MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy nie staję na starcie, by ścigać się z czasem

Redakcja
ROZMOWA z USAINEM BOLTEM, który w niedzielę obronił tytuł mistrza olimpijskiego w biegu na 100 metrów (9,93 s). Wcześniej udało się to jedynie Carlowi Lewisowi.

- Mówił Pan wiele razy, że w Londynie chce stać się legendą. Już Pan nią jest?

- Muszę jeszcze obronić tytuł na 200 metrów i wtedy dopiero powiem o sobie: tak, jestem legendą. Na razie przełożyłem przez drzwi tylko jedną nogę.

- Przed finałem stumetrówki sprawiał Pan wrażenie zrelaksowanego. Nie czuł Pan presji?

- Byłem zdenerwowany przed półfinałami, ale kiedy przywitali mnie kibice, wszystko minęło. Fani pozytywnie mnie nakręcają. Po półfinałach byłem jeszcze bardziej pewny siebie. Czułem się dobrze, nogi mnie niosły, więc wszystko było w porządku.

- W finale była szansa na rekord świata?

- Nigdy nie staję na starcie, żeby ścigać się z czasem. Choć teraz pod koniec biegu rzuciłem okiem na zegar, ale już było za późno, żeby coś zrobić. Ale i tak wykręciłem drugi najszybszy czas w historii. Zatem, hej, jestem zadowolony.

- Jak wyglądał ten bieg z Pańskiej perspektywy?

- Start miałem nie najlepszy, ale najmocniejszy jestem w drugiej części biegu, więc byłem spokojny. Do 50. metra było równo, a potem? Potem po prostu biegłem.

- Ten sukces dał Panu więcej satysfakcji niż zwycięstwo cztery lata temu podczas igrzysk w Pekinie?

- Tak, bo wielu ludzi we mnie wątpiło i mówiło, że źle wyglądam. Było dużo głupiego gadania. Dlatego chciałem pokazać, że jestem najlepszy. I pokazałem.

- To prawda, że trudniej jest obronić tytuł niż go zdobyć po raz pierwszy?

- Tak. Kiedy wchodzisz na szczyt, dużo się dookoła ciebie dzieje. Czasem tracisz orientację, bo wszyscy na okrągło powtarzają, że jest super. Wtedy przydaje się zimny prysznic. Dla mnie czymś takim były dwie porażki z Blake'iem podczas eliminacji na Jamajce (Yohan Blake w Londynie w biegu na 100 m zdobył srebrny medal - przyp. red.). To mnie obudziło. Trener powiedział mi: nie martw się, mamy parę rzeczy do poprawienia, będzie dobrze.

- Rok temu w finale mistrzostw świata popełnił Pan falstart i został zdyskwalifikowany. Traumy nie było?

- Skłamałbym mówiąc, że teraz o tym nie myślałem. Ale kiedy usłyszałem kibiców, te myśli odeszły i byłem gotowy do walki.

- Za cztery lata podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro będzie Pan bronił tytuły najszybszego człowieka globu?

- Mam nadzieję, że tam będę. W dobrej formie. Będę miał wtedy 30 lat, Blake 26. Powinno być interesująco. Na razie jednak mam na głowie obronę tytułu na 200 metrów. Wygrać dwusetkę to w tej chwili jest mój główny biznes. Wtedy stanę się legendą, a potem może zacznę tworzyć jakąś nową.

- W biegach na 400 metrów?

- Och, jak ja nienawidzę tego dystansu... (śmiech). Nie wiem jeszcze, co zrobię po igrzyskach. Dopiero po nich porozmawiamy z trenerem o ewentualnych zmianach.

- Podobają się Panu londyńskie igrzyska?

- Jest nieźle, atmosfera fajna, tylko, mój Boże, dlaczego tu jest tyle przepisów? Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nic nie można zrobić.

- To znaczy?

- Niektóre przepisy są po prostu dziwne. Chciałem ubrać czapkę przed wejściem na bieżnię, ale nie mogłem. Bo przepisy. Miałem w torbie skakankę, która jest mi potrzebna do rozgrzewki, ale też jej nie mogłem wnieść na stadion. Bo przepisy. Przed startem jakiś facet powiedział mi, żebym trzymał się toru. - Naprawdę? - zapytałem go. - Mamy zaraz biec, a ty mi mówisz, żebym biegł w linii prostej? To bez sensu.
- Tuż przed startem w waszą stronę poleciała butelka...

- Poważnie? Nie zauważyłem.

- Holenderska dżudoczka, która stała obok winnego kibica (rzucił butelką, na szczęście nie dosięgła ona żadnego z uczestników finału - przyp. red.), za karę go pobiła. Co Pan na to?

- Cha, cha, cha, ale historia. Mówicie, że go pobiła? Nie popieram przemocy, więc... (śmiech).

- Jest Pan słynnym sportowcem, idolem wielu dzieciaków. Co by im Pan teraz powiedział?

- Nie każdy może być najszybszy na świecie, ale trzeba cieszyć się tym, co się robi. Bądź najlepszym lekarzem, pielęgniarką, nauczycielem, krykiecistą czy piłkarzem. Rób to, co kochasz i rób to najlepiej jak potrafisz. Tak jak ja.

Notował w Londynie PRZEMYSŁAW FRANCZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski