Niższe ceny w nowych projektach, nie w Krakowie

Mieszkania w Warszawie wprowadzane na rynek przed 2014 r. oferowane były przez deweloperów za 8925 zł za metr kwadratowy. Obecnie cena spadła do 7465 zł za metr. Jest więc niższa aż o 16 proc.

Ceny spadają

Spadkowy trend widać w większości dużych miast – wynika z danych Działu Badań i Analiz firmy Emmerson Realty SA. W Gdańsku mamy do czynienia z 15-procentowym spadkiem (z 5886 do 4992 zł za m kw.), we Wrocławiu i Poznaniu ceny nowych mieszkań spadły o 10 procent (w pierwszym z miast z 6254 do 5605 zł, w drugim z 6749 do 6056 zł).

Na tym tle wyróżnia się Kraków, bo pod Wawelem ceny nowych mieszkań oferowanych przez firmy deweloperskie wzrosły o 4 proc. Obecnie średnia cena za metr to 7069 zł, a w inwestycjach wprowadzanych na rynek przed 2014 r. było to 6818 zł.

_– Należy mieć świadomość, iż na poziom średniej ceny w nowych inwestycjach wpływa nie tylko sama sytuacja rynkowa, ale duże znaczenie ma także lokalizacja i __struktura „nowej” oferty. Im mniejsza liczba nowo wprowadzonych mieszkań, tym większy wpływ liczonej dla nich średniej ceny mają pojedyncze inwestycje – _wyjaśnia Jarosław Mikołaj Skoczeń z Emmerson Realty S.A. Ale zwraca też uwagę, iż niektórzy deweloperzy na etapie przedsprzedaży są w stanie zaproponować znacznie atrakcyjniejsze ceny niż na późniejszych etapach budowy.

Typowe ceny

Dane Emmersona o najpopularniejszych cenach mieszkań potwierdzają, że najdroższym rynkiem jest stolica Polski, tuż za nią plasuje się stolica Małopolski.

W Warszawie blisko 30 proc. oferty deweloperów mieści się w granicach 7-8 tys. zł za mkw. W Krakowie aż 38,7 proc. nowych mieszkań wyceniona jest między 6 a 7 tys. za mkw. W cenie od 5 do 6 tys. za metr oferowane jest 41,2 proc. lokali we Wrocławiu i 40,6 proc. w Poznaniu. W Gdańsku za 4-5 tys. zł za mkw. można przebierać w co trzeciej ofercie firm deweloperskich.

I tak się opłaca

Mimo iż Warszawa i Kraków są miastami, gdzie nowe mieszkania są najdroższe, to i tak opłaca się je kupować. Zwłaszcza jeśli ktoś chce skorzystać z kredytu z dopłat udzielanego w ramach rządowego programu „Mieszkanie dla Młodych”.

A wszystko dlatego, że różnice między cenami na rynku pierwotnych i wtórnym są niewielkie. Jak podaje Expander Advisors (na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego) w stolicy kraju ta różnica wynosi tylko 6 proc. W Krakowie jest jeszcze mniejsza, bo zaledwie 4 proc.

Zakładając, że dopłata to 10 proc. wartości kredytu (gdy ktoś ma dziecko – nawet 15 proc.), nie można się dziwić, że wielu chętnych na własne cztery ściany wybiera ofertę deweloperów, a nie używane mieszkanie. Także dlatego, że dopłata z budżetu państwa jest traktowana jako wkład własny do kredytu, bez którego bank nikomu nie pożyczy już pieniędzy.

Stare może być lepsze

Ale Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors, zwraca uwagę, że warto zastanowić się nad wyborem: nowe z dopłatą z MdM czy używane – nie tylko w przypadku dużej różnicy cen. Gdy ta przekracza 30 proc. (rynek wtórny jest tyle tańszy), to decyzja wydaje się oczywista.

– Jednak nawet jeśli różnica nie jest aż tak drastyczna, mieszkanie z rynku wtórnego nierzadko jest lepszym rozwiązaniem i warto brać je pod __uwagę – przekonuje analityk Expandera. – Co prawda nie otrzymamy wtedy dopłaty, ale z drugiej strony, aby zamieszkać w takim mieszkaniu nie trzeba ponosić aż tak dużych nakładów.

_– Aby nowe mieszkanie nadawało się do użytku zwykle trzeba wydać kwotę stanowiącą około 10-15 procent jego wartości. Można więc stwierdzić, że na przykład 30 000 złotych, które dostajemy w postaci dopłaty, i tak wydamy na __wykończenie _– wylicza Jarosław Sadowski. I zaznacza, że na ten cel trzeba mieć swoje pieniądze lub zaciągnąć dodatkowy kredyt, gdyż tym uzyskanym w ramach MdM-u nie można finansować wykończenia mieszkań.

Napisz do autora:
[email protected]