MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikomu nic nie dawałem

Redakcja
ROZMOWA Z DR. JANEM KOSKIEM, wiceprezesem Filmotechniki, potentatem w branży hazardowej

Jak się Pan czuje w roli jednego ze sprawców politycznego trzęsienia ziemi?

- Jest mi przykro z powodu tego, co się stało. Przepraszam za język, którym posługiwałem się w czasie rozmów ujawnionych przez "Rzeczpospolitą". Jednocześnie czuję się wkręcony w tryby machiny politycznej.
Doprowadził Pan do niezłego galimatiasu w Platformie Obywatelskiej, którą zasilił Pan 18 tys. zł podczas kampanii w 2005 r.
- Głosowałem na Platformę i popierałem ją, bo liczyłem, że dokonana zmian korzystnych dla przedsiębiorców. Niestety, niczego takiego nie zauważyłem.
Działał Pan zakulisowo na rzecz zmiany przepisów w tzw. ustawie hazardowej.
- Nie działałem nieoficjalnie. Powołaliśmy Związek Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne m.in. w tym celu, by uzyskać oficjalną możliwość opiniowania projektów ustaw dotyczących branży. I robiliśmy to. Napisaliśmy wiele pism, do wielu instytucji i osób. Bezskutecznie. Lobbing może być wtedy skuteczny, gdy znajdzie się ktoś, kto pisma lobbystów przeczyta. A tego u nas się nie robi.
Wobec tego musiał Pan dać łapówkę?
- Nikomu nic nie dawałem ani nie obiecywałem. Z panem Chlebowskim znałem się prywatnie i dlatego mogłem go zapytać, czy dostał pismo ode mnie i czy przekonują go użyte w nim argumenty.
Poza Chlebowskim, z którym politykiem łączy Pana bliższa znajomość?
- Z żadnym.
A z Mirosławem Drzewieckim?
- Z nim spotkałem się 3-4 razy, zwykle przy kolacjach.
Spotykał się Pan lub kontaktował z Grzegorzem Schetyną, Andrzejem Czumą, Adamem Szejnfeldem, Sławomirem Nowakiem, Pawłem Grasiem i Rafałem Grupińskim?
- Nigdy.
Co Pan robił, zanim trafił do branży hazardowej?
- Mój życiorys zawodowy nie jest bogaty: do 1993 r. byłem nauczycielem akademickim w krakowskiej Akademii Rolniczej, a od 16 lat pracuję w Filmotechnice. Najpierw firma miała siedzibę na Rynku Głównym, a potem przenieśliśmy się do Zabierzowa.
Czy wszystkie Pana rozmowy, w tym ta, są podsłuchiwane?
- Nie wiem, jak jest, ale mam wrażenie, że tak.
Kiedy dowiedział się Pan, że jest Pan podsłuchiwany?
- Z gazety.
A nie od Ryszarda Sobiesiaka, który dowiedział się o podsłuchu od któregoś z polityków PO?
- Absolutnie nie.
Na których polityków naciskał Pan, by uzyskać korzystne rozwiązania ustawowe dla swoich firm?
- Na żadnego.
Stenogramy pokazują, że nacisk był.
- Gazeta nie zamieściła żadnej mojej rozmowy z politykami, bo takich, w których domagałbym się od nich zmian w prawie, nie było.
Planowaliście - Pan i Sobiesiak - odwołać wiceministra finansów Jacka Kapicę.
- To absurd! Niezadowolony byłem z nowelizacji tzw. ustawy hazardowej i wrażeniami dzieliłem się ze znajomymi. Prawo do krytyki w prywatnych rozmowach nie jest jeszcze zawieszone.
Narzeka Pan, że firmy hazardowe mają kłopoty finansowe, a gdyby tak było, to automaty do gier nie powstawałyby jak grzyby po deszczu.
- W Czechach, kraju liczącym prawie 4-krotnie mniej mieszkańców niż Polska, automatów jest co najmniej tyle, co w naszym kraju.
A ile obecnie jest ich w Polsce?
- Resort finansów podaje, że zarejestrowanych jest 47 tys. Ja oceniam, że rynek polski jest w stanie wchłonąć około 200 tys. automatów.
Polacy na hazard wydadzą w tym roku - jak wynika z szacunków Ministerstwa Finansów - około 19 mld zł.
- Owszem, takie kwoty są podawane. Ale z nich niewiele wynika. Od podanej kwoty trzeba odjąć wygrane, bo w grach losowych nie tylko się przegrywa. Jeśli odejmiemy wygrane - które stanowią koszt firm - to zostaje 20-25 proc. Oznacza to, że rzeczywisty przychód z gier, czyli to, co zostanie w firmach, wyniesie 4-5 mld zł, a nie 19, jak twierdzi wiceminister Kapica. My uważamy, że podstawą opodatkowania powinien być faktyczny przychód.
Czy można mieć zastrzeżenia do wiceministra Kapicy, że chciał na firmy hazardowe nałożyć wyższe dopłaty, a tym samym zasilić kasę państwa?
- Wzrost dopłat spowoduje spadek wpływów do budżetu. Firmy hazardowe płacą najwyższy w Polsce, 45-procentowy podatek. Z pozostałych 55 proc. przedsiębiorcy muszą pokryć wszystkie koszty i utrzymać firmę. To, co zostaje, jest dopiero zyskiem.
A czy wlicza Pan pieniądze, jakie firmy z branży hazardowej płacą mafii?
- Żadnej mafii nie płaciliśmy.
Słuchając Pana, można odnieść wrażenie, że ludzie z branży hazardowej ledwo wiążą koniec z końcem.
- Prowadzenie firm naszej branży niczym się nie różni od innej działalności. Wszyscy chcą zarabiać. Faktem jest, że rentowność kasyn wynosi rocznie 2 proc., salonów gry - od 4,5 do 6 proc. - co pokazuje raport Ministerstwa Finansów. Jak zatem można domagać się od nas dodatkowej 10-proc. dopłaty?
Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki rozumieli państwa podejście?
- Poseł Chlebowski był za tym, by nie wprowadzać dopłat, ale podwyższyć podatek, np. ze 180 do 250 euro.
Boi się Pan komisji śledczej?
- Nie. Nie dawałem łapówek, nikomu nic nie obiecywałem. Liczę, że dzięki komisji będę mógł wiele spraw wyjaśnić, spowodować, że projektem ustawy zajmą się fachowcy, którzy właściwie ją ocenią, w tym również pod kątem skutków dla budżetu.
Ze stenogramów rozmów wynika, że był Pan mózgiem działań mających na celu zmianę rozwiązań w projekcie ustawy.
- Z racji zajmowanego stanowiska prowadziłem korespondencje z ministerstwem, analizowałem projekty itp.
W Zabierzowie stoi Pan na czele lub jest w zarządzie czterech spółek: Filmotechniki, Att, Atsi i Abs. Ile osób w nich pracuje i jak sobie radzą?
- Zatrudniamy około 500 osób, w tym ok. 300 w Filmotechnice. W branży hazardowej wskaźniki ekonomiczne mamy jedne z najlepszych w Polsce.
Dobrze Pan płaci?
- Nikt się od nas nie zwalnia. Zarobki są uzależnione od miejscowości i sytuacji na rynku pracy.
ROZMAWIAŁ WŁODZIMIERZ KNAP
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski