Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektórzy się dziwią, a ja wcale

Grzegorz Skowron
Dlaczego, gdy w referendum weźmie udział 7,5 proc., to jest ono nieważne? A budżet obywatelski przy tak małym zainteresowaniu musi być realizowany.

Nie rozumiem larum podniesionego przez niektórych radnych, że projektów, które krakowianie wybrali do realizacji w ramach budżetu obywatelskiego, nie da się zrealizować w tym roku. Nikt o zdrowych zmysłach chyba nie wierzył, że tor motocyklowo--samochodowy można wybudować w kilka miesięcy. Przecież dla tej inwestycji nie ma żadnej dokumentacji, nie wspominając o pozwoleniu na budowę. Tylko niepoprawny optymista żywił nadzieję, że do końca roku możliwe jest zamienienie zaniedbanego i dzikiego Zakrzówka w zagospodarowany park. Gmina nie dysponuje jeszcze terenem, na którym miałaby inwestować i go porządkować.

Radni, którzy teraz głośną krzyczą na prezydenta, że ośmielił się przesunąć tegoroczne wydatki na obywatelski budżet na rok przyszły, to zwykli populiści. Gdyby podejść do budżetu obywatelskiego tak, jak to mówi prawo, wymienione tu inwestycje nie powinny być realizowane w przyszłym roku. Bo budżet jest na dany rok. Prezydent więc zrobił ukłon w stronę tych, którzy poparli budowę toru i zagospodarowanie Zakrzówka. A mógł uznać, że skoro tych projektów nie da się zrealizować, to trudno.

Ale w tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego w ogóle takie wieloletnie inwestycje znalazły się w budżecie obywatelskim. Kto uznał, że spełniają one kryteria, czyli że można je zrealizować w ciągu roku? Poza tym obawiam się, że kilka milionów złotych to zdecydowanie za mało, by tor powstał, a Zakrzówek wypiękniał.

Mam więc nieodparte wrażenie, że budżet obywatelski to nic innego jak referendum, w którym mieszkańcy wybierają najważniejsze z ich punktu widzenia inwestycje. Nie ma znaczenia, kiedy zostaną wykonane. Ważne, że miasto się za nie zabierze.

I takie wytłumaczenie byłoby jak najbardziej słuszne, gdyby nie jeden problem: do ważności głosowania w referendum potrzebna jest wysoka frekwencja, a przy budżecie obywatelskim wystarczy kilkanaście osób i ich rodziny, by coś od razu znalazło się w planie wydatków miasta. I jeśli radni krzyczą, że idea budżetu obywatelskiego jest zabijana, to powinni krytykować nie tyle przesuwanie pieniędzy na przyszły rok (bo innego wyjścia nie ma), co zasady tworzenia budżetu obywatelskiego. Przypomnijmy, że frekwencja podczas głosowania na budżet obywatelski wyniosła 7,5 proc. W ostatnim referendum krajowym była minimalnie wyższa, ale tylko ono zostało uznane za nieważne. Budżet obywatelski ma być realizowany, choć chce go zdecydowana mniejszość mieszkańców Krakowa.

Trzeba jakoś rozwiązać ten problem. Nie twierdzę, że miasto nie powinno mieć toru motocyklowo-samochodowego (choć chyba nie jest to priorytet) i że nie warto zagospodarować Zakrzówka (choć wolę, gdy jest dziki), ale o finansowaniu toru czy parku nie może zdecydować kilka procent krakowian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski