MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niespodziewany sukces Bonka, klęska Dołęgi

Redakcja
PODNOSZENIE CIĘŻARÓW. Bartłomiej Bonk (Budowlani Opole) brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w kat. 105 kg z wynikiem 410 (190+220), faworyt Marcin Dołęga (Zawisza Bydgoszcz) spalił wszystkie podejścia w rwaniu.

Na ten medal czekała w poniedziałek cała Polska. Po pierwsze - bo sytuację na polskie ciężary zwrócił Adrian Zieliński. Po wtóre - bo najgroźniejsi konkurenci do pudła zaczęli przesyłać zwolnienia lekarskie. Najpierw, w połowie lipca, o rezygnacji z olimpijskiego startu powiadomił Białorusin Andriej Aramnau, który w Londynie miał być poza zasięgiem. Jak w Pekinie, gdzie zwyciężył z rekordami świata w rwaniu, podrzucie i dwuboju - 436 kg (200+236), bijąc srebrnego Dmitrija Kłokowa o 13 kg. Powodem absencji Aramnaua jest oficjalnie kontuzja mięśnia uda, o którą zawodnik obwinia zresztą swego trenera. Już w czasie IO okazało się natomiast, że kontuzjowani są Rosjanie Chadżimurat Akkajew i Dmitrij Kłokow, którzy na zeszłorocznych MŚ w Paryżu dźwignęli złoto i srebro. Fala polskiego optymizmu przeszła tak wielka, że niektórzy zaczęli też węszyć... dwa biało-czerwone medale. Bo przecież startować miał również Bartłomiej Bonk (Budowlani Opole).

"Ja po cichu liczę również na niego" - napisał nam z Cetniewa, jeszcze przed zawodami, były olimpijczyk Mariusz Jędra, który doznał ciężkiej kontuzji kolana na pomoście w Sydney. Przede wszystkim liczyliśmy jednak na Marcina Dołęgę, trzykrotnego mistrza świata (2006, 2009, 2010) i mistrza Europy, który nie stał nigdy na podium olimpijskim. W Pekinie brązowy medal przegrał wagą ciała ze wspomnianym Akkajewem. O 0,07 kg. Do Londynu przyleciał w roli zdecydowanego faworyta, a spalił wszystkie próby w rwaniu.

- Po prostu totalnie zawaliłem start. 190 kg to ja powinienem wyrwać w środku nocy. To były najważniejsze zawody w mojej karierze, ale igrzyska najwyraźniej nie są dla mnie. A zawsze powtarzałem, że wszystkie tytuły mistrza świata mógłbym oddać za jeden brązowy medal olimpijski - mówił podłamany Dołęga. Dość powiedzieć, że triumfator, Ukrainiec Oleksiej Torochtij, uzbierał w dwuboju ledwie 412 kg (185+227). - Ja byłem przygotowany na 430. Ta sztanga była lekka, ale ja nie miałem czucia w barkach. Dwukrotnie z nią wstawałem, lecz pchała mnie do przodu. Nie mogłem jej zablokować. Byłem w szoku, dlaczego tak się dzieje. Powiedzieliśmy sobie z trenerem, że trzeba spokojnie zaliczyć pierwsze podejścia. Wiedziałem, że przy absencji Rosjan szansa jest niepowtarzalna. Wątpię, by kłopot siedział w głowie. Gdy wyjeżdżałem z hotelu, aż nie czułem, że to są igrzyska olimpijskie. Dałem ciała. Na treningach taki ciężar rwałem nawet jeden po drugim. Na ostatnim zgrupowaniu w Spale ani razu nie spadło mi nawet 195 czy 200 kg. Jestem totalnie załamany, nie wiem, co będzie dalej - żałował 30-letni Dołęga, któremu kibicował cały rodzinny Łuków na Lubelszczyźnie. Najstarszy brat zorganizował tam coś na kształt strefy kibica. A tu klapa.

Dodajmy, że wynik zwycięzcy - powtórzmy, 412 kg - nie dałby olimpijskiego złota nawet w niższej kategorii (94 kg). W niej Kazach Ilja Ilin zaliczył przecież 418 kg. Inna sprawa, że to fenomenalny rekord świata.
- Byście wiedzieli, o czym mówię. Na ostatnim zgrupowaniu w Spale, przez ostatni miesiąc, nie spadło mi żadne podejście. Żadne. 200 kg wyrwałem raz, 195 kg trzy razy, a 190 kg niezliczoną ilość. Nawet trener się dziwił, takie rzeczy w wieku 30 lat. Choć raz, w 2007 roku, zdarzyło mi się już niezaliczenie rwania. To było na mistrzostwach świata, gdzie broniłem tytułu, na ciężarze 193 kg. Wtedy jednak rozciąłem w czasie pierwszej próby dłoń i później nie mogłem już dobrze sztangi chwycić - ubolewał "Wodzu". Tak się zwracają do niego przyjaciele.

WOJCIECH KOERBER, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski