Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedziela, 21 lutego

Redakcja
Wydanie płyty wiąże się z jej promocją. Ta z kolei to nie tylko spotkania z publicznością - zresztą najprzyjemniejsze, bo będące sednem estradowej roboty, dające możliwość skonfrontowania nagrań studyjnych z żywym wykonaniem.

Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Gorszą powinnością są wywiady, podczas których lepiej bądź najczęściej gorzej przygotowani "fachowcy" pytają o różne rzeczy. Próżno jednak czekam na opinie dotyczącą zawartości krążka, merytoryczną rozmowę o tekstach, melodiach, aranżacjach, śpiewaniu. Wierzcie - wolałbym po stokroć odpierać zarzuty, że moje rymy częstochowskie, że kompozycje byle jakie, że soliści fałszują, tymczasem bez przerwy tłumaczę, dlaczego moja córka wybrała tę samą co ja drogę, dlaczego uprawia ten sam muzyczny gatunek, porusza się w tych samych klimatach. I zapewnienia, że robi to, bo po prostu umie, że ma kompetencje muzyczne wynikające z ukończonych szkół, nie odsuwają podejrzeń o jakąś rodzinną zmowę, jakieś kunktatorstwo, nepotyzm wreszcie. A przecież już w liceum obserwowałem prawidłowość polegającą na dziedziczeniu profesji.

Na medycynę zdawali synowie lekarzy, na prawo dzieci adwokatów lub sędziów, sam wybrałem filologię polska, bo ciążyła na mnie domowa dziennikarska presja. Nikogo nie dziwi fakt przejmowania interesów rodzinnych przez potomków fliziarzy, ślusarzy, kuśnierzy czy mechaników samochodowych. Dlaczego, u diabła, taka sama przypadłość w zawodach artystycznych wywołuje natychmiastową niezdrową i pełną podejrzeń postawę? Odpowiedź jest prosta - ci ostatni są po prostu znani, na celowniku publicznej opinii. Dlatego trudniejsze przed nimi zadanie, bo muszą udowodnić, że potrafią nie gorzej niż rodzic. Dla twardogłowych taki dowód i tak niczego nie załatwia i bez względu na to, co wykreują Maciek Stuhr czy Maria Seweryn, bez znaczenia, jaką płytę nagrają synowie Waglewskiego czy córka Markowskiego, zawsze skwitują to idiotyczną sentencją: "Panie, przecież to po plecach ojca, stary załatwił, bo ma układy". A ojciec, który ze względu na wiek należy do całkiem innego już świata mediów, wbrew pozorom niewiele może, gdyby nawet chciał protegować, ułatwiać, przecierać szlaki. Na dodatek Maja postanowiła realizować swoje ambicje w piosence literackiej, która w dobie rozpasanej komercji skazana jest na nisze i margines. Ale to także budzi rozterkę obserwatorów - dziecko barda z gitarą powinno przecież na zasadzie buntu przynajmniej rapować albo zajmować się heavy metalem. Jedyną zatem diagnozą tej sytuacji, jaka przychodzi mi do głowy, jest wyznanie, że tworzymy rodzinę patologiczną. Takie sformułowanie z pierwszych stron tabloidów powinno usatysfakcjonować ciekawskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski