MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niedzielna przechadzka jednorożca

Paweł Głowacki
Salony. Szkielet jednorożca widziany z boku. Na kręgosłupie ktoś kłopotliwie dowcipny ustawił apteczkę. Pod kręgosłupem, przy kości miednicy, upiorny kranik – cieknie zeń czerń.

To wszystko, co zostało z piękna. Kości, czyjś głupawy żart i struga lepkiej ciemności aż do ziemi. I jeszcze ślad niegdysiejszego mitycznego ciała, zrobiony kropkami wokół szkieletu – coś jak na schodach lub ścianach Hiroszimy tuż po bombie cienie ludzi, co wyparowali. To widać na okładce tomu wierszy Władysława Sebyły „Dialog w ciemności”, które wybrał i posłowiem opatrzył Wojciech Bonowicz. Ostatni Salon Poezji powtórzył ten tytuł. Czyjaś rozmowa w czerni – brzdęk słów albo kości, kiedy już nic nie widać, kiedy przepadły kolory i każdy kształt. Gadanie ciemności. Ale jaka to ciemność?

Jeśli można powiedzieć: „świetna” – to właśnie taka była ciemność tej niedzielnej godziny. Miękkie, senne, jak spod gęstego futra dochodzące brzmienie oboju Mariusza Pędziałka. Donikąd niespieszące się palce Renaty Żełobowskiej-Orzechowskiej na czarnych klawiszach fortepianu. Studzienny timbre Aleksandra Fabisiaka, doskonale zlepiający się ze słowami Sebyły, z powłóczystymi frazami jego ogromnych wierszy, tych małych poematów, spokojnych portretów mądrego braku złudzeń we wszystkich sprawach świata tego. Wreszcie Paulina Puślednik, każdym czytanym wersem Sebyły zadająca kłam powszechnemu przekonaniu, że dziś każdy młody człowiek to bredzący głupek jest, nic niepojmujący z tego, co czyta, zwłaszcza na głos, publicznie.

Więc – Puślednik młoda, młodziutka, a mądra. Kobieta. I jej ciemny, puszysty głos, niepokojący, jak pełne ciemności wiersze Sebyły – zupełnie pozbawiony tonów zasmarkanego żalu, bombastycznej rozpaczy oraz innych zniewieściałych histerii. Oswajał z czernią.

Obój zatem, fortepian, baryton i alt. Te cztery brzmienia rozmawiały z sobą w napisanej ciemności Sebyły. Właśnie – rozmawiały. Rzecz w świetnym związku zgody pomiędzy brzmieniami, zgody w intonacjach i rytmach, w spokoju, w tym, co nazwać można smakiem. Ulepiły z siebie – godzinę trwającą jedność. Szkielet jednorożca, nadwornego mitycznego zwierza poetów, przechadzał się po sali. Sebyła zmarł młodo, w wieku lat 38. Chyba od dziecka nie miał złudzeń. Gdy się słuchało w niedzielę jego chłodnych, czarnych, świetnych strof, z każdą kolejną twardniała gorzka pewność, że gdy go w 1940 rozstrzeliwano w Charkowie – raczej nie był zdumiony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski