Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy nie zagaśnie!

Leszek Mazan,dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Spełniło się marzenie mojego życia: mieszkam w gospodzie”! – pisał Jarosław Haszek, który uciekając z Pragi przed alkoholem wynajął pokoik w lokalu „Pod Czeską Koroną” w Lipnicy nad Sazavą.

Po kilkunastu miesiącach autor „Szwejka” umarł z przepicia, podobnie jak jego równie sławny rodak pionier balneologii i wynalazca prysznica Wilhelm Priessnitz, który przedawkował źródlaną wodę i jak brat FJ I arcyksiążę Karol Ludwik, nienasycony w piciu świętej wody z Jordanu.

Piękne zgony, tak różne, ale tak piękne, że godzi się o nich wspomnieć. Na przepicie lekarstwa niet. Chociaż... ksiądz Józef Tischner twierdził, że on sposób na kaca zna i często z niego korzysta: to pielgrzymka do Matki Boskiej Ludźmierskiej.

Idąc na kolejne karnawałowe szaleństwa pamiętajmy więc o ich nietrudnych do przewidzenia porannych skutkach i zadbajmy, by przy toastach ich wznosiciele pamiętali jak najczęściej o naszym i własnym zdrowiu.

Problem wymaga szerszego omówienia. Kiedyś obowiązkowo pito za zdrowie Króla Jegomości, Najwielebniejszego Księdza Prymasa, Jejmość Pani Królowej, przewielebnego Księdza Biskupa diecezji naszej, Panów Hetmanów, wielebnych księży proboszczów etc., etc. Dziś najczęściej – tuż po „zdrowiu pięknych pań” wznoszone są toasty środowiskowe. Bodaj czy nie najwięcej mają ich budowlani.

Zaczynają od: „No to panowie zdrowie na budowie!”, potem idzie „Jeszcze jedną banie i na rusztowanie!” – a kończy toast, w którym dźwięczą echa prerii Dzikiego Zachodu: „Poszły konie po betonie!”. Równie bogaci są ludzie morza wznosząc obowiązkowo pierwsze kieliszki „Za tych, co na morzu”, a kończąc część oficjalną wezwaniem: „Marynarze do pomp, bo nas zalewa”. Wojskowi są raczej skromni, zazwyczaj wystarcza im pite na stojąco: „I pomaszerował dalej!...”. Strażacy... Kudy nam do ich fantazji, do finezji, gracji i częstotliwości przechylania kielichów, wyczucia nastroju przy stole biesiadnym!...

Członkowie Klubu Generałów Pożarnictwa wzorem brytyjskim zawsze pierwszy toast wznoszą - oczywiście na stojąco - za aktualnego Pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, potem osobno za tego, od którego otrzymali szlify. Na spotkaniach na niższych szczeblach, łącznie z remizą Ochotniczej Straży Pożarnej na sygnał najstarszego stopniem i stanowiskiem strażaka wszyscy wstają i w świat płynie gromkie: – „Nigdy nie zagaśnie!”

Wraz z kustoszem Muzeum Straży Pożarnej w Warszawie mjr. Jerzym Gutkowskim szukaliśmy niedawno pragenezy tej dumnej, krzepiącej deklaracji. Proszę sobie wyobrazić i uwierzyć, że nie jest to cytat z polskiego „stolata”, ale ocena perspektyw braterskiej przyjaźni między dwoma strażami pożarnymi: zawodową i ochotniczą.

Polska współczesna toastologia jest – z przyczyn natury obyczajowej, ale i politycznej – dość skomplikowana i czeka na swego Tuwima, który by napisał nowy „Słownik biesiadny i antologię bachiczną”. Pocieszmy się, że inne nacje, osobliwie te środkowoeuropejskie mają podobne kłopoty z tłumaczeniem ich toastowych intencji.

Pamiętam, na jakimś przyjęciu polsko-węgierskim wszyscy byli nader, nazwijmy to, zmęczeni, a najbardziej zmęczony był tłumacz. Kiedy przewodniczący delegacji węgierskiej wygłosił po madziarsku dziesięciominutowy toast, tłumacz lekko się zachwiał, hepnął i przetłumaczył: – Pan przewodniczący powiedział, że kto ma – niech pije!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski