Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedobrze, że kolarze stają się robotami

Redakcja
Jan Magiera był przez wiele lat związany z Cracovią FOT. ANNA KACZMARZ
Jan Magiera był przez wiele lat związany z Cracovią FOT. ANNA KACZMARZ
Przed paroma dniami królem kolarstwa na rok 2012 został wybrany 73-letni Jan Magiera, długoletni zawodnik Cracovii, kapitan zespołu, który dwukrotnie wygrywał Wyścig Pokoju, dwukrotny olimpijczyk.

Jan Magiera był przez wiele lat związany z Cracovią FOT. ANNA KACZMARZ

ROZMOWA. 73-letni JAN MAGIERA wspomina stare dobre czasy na rowerze

- Urodził się Pan w Jelnej pod Nowym Sączem, a karierę sportową zaczynał w Radomiu w Czarnych...

- W Radomiu trafiłem do wojska i tam zacząłem uprawiać kolarstwo. Tam na torze kolarskim miałem pierwsze jazdy.

- A jak Pan znalazł się w Cracovii?

- Ściągnął mnie do Krakowa znakomity trener "Pasów" Józef Kupczak, cieszyłem się, bo byłem bliżej rodziny. W Cracovii ścigałem się na torze, to był najlepszy tego typu obiekt w Polsce. Ścigałem się też na torze za motorami, byłem nawet wicemistrzem Polski.

- Już, startując na szosie, słynął Pan z umiejętności jazdy na czas...

- To był właśnie efekt ćwiczenia na torze. Dzięki temu byłem potem tak mocny w czasówkach, wygrywałem etapy w Wyścigu Pokoju.

- Prawdziwe ściganie się na szosie zaczął Pan w 1964 roku w Tour de Pologne, był Pan w nim trzeci.

- Nie miałem jeszcze wtedy doświadczenia w ściganiu się na szosie, ale dałem sobie jakoś radę.

- W Wyścigu Pokoju dwa razy prowadził Pan kolegów do zwycięstwa...

- Tak, byłem kapitanem zespołu. Starałem się mobilizować kolegów, scalić zespół. A miałem świetnych partnerów - Zielińskiego, Bławdzina, Kudrę, Gawliczka. Kapitan na szosie może więcej niż trener.

- Teraz zawodnicy jeżdżą ze słuchawkami w uszach, otrzymują przez nie polecenia trenerów. Podoba się to Panu?

- Postęp jest wszędzie, ale akurat w tej sprawie to nie jestem zwolennikiem słuchawek. Myślę, że to zostanie zlikwidowane. Nie podoba mi się, że kolarze są prowadzeni jak roboty.

- Jak wspomina Pan starty olimpijskie w Tokio i Meksyku?

- Obie olimpiady były przepiękne, mam wspaniałe wspomnienia z tych egzotycznych wyjazdów. W Meksyku byliśmy drużynowo na szóstym miejscu. Ale mogliśmy być wyżej, czwarta lokata była w naszym zasięgu.

- Trenowali Pana dwaj wybitni polscy szkoleniowcy Władysław Wandor i Henryk Łasak.

- Pierwszym trenerem kadry był Wandor, potem prowadził nas Łasak. To były silne osobowości. Każdy z nich stosował inne metody treningowe, np. Wandor stawiał głównie na szybkość, mniej na wytrzymałość.

- Po zakończeniu kariery sportowej zajął się Pan trenowaniem.

- Byłem asystentem Walkiewicza, przygotowywaliśmy razem zespół na mistrzostwa świata w Barcelonie, gdzie nasi zawodnicy zdobyli dwa złote medale. Potem prowadziłem zespół Stomilu Dębica, wtedy to była najlepsza drużyna w Polsce. Niestety, stan wojenny przerwał naszą pracę.

- Dlaczego polskie kolarstwo nie odnosi ostatnio sukcesów?

- Popatrzmy choćby na siatkarzy, jak oni ciężko pracują na swoje sukcesy. W kolarstwie trzeba zakasać rękawy. Praca, praca i jeszcze raz praca. Nic nie dadzą wspomagania medyczne.

- Spotkał się Pan kiedyś z jednym z najlepszych kolarzy w historii, a na pewno najlepszym specjalistą od jazdy na czas Francuzem Jacques'em Anquetilem. Jak do tego doszło?

- Było to na wyścigu dookoła Algierii. Zawodowcy mieli swój wyścig, my, amatorzy, swój. Po etapie jazdy na czas, który wygrałem, przyszedł na kolację Anquetil i gratulował mi zwycięstwa. W ciepłych słowach wyrażał się o moim talencie.

Rozmawiał ANDRZEJ STANOWSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski