brutto urósł - procentowo rzecz ujmując - najbardziej spośród wszystkich państw Unii Europejskiej. Z powodzeniem goniliśmy zamożne kraje zachodnie, ale ten proces może wyhamować.

Między 1989 a 2015 r. PKB Polski wzrósł o prawie 120 proc., gdy na przykład Czech o 57 proc., a Węgier o 36 proc. Okres dynamicznego wzrostu już się jednak skończył. Po raz pierwszy w dziejach III RP, w pierwszym kwartale tego roku nasz PKB był na minusie w porównaniu z pierwszym kwartałem 2015 r. Poza Polską w UE tylko Grecja i Węgry zanotowały spadek PKB.

Eksperci ostrzegają: grozi nam „pułapka średniego rozwoju”, a wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki twierdzi wręcz, że już w nią wpadliśmy. Najważniejsze niepokojące objawy to wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarczego, niski poziom inwestycji, zbyt wolny wzrost produkcji i możliwe perturbacje na rynku pracy.

Tkwimy między krajami wysoko- i słaborozwiniętymi. Polak zarabia więcej niż kiedyś, ale wciąż cztery razy mniej niż Niemiec

„Pułapką średniego rozwoju” straszył już sześć lat temu Michał Boni, ówczesny szef doradców premiera Donalda Tuska. Oznacza ona spowolnienie wzrostu gospodarczego przychodzącego po okresie szybkiego wzrostu w krajach doganiających te zamożniejsze.

Wśród najważniejszych czynników ekonomiści wymieniają m.in. niskie nakłady na badania i rozwój, niewłaściwy system edukacji i szkolenia pracowników, zbyt duże rozwarstwienie dochodów. W efekcie poziom inwestycji utrzymuje się na niskim poziomie, produkcja wzrasta zbyt wolno, a rynek pracy szwankuje.

Polska w rankingu Banku Światowego

Termin „pułapka średniego rozwoju” lub „pułapka średniego dochodu” został ukuty dopiero dekadę temu przez ekonomistów Banku Światowego. Samo zjawisko zauważył już w pierwszej połowie XX stulecia Joseph Schumpeter, wybitny ekonomista.

- Uczeni z Banku Światowego opisali doświadczenie wielu krajów, które mając dochód PKB na głowę na średnim poziomie [16-18 tys. dolarów; PKB na głowę Polaka wynosi dziś ponad 24 tys. dol. według siły nabywczej], nie potrafiły przez długie lata, mimo wysiłków, skrócić dystansu rozwojowego i wejść do grupy państw o najwyższym poziomie rozwoju - wyjaśnia prof. Jerzy Hausner, ekonomista z krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego.

Eksperci Banku Światowego zjawisko pułapki średniego rozwoju uznają za prawidłowość. Ze 101 krajów, które w 1960 r. zaliczane były do grupy o średnich dochodach, jedynie 13 awansowało do 2008 r. do grupy o wyższych dochodach. Były to: Grecja, Irlandia, Izrael, Japonia, Korea Płd., Mauritius, Portugalia, Hiszpania, Portoryko, Tajwan, Singapur, Hongkong i Gwinea Równikowa. Z tej listy wypadły w ostatnich latach trzy: Grecja - z powodu kryzysu gospodarczego, Mauritius - stagnacja gospodarki i Gwinea Równikowa - na skutek spadku cen ropy.

Bank Światowy, w zależności od poziomu PKB na głowę mieszkańca, dzieli kraje na trzy grupy: o niskim, średnim i wysokim dochodzie. Co roku kilka krajów przesuwa się z jednej grupy do innej. W 2009 r. Polska została zaliczona do krajów o dochodach wysokich, a w 2014 r. zajmowaliśmy 48. miejsce spośród 200 krajów uwzględnianych przez BŚ.

Innowacje albo stagnacja, innej drogi nie ma

W Polsce pojęcie pułapki średniego dochodu spopularyzował prof. Hausner. Ostatnio zaś, uzasadniając konieczność realizacji „planu Morawieckiego”, na „pułapkę” powołuje się wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Obrazowo jej istotę - zdaniem wicepremiera - można ująć następująco: czeka nas stagnacja, jeśli naszą gospodarkę napędzać będzie nadal produkcja drewnianych palet czy składania pralek w firmach należących do firm zagranicznych. Ruszymy, gdy postawimy na innowacje.

Leszek Grabarczyk, zastępca dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, instytucji powołanej do wspierania innowacyjności w firmach, podziela punkt widzenia wicepremiera Morawieckiego. - Jeśli nie postawimy na innowacje, znajdziemy się na prostej drodze, by wpaść w pułapkę średniego dochodu - ostrzega.

Eksperci zgodnie podkreślają: Polska musi postawić na badania i rozwój, w tym powstanie nowoczesnych firm - jeżeli nie chce dryfować. To oznacza m.in., że miliardy z UE należy wydawać przede wszystkim na prace nad nowoczesnymi technologiami, a potem wykorzystywać je w produkcji przez cieszące się uznaniem zakłady. Takie działania muszą jednak spowodować ograniczenie wydawania unijnych i budżetowych pieniędzy np. na budowę chodników czy dróg.

Czy możemy wyrwać się z pułapki?

Z raportu firmy doradczej Deloitte i Deutsche Bank wynika, że spełniamy już wszystkie warunki wejścia na tę fatalną drogę. Autorzy raportu stwierdzają, iż nasz wzrost gospodarczy został wyhamowany, tkwimy między krajami wysoko- i słaborozwiniętymi.

W sektorze przemysłowym polski pracownik wytwarza 19 tys., a niemiecki 64 tys. euro rocznie. Podobna rozpiętość dotyczy też płac. Polak zarabia rocznie średnio 7 tys. euro na rękę, a Niemiec ok. 27 tys. euro. Dlaczego efektywność w krajach zachodnich jest wyższa niż w naszym? Bo tam pracujący korzystają z lepszych technologii i technik produkcji.

Czy Polska ma szansę wydostać się z pułapki średniego dochodu w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej, najpóźniej jednego pokolenia? Według autorów raportu, jest to możliwe, ale nie pewne. Na przeszkodzie stoi m.in. zbliżająca się katastrofa demograficzna, bo rynek pracy będzie się kurczył. - Choćby z przyczyn demograficznych w najbliższych 15-20 latach istnieje ryzyko pozostania w pułapce średniego rozwoju - przyznaje Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte.

Raz po raz pojawiają się narzekania, że Polsce brakuje rodzimych firm o zasięgu globalnym. - Przydałyby się, ale ważniejsze od nich jest to, byśmy na obecnym etapie rozwoju postawili na mocnych, rzetelnych średniaków, zagospodarowujących atrakcyjne nisze światowego rynku - mówi prof. Jerzy Cieślik, kierownik Katedry Przedsiębiorczości Akademii Leona Koźmińskiego. Twierdzi, że dziś takich firm mamy mniej niż 30, a niezbędne minimum w najbliższych latach to co najmniej dziesięciokrotnie więcej. Dla porównania, Niemcy mają ok. 1400 takich przedsiębiorstw.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski