Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedziela, 31 stycznia

Redakcja
Pierwsze estradowe kroki stawiałem w niewielkich salach studenckich klubów, w piwnicznych kabaretowych izbach z publicznością na wyciagnięcie ręki, z jej oddechem na twarzy.

Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Autorski przekaz obywał się w minimalnym instrumentarium i do dziś zostałem kameralistą, mimo sporej grupy muzyków, jaka mi towarzyszy. A to oznacza, że nie lubię wysokiego stężenia decybeli, hałasu perkusji, wrzasku przesterowanych elektrycznych gitar. Zawzięcie walczyłem z kolegami z "Pod Budą", by nie angażować bębnów - batalię przegrałem przez demokratyczne zasady panujące w kapeli - większość miała inne zdanie. I o ile w przypadku kolejnych płyt uznawałem zasadność zatrudniania "paukera", to podczas żywego grania wciąż mnie irytuje. Wyjątek stanowi dziewczyna towarzysząca od paru lat moim i Mai zmaganiom, ale ona wirtuozersko posługuje się instrumentami perkusyjnymi, na których nie o łubudu chodzi, lecz o malowanie klimatów. Wracam do wątku. Na pierwszej płycie grał najęty muzyk warszawski. Zaraz po nim pojawił sie kolejny, już z Krakowa, a potem cały pochód wystukujących nasze rytmy lepiej lub gorzej, wnoszących więcej lub mniej inwencji, zawsze jednak zostawiających ślad w pamięci, bo taki ślad jest skutkiem wspólnoty, jaka rodzi się na estradzie, w dalekich lub bliskich podróżach, hotelach, podczas roboty lub balangi. Taki ślad zostawił zmarły parę dni temu Adam Pukalak, z którym też miałem okazję występować. Dołączył do nieobecnego już Jurka Dąbrowskiego i Cześka Dworzańskiego "Gapcia" - również naszych współpracowników. Pamiętam premierę Adasiową gdzieś na wybrzeżu. Stres wynikający z grania z nowym po udanej imprezie rozładowaliśmy w sposób konwencjonalny w czasach, w jakich dostępność i jakość alkoholi do konwencji nijakiej nie należały. Piło się to, co udało się zdobyć, zatem skutki bywały czasem opłakane. Widzę zatem Adama z turbanem na głowie sporządzonym z mokrego ręcznika, czyli z kompresem przeciwbólowym w hotelowym łóżku. Ale przecież zapamiętałem go przede wszystkim jako fajnego kumpla, którym pozostał i wtedy, gdy kooperacja dobiegła końca. Należał do jednej krakowskiej muzykującej rodziny i ta rodzina o nim nie zapomni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski