Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedosłyszana rozmowa o piłce

Ryszard Niemiec
Preteksty. Jako emerytowany reporter, który ongiś, na mieleckim lotnisku, przedarł się przez ochroniarzy i zapytał Edwarda Gierka, czy to prawda, że telefon, łączący jego gabinet z Kremlem, ustawiony jest wyłącznie na odbiór, nie znajduję słów krytyki dla bierności młodszych kolegów.

Mieli okazję wymarzoną: sześć godzin biesiadowali w Niedzicy Kaczyński z Orbanem, a oni nie dowiedzieli się o czym była mowa! Zamek u stóp Pienin mógł być trudny do sforsowania w XVII wieku, ale dziś, przy tak rozwiniętej elektronice, sprawdzonej w restauracji „Sowa i przyjaciele”, zarejestrować da się każde słowo. Opinia publiczna pozbawiona informacji, popadła z tego powodu w absurdalne domysły, choć jeden wątek rozmów, podjęty przy deserze, można ujawnić bez cienia ryzyka pomyłki. Otóż panowie pogadali o piłce nożnej!

Zaczęło się od tego, że Jarek pogratulował Viktorowi awansu Węgier do EURO 2016 i wyraził przekonanie, że to nasze zespoły awansują do finału w Paryżu, tak, żeby Merkel z Hollande’em zżółkli z zazdrości.

Lepiej trafić nie mógł, bo Orban to polityk jeszcze bardziej mentalnie sfutbolizowany, niż nasz były premier, co urywał się z URM-u, by haratać w gałę. Aliści Tusk nie zostawił po sobie żadnych trwałych śladów swej sympatii do sportu, a Orban zbudował w rodzinnej miejscowości wspaniałe centrum szkolenia im. Ferenca Puskasa (czytam o tym w biografii VO pióra Józefa Debreczeniego), a dopóki nie przytył, co niedziela wybiegał na boisko w barwach Felcsut FC.

Pod opiekuńczymi skrzydłami premiera Felcsut FC wszedł w silne związki z Videotonem Szekesfehervar - aktualnym mistrzem Węgier i w sezonie 2012/13 awansował do I ligi. W minionym sezonie jako Puskas Akademia Felcsut zajął już 10. miejsce. Polski przywódca słuchał opowieści, zwłaszcza o tym, jak Orban, nie patyczkując się, w swoim stylu, narzucił węgierskiej federacji dyktatorskie warunki, nie bacząc na kwękania oburzonych działaczy. W tym miejscu zaczęli przeskakiwać z piłki na politykę i wtedy Kaczyński, tuż przed podaniem kawy, nawiązał do swojego słynnego proroctwa o niedługim czasie, w którym w Warszawie będzie Budapeszt. Dodał, że tak naprawdę, w polskiej przestrzeni piłkarskiej identyczne hasło rzucane było dwukrotnie.

Po raz pierwszy ogłosił je węgierski trener polskiej reprezentacji - Imre Pozsonyi 18 grudnia 1921 r. w sznelzugu Kraków - Budapeszt. Nasi piłkarze jechali na swój debiutancki mecz międzypaństwowy, traktując go jako korepetycję u silniejszego partnera.

Za PRL-u 13 września 1953 nasze władze piłkarskie ustami przewodniczącego Jana Rotkiewicza obiecały Budapeszt w Warszawie - jako efekt przyjętego właśnie 3-letniego planu „podwyższenia poziomu naszego piłkarstwa tak, aby jego realizacja sprawiła, że w 1956 będziemy grać w piłkę jak Węgrzy”. Plan nigdy nie zrealizowany, miał przykryć kuriozalną decyzję o wycofaniu reprezentacji z eliminacji MŚ 1954, gdzie trafialiśmy na Węgrów! Premier Orban na takie dictum aż podskoczył z radości, dopowiadając, że do trzech razy sztuka i nawet z Niedzicy widać, jak prawobrzeżna Praga upodabnia się do Pesztu…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski